wtorek, 22 września 2015

ze śmiercią jej do twarzy

Wczoraj chłop by mnie zabił na pasach.

Przechodziłam grzecznie prowadząc rower i jednocześnie zerkając ciekawie, czy kierowca z prawej strony mję uwidział, gdy wtem z lewej usłyszałam pisk opon, ujrzałam dym i poczułam smród palonej gumy. Zatrzymał się literalnie pół metra ode mnie.

Taka przygoda.

W domu mówię do męża: Kochanie, ledwo uszłam z życiem, chciano mnie przejechać na przejściu dla pieszych...

Na co mąż, wyraźnie zaaferowany: No, no, słuchaj, ZROBIMY KARTOFLE DO GULASZU?

Wot' męska ępatia.

W niczym się zresztą nie różni się od żeńskiej. Kiedyś mój mąż (ten od kartofli) zadzwonił, jak się później okazało, z miejsca wypadku i takim głosem przejętym wyrzucił z siebie: ŻYJĘ!

Co ty powiesz? - odrzekłam sarkastycznie - Też mi nowina!

Tak, że, ten - żywy martwego nie zrozumie.