Wczoraj chłop by mnie zabił na pasach.
Przechodziłam grzecznie prowadząc rower i jednocześnie zerkając ciekawie, czy kierowca z prawej strony mję uwidział, gdy wtem z lewej usłyszałam pisk opon, ujrzałam dym i poczułam smród palonej gumy. Zatrzymał się literalnie pół metra ode mnie.
Taka przygoda.
W domu mówię do męża: Kochanie, ledwo uszłam z życiem, chciano mnie przejechać na przejściu dla pieszych...
Na co mąż, wyraźnie zaaferowany: No, no, słuchaj, ZROBIMY KARTOFLE DO GULASZU?
Wot' męska ępatia.
W niczym się zresztą nie różni się od żeńskiej. Kiedyś mój mąż (ten od kartofli) zadzwonił, jak się później okazało, z miejsca wypadku i takim głosem przejętym wyrzucił z siebie: ŻYJĘ!
Co ty powiesz? - odrzekłam sarkastycznie - Też mi nowina!
Tak, że, ten - żywy martwego nie zrozumie.