Chyba sie rozhisteryzuje.
Bo wyglada na to, ze bede latoś obchodzila urodziny w gronie.
Odwyklam, gdyz, jak mowi moja mama, jestem Calineczka, ktora wyszla za maz za Kreta, co sie rozumie samo przez sie.
I teraz nagle grono.
Moja ulubiona Sasiadka-Wariatka mnie podeszla i sie wygadalam, ze to juz w PONIEDZIALEK.
A mialo byc tak romantycznie: siedzielibysmy sobie, jak co roku, samotnie w ponurym zakatku, wilgotnym i smutnym i paczyli w telewizor.
Fajne powtorki leca.
A tak co? Musze ustalic menu, zamowic katering, lokaja, kelnerow, dekoratora wnetrz, serwis sprzatajacy, florystke, masazyste, fryzjera, wizazyste i speca od feng szuji.
Oraz, jezus maria, mi sie przypomnialo, ze musze szybko dziecko ochrzcic, bo mi sie do becika nie zmiesci!
…
Wiadomosc z ostatniej chwili: stary sie obrazil, kiedy oznajmilam, ze przybedzie grono, po dziesieciu latach zaloby spowodowanej tym, ze go poznalam.
Czy slusznie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz