wtorek, 7 czerwca 2016

mama, life had just begun

- Mamo, mamo! - wykrzyknął Bunio - Dziesiątego są zapisy do Top Model, jeszcze zdążysz!

Dziękuję ci, synku, za bezgraniczną wiarę we mnie i w moją omnipotencję, ale ten pociąg raczej już odjechał, o ile w ogóle kiedykolwiek zatrzymywał się na mojej stacji.

Wyobrażam sobie, co na mój widok powiedzieliby Woli i Tysio. Marcin najpierw wybałuszyłby gały jakby przełykał pingponga, ewentualnie jakiś wyjątkowo niesmaczny ejakulat, po czym, zmarszczywszy się szpetnie, zastrzeliłby mnie bez dania racji. Dejw natomiast przypatrywałby się tej rzezi okiem bławatnem niczym spodek z Bolesławca zmazując jedwabnym fularem krwawe smugi z hebanowego oblicza. Dżołana by zemdlała. Nie, kochanie, kariera modelki to dla mnie za trudna droga.

To już raczej Prodżekt Ranłej. Zaispirowana bowiem Jacykowem w swojej szafie jęłam przerabiać sukienkę. Góra do dołu, dół do góry i oto mamy bluzkę z podszewki i spódnicę ze spódnicy. Bywszy karczek może nam posłużyć jako staniczek albo opaska na włosy. Ewentualnie całość jako szmata do podłogi.

Motyw podróży pojawił się zresztą ostatnio w moim życiu nie po raz pierwszy. Uczestnicząc w zebraniu rodziców przystąpiłam do kręgu, w którym pewna mateczka narzekała, że jej dzieciątko siedzi przyspawane do kompa i se gra, nieroztropne. I że martwi się ona, iż jego pociąg odjedzie bezpowrotnie bez niego, a ono zostanie na peronie jak ten nieszczęsny pies Lampo.

Aby błyskotliwie wtrącić się w tę interesującą narrację miałam ochotę powiedzieć, że ja osobiście nie przewiduję dla moich dzieci kariery w kolejnictwie, natomiast moim skromnym zdaniem zwyczajnie szkoda życia. Darowałam sobie jednak nawiązania do PKP i tylko bąknęłam to tam o tym życiu, co przeszło wszakże bez echa, gdyż w zapatrywaniu rodziców szkoły wyścigowej to nie droga jest celem, a cel. Celem zaś jest kancelaria notarialna lub gabinet stomatologii estetycznej.

I wtedy dopiero można mówić o życiu.