wtorek, 11 października 2011

wtyłwzrot

W zasadzie wszystko po staremu.


Chociaż nie – dzieci maja dziury w zebach, a nie miały. Czyli ich uparta polityka niemycia zębów przynosi pożadąne skutki. Świetnie.


Zatem ergo wszystko świetnie.


Nadal jestem niewyspana, ale o tym nudzę od stu notek, więc postanowiłam w ramach samodyscypliny wiecej o tym nie wspominać.
Ot, napiszę kilka somnambulicznych bredni to i tak będzie wiadomo.


Idzie zima. Pies jej mordę lizał. Nie przepadam, ale o tym już chyba też wspominałam.


Wszystko już było. To teraz zrobimy postmodernę i będzie powtórka. Ile to już zim Was męczę? Czwartą? Piątą? Jako że są dwie zimy w roku kalendarzowym, ta na poczatku i ta na końcu, to w sumie nie wiem, chyba ósmą. Lub dziewiątą. Dziewięć zim i cztery lata. Trochę dużo. Czy nie za dużo?
Czasem mnie to leciutko żenuje, że ja tak tu sobie bredzę, a Wy to musicie czytać. Wtedy nagle chmurnieję i jakby dnia ubywa, i ptak czarny samozwątpienia napada mję na czoło jasne i myślę wonczas: Weno weź! Trochę samokrytycyzmu szczyptę!
Ale potem myślę sobie: Ach comitam! W końcu żadnych ważkich treści nie przekazuję, nie kształtuję gustów, nie wpływam na ogląd, nie modeluję poglądów. Zatem może być.
A potem znów: Tak być nie może! Tak o niczym. Powinno być o czymś! Tylko o czym? O sianie we łbie? O słomie w butach?


Ach, ta kokieteria a rebours. Uwielbiam ją u siebie. Jest genetyczna. Moja babcia Nastka też to miała: kupowała sobie meble do jadalni i podczas prezentacji wiła się, że no kupiła, owszem, ale takie brzydkie! Takie brzydkie!
I tu następowały gromkie zaprzeczenia ze strony gości, że wcale niebrzydkie, że wygodne, że forma ciekawa. A i niedrogie, no ładne. BARDZO ŁADNE.


Więc ja tez to mam. Tarzam się w smole, potem opierzam i tak ucharakteryzowana wystawiam na widok publiczny. Gdy tymczasem naprawdę jestem śliczną brunetką metr siedemdziesiąt sześć, 90-60-90, dwadzieścia cztery lata, studiuję marketing i zarządzanie na uniwersytecie warmińsko-mazurskim, interesuje mnie czytanie książek oraz głod na świecie.


Żal mi tylko trolli. Bo nie przychodzą. Wszystko skutkiem samostrollowania. Troll przybywa ze swą bezcenną masą krytyczną tylko pod warunkiem, że jest co skrytykować, opluć zmiażdżyć, a jak człowiek sam się w łajnie wytarza, to po co?


Zatem może powinnam nieco zmienić koncepcję wypowiedzi. Zarzucić smutne opowieści o grubej dupie, krótszej nodze i niedoborach i przejść na tryb mentorsko-pokazowy?


Przemyślę to, przetrawię. No, nie powiem, że się z tym prześpię, bo wiadomo.


Na poczatek zatem headline w nowym stylu:


Trzynaście lat i ani jednej dziury w zębie. Ha!


Ktos tak potrafi?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz