Trwaj roku szkolny, jesteś piękny!
Jest szósta trzydzieści, nadaję z kuchni, zaspana i rozczochrana dojadam tosta po dziecku. W bonżurce. Dziecko jest stare, a co za tym idzie i ja jestem stara, ale to temat na inną rozprawkę.
Zatem stary Aramaj chodzi do szkoły. Bardzo rano, bo nie do takiej zwykłej, tylko do wyścigowej. Dla szczurów. W centrum.
- Zwariowałaś? – zapytała mnie oburzona eeewa dowiedziawszy się o tym wstydliwym fakcie – Posyłasz dziecko do szkoły wyścigowej? Czy tobie jest zimno?
- To był jego pomysł – odparłam w odruchu samoobrony – To jemu zimno! – Zgoniłam szybko na Aramaja.
Pobudki, dla których wybrał on szkołę wyścigową nie są dla mnie do końca jasne. Być może pragnie rozbić jej struktury od wewnątrz. W każdym razie powiedział „A”, przeszedł adekwatne testy z bardzo wysoką lokatą, więc powiedzmy, że jestem spokojna. Jak wieś. I wesoła. Uregulowałam za mundurek, zwrotów nie przyjmują. Amen.
Dręczy mnie tylko niepokój, że to dziecko podmieniono w szpitalu. Po ogłoszeniu wyników testu, kiedy okazało się, że szukać go należy u samej góry bardzo długiej listy podzieliłam się nowiną oraz obawami z Fantą. Że zdało, i że ani chybi podmienione. A Fanta podeszła do sprawy kompleksowo. Odparła, że gratulacje: dla dziecka, że tak ładnie zdało i dla położnej, że tak sprytnie podmieniła.
Sprytnie czy nie, teraz jestem niewyspana. I Aramaj też. Wczoraj w drodze powrotnej ze szkoły zasnął w tramwaju. Obudził się na pętli, gdzie kimał od z górą dwudziestu minut. Tramwaj zamknięty. Motorniczy w pobliskiej budce pił kawusię. Wypuścił. Pogratulował twardego snu.
Sam Aramaj był przeszczęśliwy, jako że uwielbia pojazdy szynowe. Na granicy manii. Już dawno zapowiedział, że zostanie maszynistą.
- Dobrze – odrzekłam autorytarnie – ale musisz najpierw skończyć studia, a potem możesz się dowolnie zmarnować.
A dziecko (pamietajmy, podmienione) na to:
- Tak jak ty się zmarnowałaś?
Jego biologiczni rodzice muszą być wyjątkowo wrednymi ludźmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz