wtorek, 12 października 2010

ani-ani

O co chodzi z tym sportem?



Bo, weźmy, jadę dziś rano na zakład i mówią, że we krwi sportowca znaleziono cząsteczki, ziarenka czy inne elementy, plastiku.

I że to może nie doping, niemniej świadczyć może o transfuzji krwi.



(A może o zjedzeniu bałtyckiego dorsza? Podobno torebki foliowe wrzucone do morza rozkładaja się na plankton, który następnie wdychany przez dorsza mógł się, przecież przedostać do krwioobiegu sportowca. Tak?)



A jeśli krwi, to czyjej? Pobranej od lalki Barbie? A może od właścicielki silikonowych cycków? Od Dody? – sama widziałam zdjęcia na pudlu: Doda siedzi i krew toczy do wora. Plastikowego zresztą.

Zatem sportowcowi przetoczono najprawdopodobniej krew Dody i on teraz ma osiągi. Sztuczne zresztą.



Doping – antydoping: sterydy anaboliczne, syrop pini, potrawka z płodów ludzkich, krew Dody Elektrody, aborcja, wąsy, brody, rosnące i zanikające penisy, ukradkowe zmiany płci, badanie krwi, moczu, chromosomu Y, czy jest.

I nadludzkie wysiłki, treningi, kontuzje, zawody, krew (Dody), pot i łzy. Poranne wstawanie. Jazda autobusem na basen szósta pięć. Biegi przełajowe deszcz nie deszcz.



Po co? Zapytuję? Po co się tak męczyć?



Skoro sport nie ma nic wspólnego ze sportem, czy nie lepiej by było go po prostu zlikwidować?

I zamiast udawac, że to sport, zalegalizować doping i urządzić mistrzostwa świata w dopingu: Kto zeżre więcej prochów i nie wykituje – ten wygrywa. Której z pań urosnie dłuższa broda, ta uzyska tytuł miss igrzysk olimpijskich, który z panów przekroczy dwa metry w karku – mistera.


Takie zawody to by było dopiero widowisko, a nie takie pitu-pitu, jak w przypadku rzekomego sportu: nareszcie można by zacząć mówić o nadludzkich możliwościach, o niezwykłych osiągnięciach naszych dopingowców.



No, ale może mój postulat nie jest jedynie słuszny, osobiście bowiem sportu nie uważam.



Na szczęście nie jestem jedyna, jest jeszcze N.

N. mianowicie, skruszona raz utratą gościnności spowodowaną nadużyciem wina czerwonego, przesłała mi liścik z przeprosinami i propozycją: Może jakaś kultura? Kino, teatr, galeria sztuki?

Odpisałam, że bardzo żałuję, lecz zaraz wyjeżdżam, a zresztą kulturą się brzydzę.

Na co N. odpisała, że faktycznie, kultura to ohyda, lecz jeszcze gorszy jest sport.



Najgorszy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz