poniedziałek, 17 września 2012

metoda wodna

Zastanawiam się, czy mam właściwie jeszcze coś do dodania.

Cały czas drepcę w miejscu, warzę się powoli w tygielku swojego własnego wkurwienia, ale po co się dzielić tym trującym oparem? Po co to komu wdychać? Nie wiem.

Nic mnie niczego nie naucza, żaden przykład, żadna sytuacja. Jestem niereformowalna, jedynym ratunkiem jest lobotomia, ale to jest jednak ostateczność i niesie ze sobą pewne skutki uboczne. Mój mózg cały czas truje mi dupę, czasem daję się zmanipulować i wtedy wpadam w drżączkę, innym razem przyłapuję go na tym i wyszydzam go szkaradnie - Jasne, jasne: śmierć, choroba, wypadek, trumna. Of kors, ty durny narządzie. Odpierdol się!!!

I przez chwilę jest, powiedzmy, trochę lepiej, mózg milknie zawstydzony, ale kto ma oczy do patrzenia i nos do dłubania, ten wie, że z mózg jest jakkolwiek do myślenia i że jeszcze nikt z nim na tym polu nie wygrał, no chyba, że jogin jaki, medytator nauczony dusić myśl w zarodku, coby się w nim nie kołatała.

Więc przymykam tu oczy, dziecię, weźmy, samopas puszczając na rozszalały ocean samodzielności. I generuję te schizoidalne obrazy, scenariusze rodem z faktu superekspresu, w czym się również niczym nie różnię od swojej teściowej, której nienawidzę, ergo nienawidzę siebie, z tą różnicą, że mnie mąż nie chce rzucić, nie rozumiem dlaczego, a może chce, może już mnie rzucił, ale nic nie powiedział, no bo przecież z takim potworem, którym rządzi mózg z hormonami jeszcze nikt nigdy by nie wytrzymał.

A więc rzucił mnie mąż - wiedziałam! Mój mózg mi to podpowiadał, czy raczej ja to wmówiłam mózgowi, bo jeśli ja powiem mózgowi, że on mnie rzuci, to mnie to nie obejdzie, jeśli faktycznie rzuci, albo już sama nie wiem, o co w tym chodzi, ten mózg nie daje się objąć rozumem, niszczy mi życie i jest podobno taki poradnik - jak żyć z mózgiem i nie zwariować, ale nie ufam poradnikom - przeczytałam kilka jak nie zatłuc nastolatka, a i tak nie dalej jak wczoraj znowu było mordobicie. Bo on ma swoje hormony, a ja swoje i doskonale wiem, jak to jest, kiedy one zalewają oczy wraz z krwią i pozbawiają człowieka zdolności trzeźwego myślenia. Więc szamoczemy się po omacku i nikt tu nie jest mądrzejszy i nie jest matką, synem, oboje mamy atak mózgojeba i gramy w moje na wierzchu. Oczywiście nikt nie wygrywa i jest gorzej i gorzej i mnie boli piącha, a jego ryj i tylko czekać, kiedy będzie odwrotnie.

A przecież obiektywnie rzecz ujmując jesteśmy oboje fajnymi ludźmi i do niedawna nasze stosunki układały się zgoła inaczej. Czego nie można powiedzieć o mojej koleżance, która, będąc matką trzy i pięciolatka pragnie usilnie ich zderzyć główkami, w momencie gdy obaj rzucając w nią butem plują i krzyczą, że jest głupia, a przecież znam dziewczynę i wiem, że głupia nie jest, że nie mają racji. Ale nie wiem, i ona nie wie, gdzie wystąpił błąd. Chciałyśmy dobrze, nadal chcemy, a wychodzi jak zwykle, choć istnieje wola, by zło dobrem zwyciężać, to jednak gdy żyłka pęka nie ma już odwrotu i wszyscy oni są hardzi i idą na czoło i rozbijamy się o siebie tworząc malownicze rozbryzgi, ranimy się, choć kochamy się nad życie i tylko nie mówcie mi o psychologu, bo już raz byłam, kazał sięgać, gdzie wzrok nie sięga, ale ja jestem za słaba, żeby tam spojrzeć, bo to by była tylko woda na młyn mojego mózgu. Dalejże mógłby napierdalać ile wlezie.

Że wszystko źle. I że a nie mówiłem.

13 komentarzy:

  1. oftopik: właśnie zacząłem dziś czytać "Metodę wodną" Irvinga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no zajebiście to ujęłaś....ten żywot:)

    OdpowiedzUsuń
  3. jesu, jeszcze TO mnie czeka?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no, jeśli nie jesteś wariatką, to nie bój nic :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [jak to usunięty przez autora? że niby przeze mnie?]

      w takim razie i ja zgubiona :/ ale gdzie tam, ja jeszcze wierzę, ze u mnie będzie pięknie... wrócę za dekadę i się wyspowiadam ;)

      Usuń
  6. napieprzanki z progeniturą to taka karma i niby dlaczego akurat Ciebie miałyby ominąć, hę? ;-P

    ale co z tym mężem? że opuścił w matczynej wychowawczej niedoli czy jak?

    bo on się czasami przydaje - jak para puszcza uszami, dzieci kieruję do niego, co skutkuje tym, że spokój i radość życia wraca. dzieciom. a jak on to robi? prościutko - pozwala na to, na co ja nie.

    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  7. Co by tu jeszcze dodać... Mądrego. Albo mondrego.
    No to dodam: jak dla mnie wszystko jest w normie. Życie po prostu takie jest. Takie właśnie, a nie takie, jak bajkach o królewnie, królewiczu i królewiątkach.
    A ja już miałam nadzieję kocico, że coś Ci jednak dolega, i tym samym moje wątpliwe ego urośnie:)
    A tu dupa.....
    btw - fajnie, że jesteś na blogspocie, bo mnie te bloog, czy jak mu tam było, wkurzał niepomiernie :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Cholera jasna, ja pierdolę.
    Mam mózg z tej samej partii produkcyjnej.
    Ewentualnie mamy ten sam sort zawirusowania uaktywniajacego się w tych samych momentach albo porach roku.
    Lobotomia nie pomaga.

    OdpowiedzUsuń
  9. OGŁOSZENIE PARAFIALNE

    Albo wręcz przeciwnie, bowiem obrazoburczy tytuł publikacji nie idzie po przenajświętszej linii, jak sądzę, a brzmi on:

    POTĘGA TERAŹNIEJSZOŚCI

    Eckhart Tolle

    Traktuje o tym, jak pozbyć się mózgu.
    Czytam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przywloklam sie po lince od Psiapsioly i pozwolilam przeczytac wszystko, a nawet dwa razy. Wstepuje do fanklubu,zostaje wielbicielka i nawet chyle czolka nad kunsztem przekazu.
    a ten post obudzil wspomnienia przeszlosci,koszmary hormonalne i to z udzialem hormonow nienalezacych do mnie,choc przekazanych ze mnie we wlasnej osobie i na wlasne zyczenie.
    Oj jak bardzo rozumiem ten bol, a jak sie ciesze, ze mam juz go za soba. I tez probowalam naprawiac mozg u psycholga,wertowalam hamerykanskie poradniki jak zabic nastolatka i nie zostawic sladow. i nic.
    a blad polegal na tym,ze rowniez uwazalam,ze kto ma oczy do patrzenia i nos do dłubania, ten wie, że z mózg jest jakkolwiek do myślenia. a wlasnie ze nie.
    otoz nastolatki maja oczy do patrzenia.owszem.nos dlubania. a jakze. dupe zeby miec w niej wszystko(wlacznie z mozgiem) i uszy,by moc je zatkac na wszelakie argumenty. i co z tego,ze mozg tez maja,no maja,jasne ze maja.nie zawsze na swoim miejscu i czesto nie do myslenia. i na tym konczy sie jego rola.mozgu znaczy. tkwi sobie zapomniany w ciemnej dupie i na nic zdaly sie proby przepchniecia go na wlasciwe miejsce.
    od tego wysilku zylka mi pekla,zalala czesc odpowiedzialna za uczucia do potomstwa wlasnego i tak sobie trwalismy:on z mozgiem w tylku a ja z zalanym krwia.dwa emocjonalne cyborgi zwane wczesniej kochajaca matka i uroczym synem.apogeum. teraz moze byc tylko lepiej. paraliz powoli mija,hormonki zaczynaja dzielic losy mamutow. nadzieja wraca.nie mam juz ``mamisynka``,nastolatek umarl smiercia naturalna,narodzil sie mlody mezczyzna stworzony z ciala mojego,coraz dojrzalszy,odnajdujemy sie na nowo.i obym zdazyla nacieszyc sie tym stanem ,zanim postanowi zachlysnac sie dojrzaloscia i popelnic odwieczny blad ludzkosci. mianowicie pewne geny nie powinny byc powielane. a juz nie na pewno te czyniace mnie BABCIA!!
    czego i Tobie zycze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlałaś w moje serduszko otuchę. Czekam zatem z mozołem :)

      Usuń