Pracuję nad sobą.
W mojej głowie siedzi komisja śledcza i jest niezadowolona z wyników prowadzonego postępowania. Audyt wewnątrzmózgowy wypada słabo.
Zatem przyjęłam chytrze linię obrony: AGRESYWNA SAMOAKCEPTACJA POPRZEZ ZINTENSYFIKOWANĄ AUTOSUGESTIĘ.
Wobec powyższego przepracowuję zarzuty krytyka wewnętrznego następującą mantrą: (Tu wzruszenie ramion): Chuj. Tak mam.
Zupełnie jak hrabinia, co ładnie tańczy.
Nie zdanżam… (Żołądek się kurczy wegetatywnie, zimny potek wstępuje na czółko…). Wzruszenie ramion: Chuj. Tak mam. Rozkurcz.
Dziadki zaniedbane, niedożywione, głupie, brudne, posmarkane… Skurcz. Wzruszenie ramion: Chuj. Tak mam. Rozkurcz.
W łazience mchy porosty oraz w kuchni, kryształy niedopieszczone, firanki szarawe, bakterie rządzą zostawiając wszędzie ślady undulipodiów… Wzruszenie ramion: Chuj. Tak mam. Rozkurcz.
Nie umię, nie rozumię, nie jestem, niestety, dość ładna, lecz za to zgrabna także nie, w każdym razie nie dość szczupła, nie dość miła, sympatyczna, inteligentna, pochytana, ogarnięta… Skurcz – Wzruszenie ramion: Chuj. Tak mam. Rozkurcz.
Nieładnie tańczę…
Chuj, ale brzydko mówię!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz