Nie ma we mnie miłości bliźniego.
Bo tak: sterczę dziś bladym świtem w banku a przede mną dama, dokonuje wpłaty (swoją drogą, kupę sałaty dana dama otrzymała pod choinkę).
Zatem stoi, stoi, dokonuje, a ja słyszę swoje myśli:
Zgiń, przepadnij, wyfiokowana piczy w kurwokozakach z metką. Se odlep!
Tak oceniam bliźniego swego!
Źle! Źle i niedobrze.
Nie ma we mnie pośpiechu, by kochać tę lampucerę, tak szybko odchodzi. Przeciwnie! Blokuje okienko, wpłatomat nieczynny, drobi na szpileczkach prima moda dolce gusto, z torebusi dobywa pliki walorów, pazurem stuka w końtuar. Nienawidzę jej serdecznie, spieszy mi sie na zakład.
Myślę o niej źle.
Grzech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz