Odnioslam ostatnio duzy sukces w dziedzinie pozycia.
Byly mianowicie swieta a ja dopiero wczoraj koniec koncow dostalam szalu.
Po czym, kiedy maz imputowal mi, ze jestem wariatka i powinnam sie leczyc psychiatrycznie (swoja droga ciekawi mnie skad znal te formule, ktora mi tak sprawnie wyrecytowal) odrzeklam, ze mam PMS i moze mi naswistac w swietle najnowszych badan naukowych.
Pieeekne czasy.
Wytraca sie wrogowi popularny argument o wariatce z reki i hulaj dusza piekla nie ma. Gdyby nie odkrycia w dziedzinie medycyny pewnie dalabym sie namowic na te chorobe psychiczna. A tak to nie musze.
Ponadto moj dziesiecioletni syn jest nihilista i gdy jest modelowany pedagogicznie pod jakims katem mamroce pod nosem: w dupie to mam.
Coz moge dodac?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz