piątek, 28 marca 2014

oskarżam cię!

Mam taką refleksję odnośnie płci męskiej, że nie idzie, no nie idzie.
Mówisz coś, wykładasz, prosisz, tłumaczysz i jakbyś kamień jadła.
Weźmy dziecko - taki chłopiec - pierwotnie jest ono miłe, ładne, ciepłe, wrażliwe, uczuciowe, tkliwe, czułe, sympatyczne. Jest twoim najlepszym przyjacielem. Mówi do ciebie ściskając mocno w pasie: mamusiu, uwielbiam cię, jesteś taka kochana!

Do czasu.

Do czasu, kiedy testosteronu dostanie i czar pryska. Mózg zostaje sformatowany pod krój męski i odtąd meandr jego układa się we wzów stanowiący dokładną odwrotność rzuciku damskiego. Twarz mu ponadto blednie, włos mu rzednie, chcoć niby nie od razu, ukradkiem, po jednym, syfy jakieś wyskakują, na plecach i w ogóle, stopa dymi, pysk wielki mu się robi, i się drze o co bądź z uporem godnym lepszej sprawy.
Na każdy temat, każdy powód jest dobry, żeby narobić darmowego mentalnego syfu, żeby uelastycznić naczynia wieńcowe, przetrenować korę nadnerczy. Taka metoda wyrażania uczuć. Nie wprost. Jest mi źle, więc cię zajebię, gdyż tylko na ciebie mogę liczyć w tej i w każdej innej sprawie. Świat ma mnie w dupie, więc giń. Kara musi być.
Żadnej płaszczyzny porozumienia, punktów stycznych, nic tylko wojna, wojna, wojna, napierdalanie o wszystko drzwiami i ten wielki ryj. Taki styl. Bardzo męski.
I to ustawiczne handryczenie się o wszystko od bledego świtu: wstań wstań wstań wstań - do ciemnej nocy: kładź się kładź się kładź się kładź.
Ciągła spina, żeby nie spotkać w przedpokoju, jak z wykrzywioną nienawiścią mordą będzie lazło do żabki po kokakolę (piwo, ćwiarteczkę, niepotrzebne skreślić).
Jeden w drugiego, toczka w toczkę - jaki ojciec, taki syn, jaki mąż, taki brat - banda chuja - kumulacja wadliwych genów, najtrudniejszych cech, najbrzydszych przywar i najgłebszych kompleksów.

Same, proszę panów, kurwy - i tylko ja - księżniczka.