sobota, 22 grudnia 2012

cuda, cuda ogłaszają


Dobra.

Może faktycznie pora podnieść się z martwych i zająć stanowisko w wielu sprawach, gdyż rodzą się pytania.

Odnośnie końca świata, to nastąpił prawdopodobnie we wtorek, kiedy to Poczta Polska bez ostrzeżenia zmieniła oblicze. Tej ziemi.

Zwykle było tak, że człek, chcąc się dowiedzieć czy przyszło, zachodził do urzędu, stawał cierpliwie w kilometrowej kolejce i czekał na swój czas
.
.
.
.
.
Gdy ten nadchodził zapytywał grzecznie czy jest, na co zniecierpliwiona dama z kokiem pod świetlówkę i powieką jak amazoński motyl eksponat rozpoczynała niespieszną peregrynację po półkach, szufladach i zakamarkach
.
.
.
.
.
aby po długiej niebytności wrócić i rzucić opryskliwe: NIE MA! (i co pan nam teraz zrobi?).

Tymczasem we wtorek małżonek udawszy się na pocztę przeżył wstrząs, gdy uniżona względem uczesania i sposobu bycia dama rzekła, że jest, proszę uprzejmie oraz zajrzawszy do KOMPUTERA dodała, iż jest także dla małżonki szanownego pana, prosimy przekazać nasze ucałowania pośladków dobrodziejki w formie pieczątek z datownikiem, lecz niestety zmuszona jest ona pofatygować się we własnej osobie, gdyż pisze do niej Instancja i domaga się bezpośredniego stawiennictwa, za co serdecznie z góry Poczta Polska przeprasza i posypuje w to miejsce popiołem.

Stary wrócił na miękkich nóżkach, a to jeszcze nie był koniec dramatów, gdyż na dobitkę tego samego dnia zadzwonił domofon i w drzwiach stanął LISTONOSZ. Listonosza na pierwszym nie widziałam, jak długo żyję. Zawsze chytrze zakradał się na parter aby tam bezszelestnie podrzucić do skrzynki awizo i czym prędzej zbiec.

Aż tu naraz taki szok!

Niezwykłe i fascynujące i gdy tak siedzieliśmy ze starym nad dwoma kilogramami sody oczyszczonej, a może kokainy, którą nam doręczono do rąk nomen omen własnych naszego psa, to wtedy na dobitkę przyszedł SMS, że przesyłka numer zostanie dostarczona w ciągu 24 godzin, czyli że listonosz biegł szybciej niż krótka wiadomość tekstowa, zatem prawdopodobnie z prędkością światła, co się nigdy przedtem nie zdarzało i co nie wróży niczego dobrego na przyszłość.

Nie likwidujcie zatem zapasów konserwy tyrolskiej. Może jutro.
A już na pewno wtedy, kiedy z ulic znikną autobusy z napisem Koleje Śląskie.

9 komentarzy:

  1. Niemożliwe! Przesyłka do rąk własnych. Biegnę do biedronki zrobić zapasy na tym razem bardzo pewny koniec świata ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. musi, że poczta zatrudniła Pciucha
    http://web.pertus.com.pl/~mysza/bromba/pciuch.html

    notka-miszczostwo. szapobas :)

    OdpowiedzUsuń
  3. enie, spoko, pewnie byli na szkoleniu, czy coś. Mój listonosz od dawna, nie zastawszy mnie na drugim, robi za chwilę jeszcze jedno podejście, że może wróciłam i wręcza do rąk własnych. A wczoraj, prócz poleconych trzech książek (ważyły!) wydobył z torby jeszcze karteczki świąteczne, żebym się do skrzynki nie musiała fatygować. Tak ma.
    Ale na pocztę to moją chyba zachodzicie, takutko samiutko, toczka w toczkę, łącznie z kokiem i motylami rzęs;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też jestem pod wrażeniem usług poczty polskiej. Tego z jaką prędkością odpisują na skargi mejle i co w związku z tym robią. Moja przesyłka zaginęła, rzekomo doręczona komu innemu, po kilku dniach walki bynajmniej nie z takimi wiatrakami okazało się, że paczka się znalazła, a listonosz doręczył. Paczka otwierana, zawartość przęglądana, macana, sprawdzana, wszystko... Poszła skarga via e-mail, po dwóch dniach odpowiedź, na następny listonosz pukający do drzwi z prośbą o wycofanie skargi, bo on dostał zje--ę i odebrana mu została premia.

    Elegancko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój osobisty niemal(przesyłki 4x w tyg.) listonosz zasuwa na piąte. Przy czem jeślim nieobecna pokornie prosi sąsiadów by przjeli paczuszkę bym nie musiała dygac do urzędu!!! Ha!

      Usuń
  5. Poczciwy ten Twój. Ja mojego w sumie nie podejrzewam o ten występek, współpracuje nam się dobrze, a skargę napisałem mimo wszystko, co by ludzie mieli odnotowane, iż coś takiego miało miejsce, pierwszy raz zresztą, a tymczasem przychodzi do mnie facet i mówi, co zaszło. Głupio mi było i głupa zagrałem, się nie przyznając mu do niczego, ale mejla do poczty zaraz znów pisałem i mam jednak nadzieję, że premii facetowi nie cofną. Gdyby to był ktoś, kogo widzę pierwszy raz na oczy, można by snuć podejrzenia i zwalić winę na zbieg okoliczności, a tak - ups.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, nie mogę zrozumieć blogspota - pisałem jako odpowiedź na komentarz J., a poszło ogólnie. Pardon, Kocico.

      Usuń
  6. hah, a moja ulubiona przygoda z PP jest o tym, że wysłałam poleconym list z prezentem koleżance na urodziny. Kilka dni po urodzinach zaczęłam podpytywać, czy czasem, nic fajnego, żadnego prezentu nie dostała, a ona że nie. Więc zatem poszłam na PP spytać gdzie ona jest ta moja przesyłka - a oni, że wróciła, bo niedokładny adres. Fakt kajam się nie napisałam nr. domu bo zapomniałam, ale wszystko inne było łącznie z kodem, a blok (bloczek) ma 2 klatki i 2 piętra a na domofonie są nazwiska.. Ale nie dał rady listonosz. I jeszcze jak odbierałam moją niedostarczoną przesyłkę Pani rzekła: 4,50. Zdołałam tylko wykrztusić: Wy nie dostarczyliście przesyłki i jeszcze ja mam za nią znowu płacić?? Ech niechby się Kocico tak zmieniało jak piszesz. P.

    OdpowiedzUsuń
  7. mnie mój listonosz zaprosił do znajomych na fejsbuku... a kiedy udałam, że zaproszenia nie widzę, następnym razem wręczając mi polecony rzekł: "aha, dodałem cię do znajomych na fejsbuku! jeszcze mi nie odpowiedziałaś!" Trochę to scarry, bo znamy się tylko z widzenia i jedno o drugim z całą pewnością wie za wiele...

    OdpowiedzUsuń