Zatem kupili my foku i od razu stres.
Wczoraj postawiłam swą tłustą, wysrebrzoną, gadającą ludzkim głosem elegantkę tam a tam. Dziś rano przylepiłam policzek do szyby by zaczerpnąć ukośnie oczami radosnego widoku. Pacze – nie ma! Łomatko!
Lece do starego – Dzie jest foka?! - pytam dyszkantem.
Stary, głupio, przez sen – Jaka foka?
- Jak to jaka?! MOJA FOKA!
- No stoi. Tam. – mamroce.
- Jak stoi, jak nie stoi! – omdlewam - Przestawiłeś?!
- Przestawiłem.
Nocą z baku zginęło 50 kilometrów paliwa.
P r z e s t a w i ł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz