czwartek, 2 października 2008

samsung vs reszta swiata

Kroil mi sie romans, ale zgasl.
To znaczy, gdybym podsycila, to moze cos by z tego bylo, ale chyba jednak nie bedzie.
Z akcentem na chyba, gdyz zdusilam w zarodku.


A bylo to tak.
W dniu wczorajszym otrzymalam nastepujaca krotka wiadomosc tekstowa, cytuje:
„Jak zdrowko Piekna?”
A poniewaz numer telefonu, z ktorego otrzymalam SMS, z wygladu nikogo mi nie przypominal, odpowiedzialam chytrze pytaniem na pytanie:
„A kto pyta?”
Odpowiedz brzmiala: „Jak to, nie poznajesz?!?!?!”
Tu juz poczulam wyraznie, ze moja chec podjecia dialogu chyli sie ku zeru, lecz podjelam jeszcze ostatnia, desperacka probe i zapytalam lakonicznie:
„Po czym mam poznac?”


Odpowiedz dala mi jasno do zrozumienia, ze oto, niestety, 40 groszy w dupie, brzmiala bowiem nastepujaco:
„Po chrakterze pisma wyszloby, ze jakis samsung”.


Fak. Nieee! No, dlaczego mnie to spotyka?


Oto najlepszy dowod, ze niektorych spraw nie nalezy przesadnie drazyc, gdyz w wyniku intensywnej eksploracji mozna sie podle rozczarowac.
Otrzezwilo mnie przy trzecim, a gdybym poprzestala na drugim, moglabym dozyc do emerytury na pieknym wspomnieniu dwoch esemesow, ktore mogly sugerowac,
ze it could be the start of something great.


A tak to dupa. Sory, ale mi sie nie chcialo inwestowac kolejnych 20 groszy w ten zwiazek.


Potem przyszedl nastepny naperfumowany liscik i pograzyl mnie w otchlani rozpaczy: „zajeta, czy latwo sie zniechecasz?”


Kolejny mnie dobil i ostatecznie pozbawil zludzen: „jak zwykle nieprzystepna”


Przemilczalam ten moj osobisty dramat.


Dzis bylo nieco mniej potwornie, gdyz przyszedl tylko esemesik o tresci: „milego dnia” ale i tak juz wszystko stracone, moim zdaniem.


A moze to byl orange, a reszte wymarzylam?


Przypomnialo mi sie natomiast, jak to w czasach licealnych, dzwonilysmy z T. do przystojnych kolegow naszych kolegow i oswiadczajac, ze u nas nie ma cieplej wody pytalysmy, czy mozemy przyjsc do nich sie wykapac.
Taki zart.
Tez zabawny, nieprawdaz?


Az tu naraz deja vu.


Mlodziez ma w dziejszych czasach niograniczone pole do nawiazywania znajomosci o podtekscie kapielowym i bez.


Jakby rozczarowan w moim bujnym zyciu nie bylo az nadto, bedac ostatnio w bankomacie spotkalam calkiem niebrzydkiego faceta z niebieskookim psem.
I gdy tak oboje dokonywalismy operacji, pies, jak to pies, bez ceregieli wsadzil mi nos w tylek (kocham je za to!).
I zamiast naglego wybuchu romantycznego uczucia od pierwszego wejrzenia, zamiast slow
„halo, przepraszam, upuscila pani stan konta, mademoiselle”
i spotkania czworga drzacych ócz i dloni
bylo:


CHODZ, NIE NIUCHAJ.


Cos nie mam szczescia do mezczyzn.



1 komentarz: