Tak. Będą produkty. Całe w lokach.
Podczas niedawnych zawirowań blogosfery zwiało mnie w obszary, gdzie wzrok mój dotychczas nie sięgał. Trochę, przyznam, wsiąkłam w pewną zdumiewającą lekturę, ale już wróciłam bogatsza o nową starą prawdę, która brzmi:
TAK CIĘ WIDZĄ, JAK SIĘ PISZESZ.
I od dziś zamierzam ją wdrożyć, ponieważ skutkiem masochistycznego publicznego samobiczowania wiadomo o mnie tylko tyle, że jestem tą córką, która ma gorzej i nic ponadto.
A mam przecież i drugie dno i trzecie. Jestem jaka jestem, a jestem, niestety, wyjebana w kosmos. Koniec z udawaniem kulawego konika garbuska. Śmierć autoironicznym paszkwilom. Precz z pompowaniem kompleksów, drapaniem gumowych strupów i pozowaniem na czuczło. Precz z preczem!
Od dziś będę się twardo lokować. A jak ktoś mnie będzie zazdrośnie hejtował, to fisting mu w compliments. Zaczynam nowe życie. Nowe życie jak w Madrycie.
A więc do dzieła:
Jak co dzień obudziła mnie kojąca muzyka z mojego telefonu. Kocham swój telefon! Trzeba przyznać, że dźwięki ma on niezwykle przyjemne, za co brawa dla projektantów, iż udało im się stworzyć harmonijne tony, które nie ranią płatków moich zgrabnych, alabastrowych uszu, tylko pozwalają im zakwitnąć poranną radością i chęcią wzięcia się z życiem za bary. A uszy mam naprawdę ładne - nieduże, pięknie uformowane w różowe muszelki :) - w sam raz do odbioru harmonii sfer emitowanej specjalnie dla mnie przez jednego z producentów świata! Rzuciłam jeszcze tylko okiem w firance rzęs na jego złocistą, biżuteryjną obudowę. Ach, jak cieszy ona moje oko! Lubię piękne przedmioty, a oczy mam naprawdę piękne - błękitne jak greckie świątynie, które mam nadzieję w przyszłym tygodniu znów odwiedzić po dwóch tygodniach niewidzenia - Ach! Jak ja za nimi tęsknię! Umieram z nostalgii za ich monumentalną kolumnadą, na tle której tak wspaniale wyglądają moje nogi! A nogi mam! Naprawdę!
Przeciągnęłam się zatem w jedwabnej pościeli, która wspaniale pieści moje spragnione delikatnych muśnięć alabastrowe ciało. Ciało, które choć codziennie mniej młode, wciąż zachowuje jędrność, gibkość i elastyczność. Nie ma to jak dobre geny i jeszcze lepsze kosmetyki :) A kosmetyki mam naprawdę lepsze!
Nie pora teraz jednak rozwodzić się nad ich najwyższą jakością, bo czas wstać i obudzić moje piękne i inteligentne dzieci. Pora porozwozić je do elitarnych szkół i nietuzinkowych przedszkoli moim nowym samochodem w wersji wyposażenia TITANIUM (zainteresowanych szczegółami wyposażenia odsyłam na stronę www). Chciałam co prawda, aby była to wersja GHIA (zainteresowanych szczegółami wyposażenia odsyłam na stronę www) aby móc pieścić dłonie dotykiem skóry bydlęcej i drewna (a dłonie mam naprawdę piękne - gładkie, alabastrowe o smukłych palcach i kształtnych, pomalowanych wczoraj na kolor głębokiej, wibrującej czerwieni przez wspaniałą profesjonalistkę panią Mariolkę (moje alter ego) którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam i której obiecuję solennie, że się jutro u niej znowu zjawię. Nic tak nie poprawia samopoczucia kobiety jak pięknie zrobione pazurki ;).
Na razie jednak musze lecieć, czeka na mnie moja wysublimowana świątynia higieny i relaksu. Ach, jak ja lubię dotyk ciepłej wody na mojej skórze. A skórę mam naprawdę piękną! Koi i pieści zmysły swym równomiernym kolorytem, aksamitna i elastyczna, mogłaby być powodem zazdrości niejednej piętnastolatki ;).
Napisałabym jeszcze o słówko o moich nowych butach (kupiłam ostatnio dwie pary! jestem niepoprawna :), ale muszę biec!
Zostawiam Was z solennym zapewnieniem, że Was kocham, moi czytelnicy! Bardziej niż Was kocham tylko siebie, ale to zrozumiałe, Wy też przecież bardziej niż siebie kochacie mnie. To naturalne!
Cieszę się niezmiernie, że wciąż ze mną jesteście, że towarzyszycie mi w moich codziennych zmaganiach ze statystykami, że dzięki Wam moje statystyki są naprawdę imponujące, że mogę cieszyć Wasze oczy moimi zgłoskami. Powiedziałabym o nich złote, ale nie chcę wyjść na samochwałę ;) Znów ktoś nieżyczliwy, jakaś chora z zazdrości życiowa kuternoga nazwie mnie w komentarzu nieskromną. Cha, cha! Ja nieskromna! Doprawdy, zabawny oksymoron!
Mimo wszystko miłego dla Was!
Kicia
A przepisy będą?
OdpowiedzUsuńRżenie me, pardon, śmiech perlisty, niesie się po tarasie i odbija od doniczek z begoniami w pełni rozkwitu.
Już jutro lubieżny bażancik z erotycznie sterczącymi trufelkami!
UsuńTrzymaj rękę na pulsie.
A inspiracją był blog Anny Muchy i wywiady z matkami-celebrytkami!
OdpowiedzUsuńalez! anna mucha z obwislym cycem inspiracja dla KICI?
Usuńkochana dziekuje ze poruszylas temat, ostatnio pomyslalam, ze ja rowniez bezsensownie deprecjonuje na blogasku swa wykurwista osobe. masz racje, trzeba swiatu powiedziec prawde, jestem to WINNA SWIATU. bo teraz to jakies zwaliste, scellulicone i kostropate a takze bez kasy mysla o mnie, ze jestem taka jak one. OTOZ NIE JESTEM.
OdpowiedzUsuńi jeszcze o INSPIRACJI ci powiem, ze bardzom rada, ze znalazlas taka z najwyzszej polki. wszystko, po co siegasz powinno byc zawsze z NAJWYZSZEJ POLKI.
OdpowiedzUsuńPfff. Moja droga, weź pod uwagę, że samemu znajdując się na NAJWYŻSZEJ PÓŁCE, trudno jest sięgnąć na niższą, nawet gdyby się chciało.
UsuńTo teraz kociak mruczy, już nie drapie :D
OdpowiedzUsuńPropsuję to!
No dobra, a kto dzwonił i w jakiej sprawie?
OdpowiedzUsuńdałam radę doczytać do jakiejś 1/4 nowotworu pisanego kursywą i zwymiotowałam.
OdpowiedzUsuńKocico, nie rób tego więcej. proszę. jako wyjebana w kosmos księżniczka mam niebywale wrażliwy żołądek i cudzą zajebistość bardzo źle znoszę.
ja te jestem w pizdeczkę wyjebany i cudowny i dam radę pisać, jaki jestem cudnie piękny, mądry i gibkie moje muskularne ciało, ale za chuj nie dam rady udawać, że lubię ludzi
OdpowiedzUsuńA pacjęta? Pacjęta też dochtór nie lubi? Pacjęt też człowiek!
UsuńDobre! I niestety prawdziwe. Nie wiem, czy jedyna sprawiedliwa bywa na Twoim blogu, ale pewnie wnet sie dowiemy. Z notki na jej blogu. Pozdrawiam Cie, uwielbiam Cie czytac!
OdpowiedzUsuńJestes jak zwykle nieprzewidywalna.Rozbawilas mnie do lez,dziekuje:)Genialna Kocica,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie znam sie, wiec sie wypowiem : czytuje loczki, czytuje wkurwy, czytuje o kotach, bezlukrach I o tych, ktorym pomocy potrzeba. Czytam, gdyz Wy blogerzy wpuszczacie mnie do swego swiata. Czasem wpisze komentarz, czasem sie usmiechne i zamilcze. Jestescie dla mnie taka powiescia w odcinkach i ciesze sie na kazdy nowy zapisek. Nie lubie jednak gdy autorzy w kartkach i zyciorysach sobie na wzajem mieszaja. Howgh !
OdpowiedzUsuńWszelkie podobieństwo do osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. To nie jest próba konfrontacji. To jest zabawa konwencją;) Jeśli ktoś miałby ochotę polecieć kocicą - serdecznie zapraszam. Podaję słowa klucze: depresja, ból za oczami, otyłość, zidiocenie, zajady, marchewka z groszkiem, tektura, weltszmerc, pms, błoto, biker boots.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMoj sarkazm zapadl w sen zimowy...razem z moja ironia . Niestety.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze twoj ( o sarkazmie mowie), bedzie dalej dobrze sie trzymal.
Pisz. Dobrze to robisz :-)
p.s. Poprzedni post usunelam, gdyz do sarkazmu spiacego z ironia i brakiem polskich znakow, dolaczyly rowniez literowki. Orgia nie do przejscia !
boskie i chuj !
OdpowiedzUsuńkocico, gdzie byłaś, wracaj zaraz do siebie!!!
OdpowiedzUsuń