poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Pogloski z kieratu

Nie chce do domu.


Tam jestem poddawana rozmaitym naciskom.
Nacisk numer jeden: co dzis na obiad.
Co ludzie jedza?
Prosze mi tu szybciutko napisac co panstwo dzisiaj spozywacie w ramach cieplego posilku.


Nie posiadam za grosz wyobrazni kulinarnej. Nie-na-wi-dze  dotykac surowych mies. Znajomosc z daniem w formie prefabrykatu powoduje u mnie zniechecenie do  gotowego juz, chocby nawet apetycznie dymiacego na talerzu.
Na talerzu, ktory zaraz potem sobie bede musiala umyc, w nagrode za pieknie wykonany obiad.


Ponadto male dziecko ciagle wyje a duze ciagle plasa. Mam przemozna chec sie schowac do mysiej dziury na okres kiedy dorosna i skoncza, odpowiednio wyc i plasac.
I jesc obiad.


Niech juz ida jesc w biurze.
Albo niech im zona gotuje.


Jak bede dorosla nie bede gotowac nigdy nikomu zadnych obiadow, no chyba, ze zapragne z calej duszy.


W co watpie.



sobota, 26 kwietnia 2008

La kukaracza nikt nie wola

Na wskutek pracy umyslowej boli mnie pupa.


Czy to normalne?


Jak jest fajosko na zakladzie gdy nikogo nie ma na zakladzie. Tylko ja. Czyli ci wszyscy, ktorych najbardziej lubie.


Pracuje sobie w doborowym towarzystwie i jakiez jest moje zdumienie, gdy sie okazuje, ze ja sie  p o t r a f i e  skupic.


W zyciu bym sie o to nie podejrzewala na codzien kiedy przyjmuje wizyty, wpadajace by zamienic slow pare i wytracajace mnie z kruchej rownowagi intelektualnej.


Przychodza i mowia: eee, pani kocico, aaaa, no co tez pani tak pracuje jakby pani za to placili?! czy pani oszalala? pani sie polozy w pozycji pollezacej na krzeselku, pani wyciagnie spracowane raczki-nozki, my pani opowiemy co wczoraj mielismy na powieczorek i jak byl raz u nas w domu karaluch i pani nam powie co pani na to.


I trzeba sluchac, nie ma przebacz. Kulture osobista przez to wyrazajac.


swoja droga
za duzo tej kultury.
musze z tym skonczyc
raz na zawsze



czwartek, 24 kwietnia 2008

notka, w ktorej czas spojrzec prawdzie w oczy

Ha! Krol jest nagi.


Droga H! Droga F!
Moje drogie, wszystkie drogie, ktorym droga jest droga nam M!


Otoz, przyszla tu droga Pusz i orzekla chlodnym okiem, ze przypadek drogiej M. to nie zadna tam, w kolejnosci alfabetycznej:


-anoreksja
-bulimia
-depresja
-halotuziemia
-kastracja
-masturbacja
-obdukcja
-wiwisekcja


nie sa to rowniez halluksy ni hemoroidy


Cos wam dzwonilo, ale nie wiedzialyscie na ktorym cmentarzu. A tymczasem nota bene pies spoczywal tu, o.


Otoz.


To jest zwyczajne Warszawskie Zwyrodnienie Mozgu (w skrocie WZM)


Objawy sa klasyczne.


Dlugo sie bronila, bo w koncu M. to M. a nie byle kto, ale w koncu to zlapala.
Przed tym nie ma ucieczki.


Wszystkim sie tam robi.


On tez to ma.




środa, 23 kwietnia 2008

kupujemy kota w worku

Co by ty polubic?


Wskutek nawalu zajec na zakladzie jestem dzisiaj w pracy choc mnie nie ma.


I chociaz zastrzeglam, iz posiadam skomplikowane zadanie do wykonania, jestem nieobecna i nie ma mnie dla nikogo to juz wszyscy tutaj byli nie baczac.


Przed ostatnim gosciem schowalam sie za drzwiami i wstrzymalam oddech. Szczesliwie nie zajrzal. Gdyby jednak chcial to zrobic postanowilam podciagac sobie rajtuzy zeby go speszyc i i udac, ze sie ukrywam tym powodowana.


i tak
obracaja sie zegary, waza wagi, mierza miary



wtorek, 22 kwietnia 2008

Albowiem prysly zmysly wymelduj sie i idz – c’est tout!

Moja przyjaciolka, T., od wczoraj jest znowu panienka!
Sama jeszcze nie wie czy tak jest fajnie czy niefajnie gdyz dawno nie byla.
Ponadto jest w szoku, ze to juz, ze nie wspomne o ex-malzonku.


chi chi


Pani sedzina jebla mlotkiem i stadlo sie rozpadlo


a on mial jeszcze tyle do powiedzenia:
pragnal krecic, mataczyc, zmieniac zdanie, wodzic T. za nos, rzucac, powracac, szantazowac, przekupywac, prosic, grozic, awanturowac sie i kajac.
Tyle bylo do zrobienia.


Solidarnosc jajnikow, psia ich mac!



piątek, 18 kwietnia 2008

Nalej sobie jeszcze herbaty, Alicjo

Moja lubic malenczuk. Moja monz lubic malenczuk too.


Jest to jedna z niewielu plaszczyzn na ktorych spotykaja sie nasze, rozbiezne skadinad, stanowiska.
Miedzy nami wystepuje bowiem zbyt wielka roznica plci. I kladzie sie cieniem na naszej dozgonnej przyjazni.


No bo tak:
Jezeli rozmawiam z kobieta to ona mi patrzy w oczy i sprawia wrazenie, ze mnie slucha.
Jesli rozmawiam z facetem to on patrzy mi w oczy i sprawia wrazenie, ze mnie slucha. Pod warunkiem, ze chce mnie przeleciec.


Jesli rozmawiam z malzonkiem to sluchaja mnie jego plecy.
Sluchaja mnie bardzo uwaznie i twierdza, ze maja podzielna uwage.


W zasadzie juz dawno zostalabym lesbijka ale tu znow peszy mnie zbyt duze pokrewienstwo plci. Sensu stricto.


Nie wiem, co bedzie ze mna dalej.



wtorek, 15 kwietnia 2008

poranek krezusa

Sniezna kula biezy w moje goscinne progi, juz jest w ogrodku, juz wita sie z gaska, juz puka do mych drzwi.


Jestem na efekt snieznej kuli teoretycznie przygotowana w stopniu bardzo dobrym.
Nadszedl zatem najwyzszy juz czas na cwiczenia praktyczne.


Rozgrzewka: przebiezka, sklony, wymachy ramion, przysiady, skrety, tulowia.


Po powyzszej krotkiej zaprawie zasiadam do komputera.
Loguje sie na stronie banku.
Forsuje hasla
Krew pulsuje mi w skroniach, mam mroczki przed oczami, omdlewam z rozkoszy na mysl co zobacze.


Sezamy sie otwieraja ze zlocistym szelestem a tam…


7,93


Gram dalej.



poniedziałek, 14 kwietnia 2008

więc chodź, pomaluję ci świat

W TVN trwa wypiekanie seriali.


Seriale te są niczym bułeczki z supermarketu: z wierzchu śliczne, w środku puste.


Najpiękniejsze aktorki z polukrowanymi nogami piją szampana o smaku truskawkowym w towarzystwie najprzystojniejszych amantów o torsach obrosłych w piórka kolibra, jeżdżąc po okręgu limuzynami ze złotogłowiu po ogrzewanych wyspach – truflach.
Wszystko skrzy się i migoce, oraz grają nieprzerwanie najpiękniejsze przeboje, gdyż ton nadaje radio zet.
Całości patronuje Paris Hilton jako ikona stylu.


Fabuła nie występuje. Majaczy tylko (i bredzi) jakis błahy pretekst, coby zaserwować trochu blichtru złaknionej skondensowanego piękna wygłodnialej tłuszczy.


Człek patrzy i oczom nie wierzy, jak pięknie by mogło być, i że Ziemia jest wielką jabłonią.


Zagasza telewizur, a tu, miast rajskich jabłek same psie gówna na trawniku leżą.


I jak tu dalej życ?



piątek, 11 kwietnia 2008

el kaka de la suegra

Mam za soba slaba noc.


Sekretareczka (roz. 42 i dalej rosnie) cwierka mi za sciana a ja mam wrazenie, iz trel ten rozwierca mi czaszke z zamiarem lobotomii, co by moze nie bylo takim znowu bardzo zlym pomyslem.


Sekretareczka jest okazem bardzo zdrowym.
Po tym jak, jakis czas temu, poszla za maz za meza, zdrowie jakby ja rozpycha od srodka i formuluje sie w okazale atrybuty kobiecosci. Takie jak dupa i cyc. Oraz reka noga brzuch. Glowa tu nie ma nic do roboty.


Glowa, na pytanie gdzie jest prezes, odpowiada: S I K A w lazience.


W tej sytuacji lepiej by bylo, gdyby na glowe narzucic koc. Tlumil by jej odruchy zwierzen. Moze wowczas zabrzmialo by to jak: „wtyka Marzence” a to juz jest czynnosc, na ktora mezczyzni patrza sobie wzajemnie przez palce.


Skad to wiem?


Do Kota zadzwonil ojciec jego a tesc moj.
Tesc nie jest mezem tesciowej. Pojal za zone inna tesciowa, ktora nota bene weszla juz plynnie w przedzial wiekowy poprzedniej tesciowej wiec sie, jakby, slabo oplacilo. Zawsze to jednak jakies urozmaicenie.
Tesc od malenkosci wykazywal wzmozona sklonnosc do tesciowych, zwlaszcza duzo mlodszych od tesciowej. I lubil zeby ich bylo duzo i zeby szlochaly jak je rzuci.


la digresjon: on byl staly tylko one sie zmienialy stanislaw jerzy lec.


No wiec dzwoni i zadaje pierworodnemu standardowy zestaw pytan:


jak zona?
jak dzieci?
jak dziewczyny?


Na co Kot (grajac na zwloke): dzieeewczyyynyyy?


Na co tesc: No wiesz (mrug) dziewczyny, ten tego ten, dziewczyny (mrug, mrug), no wiesz.


Kot: Aaa, dziewczyny! Dziekuje, dobrze.


I tu troskliwy ojcicec ojciec rzuca synowi garsc rad zaczerpnietych ze steranej przez kobiety (tesciowe) glowy.
Ze ma zawsze uprzedzac, ze to bez zobowiazan, zeby sie toto nie przyczepilo.
A jak uprzedzi to sie toto i tak zawsze przyczepi.
Wiec ma  b a r d z o  uwazac.
Itepe.


A co na to Kot?


A Kot na to (na stronie): Aaa, kurwa, bede musial ukrywac przed ojcem, ze jestem pedalem!



czwartek, 10 kwietnia 2008

Nie na temat

Podobno modnym jest ostatnio wynurzanie sie w temacie biustu.
Albo chociaz biustonosza jakby ktos biustu nie nosil a ponosic usilnie pragnal.
Sprawa tyczy wszystkich bez wyjatkow, bo w dobie zrownywania plci, cycki moze ponosic kazdy.


Dowodem niech bedzie skonstruowany ongi przez obojnaczy duet Kocica-Hilary limeryk na pol:


Intelektaulista legnicki
Lubil sobie wypychac cycki
Idac raz na narade
W cyc wpakowal Illiade
Twierdzac, iz jest to zart. Homerycki



Taki sobie. Mamy na koncie bardziej ale nie ma tam nic o biuscie
wiec nie na temat.


Nie na temat.




środa, 9 kwietnia 2008

wedkowanie

Ile kosztuje kilogram delfina?


Podobno delfiny maja zbawienny wplyw na osoby w depresji
a na calego mnie nie stac.
I ktora czesc wybrac?


Od szynki?



wtorek, 8 kwietnia 2008

wyrazam siebie w odkurzaniu samochodu

Przezywam.
Miewam niezapowiedziane ataki przezycia i przezywam.


Na dzien dzisiejszy tematem jest:


Nie mam cierpliwosci.
Nie mam cierpliwosci do dzieci, do rodzicow, do mezow.
Do komputerow.


Wszyscy powoduja u mnie slowotok inwektyw.
Werbalny i pozawerbalny.


Mezowie trwajacy radosnie w oczekiwaniu na efekt snieznej kuli.
Synowie dybiacy na mnie na kazdym kroku aby mnie ostekac.
Matki pograzone w autyzmie, zgadujace moje mysli w trakcie mojej wypowiedzi. Zgadujace zle, dodam gwoli wyjasnienia.
Ojcowie furiaci po ktorych niechybnie odziedziczylam brak cierpliwosci do ojcow furiatow.


Czemuz ach czemuz?



poniedziałek, 7 kwietnia 2008

styry konie

Zastanawiam sie skad moj stary bierze takie niczym nieuzasadnione poklady dobrego samopoczucia.
Musze obadac czy aby przypadkiem nie jest w tym wzgledzie wampirem optymistycznym moim i jeszcze kilku.
Popatrze tu mi zaraz z bliska czy nie jestem podlaczona do jakiegos akumulatora czy generatora cyklofrenii.


A temczasem doznalam zaskoczenia.
Siedze sobie siedze, pracuje pracuje, slucham lasta slucham, az tu naraz kapela ze wsi warszawa pojechalo.
Bardzo ten.
Przepoczwarzam sie czy co? Od malenkosci folk wywieral na mnie natychmiastowe dzialanie wkurwiajace a tu taka niespodzianka.


Tak, tak.
Maja racje.
Wszyscy jestesmy ze wsi.


NAWET ja.



sobota, 5 kwietnia 2008

paszteciki pięciu smaków

Ostatecznie wykrystalizowalam sie za sprawa pobliskiego sklepu spozywczego.


Sklep ten, choc calkiem nowy i samoobslugowy, charakteryzuje sie sporym rozgardiaszem owocujacym tym, ze zawsze cos smakowitego zawieruszy sie w magazynie i jest potem w przystepnej cenie eksponowane z adnotacja krotkie terminy.


O ja cie, ja cie! I codziennie nowe niespodzianki!


I tak w dniu wczorajszym nabylam ekskluzywny ser feta, paczke szprotek wedzonych, dla pociech danonki i trzy surowki dla zdrowotnosci.


I jeszcze wczoraj sie lekko krepowalam swych plebejskich sklonnosci, nieprzystajacych do kreowanego dynamicznie wizerunku kobiety luksusowej.
Tego, ze po wejsciu do sklepu moje krnabrne oczko, miast wedrowac w kierunku towarow delikatesowych, pelzlo na polke z przecenami.


A od dzisiaj jestem z niego dumna: grzeczne oczko ladne oczko!
Bo teraz wiem, kim jestem.
Jestem mianowicie freeganka.


Czy raczej jestem na dobrej drodze do nia sie stania, gdyz szanujacy sie freeganie wyzeraja ze smietnika.


Ale sie rozwijam.



piątek, 4 kwietnia 2008

Daj ogien i skreta, snia mi sie bliznieta

W zwiazku z pojawiajacymi sie zarzutami o postepujaca pauperyzacje bloga przejawiajaca sie rzekomo w jego lakonizacji a nawet przeistaczaniu sie w haiku, spiesze doniesc, ze nieprawda jest jakobym nie potrafila pisac wyczerpujaco o sprawach.


Dowodem na to niech bedzie list do Hilarego z czasow, kiedy wystepowaly u mnie synapsy pod chmurnym, niskim niebem czaszki:



Drogi Dziadziu!


To ja, Twoja podstarzala Wnusia! Jak zdrowie, czy podagra Dziadzia nie udręcza? Ja w zasadzie nie tyle w sprawie Dziadziowych demencyj, co w zupelnie innej.


Otoz malzonek moj, poslubiony mimo protestow jego matki, znalazl zatrudnienie w Warszawie, lecz stale wybrzydza na drogie i pluskwiaste miejsca zamieszkania, ktore mu sie proponuje.
I w zwiazku z tym bedzie chyba mieszkal w przyczepie kempingowej marki Niewiadów, jakich skądinąd wiele na ulicach naszej, wschodniej w swym anturażu, stolicy. Rzuci sie napis „Hot-Dogs, Pończochy, Spinki do wlosów i Pasty, Artykuły dla kanarków” I nikt sie nie zorientuje, ze w srodku Kot zamiast powyzszego, a jesli do tego za szybka pojawi sie odręcznie nakreślona kartka RENAMENT, to na pewno nikt go nie bedzie niepokoil.
Jezeli jednak istnialaby jakas ewentualnosc, iz dziadzio znalby kogos kto znalby kogos, kto z kolei slyszalby o kims, komu mowiono o kims innym, kto widzial raz kogos, kto przechodzac obok przystanku zobaczyl swojego z dawien dawna nie widzianego znajomego, który mial najswieższe wiadomosci o kims ze swojej mlodosci, kto ożeniwszy sie przed wojną z panną niższą stanem, i popełniwszy w ten sposób mezalians, spowodowal, ze jego ciotka doznala na wieść o tym udaru mózgu, co zaowocowalo tym, ze wkrótce zmarla, ale to zupelnie inna historia, no więc ten ktoś poznal latem kogos, kto mowil, że jego byla żona, aktualnie żona kogoś innego, jakiegoś, skądinąd, zupełnie obcego czlowieka (kto to widzial!), no więc ta zona slyszala w pracy, przez ściankę działową w ubikacji, jak ktoś odebrał dzwoniący telefon I powiedzial: nie, pomylka, a potem wyszedl nie umywszy rąk, ale upuścil karteczkę z napisem: „Potrzebujesz spamu? Napisz do nas. Przyślemy bezpłatnie każdą ilość”. I ona tę karteczkę podniosla I schowala do kieszeni, tak zupelnie odruchowo I wyszla zapomniawszy o niej na smierc. Wrocila do domu, zrobila sobie omlet i poszla spac nie zagladajac do kieszeni. I szczerze powiedziawszy nie zajrzala do niej po dzis dzien. Pewnie zajrzy kiedys przy okazji jakichs wiosennych, powiedzmy, porządków w szafie I zupełnie nie będzie wiedziala skąd ją ma I po co I ją po prostu zemnie I wyrzuci do śmietnika.


Ale, abstrahując, pragnę zapytać Dziadzia czy nie słyszał może Dziadzio o jakimś mało przykrym mieszkaniu do wynajęcia? Takim coby sę charakteryzowało w miarę dogodnym dojazdem w okolice Kolumny Zygmunta, niekoniecznie zaraz w Jankach lub Łomiankach?
A jeśli nie Dziadzio, bo z racji starczej głuchoty mógł Dziadzio siłą rzeczy nie słyszeć, to może ktoś bardziej rześki spośród Dziadzia współpensjonariuszy? A może pielęgniarz jakiś atletyczny, salowa nieco bardziej uprzejmna, lekarz geriatra, którego eksperymenty z wszczepianiem pod powiekę zardzewiałych kapsli po piwie dziadzia nie obejmują?
Bardzo proszę aby dziadzio nie dal sie sklerozie i popytal, to tu to tam.
I niech no mi Dziadzio przyśle tu zaraz numer swego telefonu bo nie ma takiego numeru.
Z wyrazami dozgonnej czci.


Kochająca Wnusia


I co, a nie mowilam?



czwartek, 3 kwietnia 2008

no i jak tu nie jechac

Jechalam autobusem.
A potem spalam na kanapie gdyz stracilam od tego przytomnosc.


Calkiem juz zapomnialam jak to jest oddac sie komunikacji miejskiej.
I to akurat teraz, kiedy komunikacja miejska za sprawa komornika zabiera chleb i buty moim niewinnym dziatkom i kiedy poprzysieglam sobie w duchu, ze nigdy wiecej ani grosza tym smierdzacym spalina padalcom.


A tu naraz moj maz zarzadal swojej polowy mojego samochodu. I musialam dac, no bo co.


Dalam i pojechalam.
Nie tak od razu wszakze, bo gdy tak stalam na przystanku bez parasola spadly na mnie grad i szarancza.


Komunikacja miejska posiada obok rozliczlicznych zalet same wady.
To samo okno, ktore sie nie zamyka zima, latem sie nie otwiera.
Czytac sie nie dalo bo mglilo w szczewiach – grzali az mi futro falowalo.


Z niewatpliwych zalet moge wymienic te, ze nie jechal z nami menel.
Z menelem to jest zawsze rosyjska ruletka. Tu ma zastosowanie rachunek prawdopodobienstwa oraz silnia.
Proporcja jest taka, ze w naszej aglomeracji jeden menel przypada na piec srodkow transportu.
W stolicy na jeden srodek transportu przypada pieciu meneli.
Wyniki badan odnosza sie do okresu jesienno-zimowego zatem stoleczna komunikacja posiada w tym czasie piec razy mniej zalet niz tutejsza.


Zaprawde powiadam wam, trudno to sobie wyobrazic.


P.S. Media donosza, ze ksiadz Edward puscil na komputerze film pornograficzny a potem rozebral sie do polowy. Nie uscislily do ktorej.



czendzys

Nadejszla w zasadzie wiosna i nalezaloby posprzatac w domu, w zyciu oraz w blogu.


Dom nalezaloby zburzyc i w to miejsce postawic nowy z uzyciem ytongow.


Zycie nalezaloby zburzyc i postawic w to miejsce nowe z uzyciem ytongow.


Bloga zas trzeba by odziac graficznie.
Ide rysowac kocice.
Papierosy.
A.



środa, 2 kwietnia 2008

Sceny z zycia malzenskiego

Spotkalam wczoraj kuzynke Tabazy.
Kuzynka w ciazy i z synkiem w koszyku pchanym przez meza.


Kuzynka rzecze: To moj maz a to Tytus.
(w brzuchu pewnie siedza Romek i A’tomek)


Ja na to: Rany, jaki Tytus jest podobny do twojej siostry! Jestes pewna, ze twoj stary nie kombinuje na boku z twoja siostra?


Nie wiem czemu jej to nie rozbawilo.
Pewnie kombinuje.



wtorek, 1 kwietnia 2008

Jest ktos, kto mnie rozumie!

Znowu mnie kizia pod ziobrami.


To wiosna. To na pewno ona. Musze sie miec na bacznosci.


I chyba mam AMS (i nie o reklame zewnetrzna tu chodzi)
Jest cos takiego? After Menstrual Syndrome?
Albowiem dzis wzruszylam sie do lez sluchajac jak polozna Jeanette
Kalyta przekonywala mnie w reklamie radiowej, ze Lactacyd jest dla
kobiet wyjatkowych. „Takich jak ty” powiedziala. A we mnie serduszko zatrzepotalo jak maly ptaszek.


Takich jak JA!


JA!
MNIE!
MNIE!
MNIE!
MNA!
MNIE!
JA!