czwartek, 7 marca 2013

macierzyństwo. bez lukru.

 - ALLAN!!!

Świdrujący wrzask przeszył halę sprzedażową sklepu sieci odzieżowej.

 - ALLAN!!! ALLAN!!!

Gdyby na sali były koty, to by się zjeżyły.

Coś mignęło między wieszakami. Na oko trzyletnie półdiablę weneckie o wesołych oczach zachichotało i zaszyło się w konfekcji.
Po chwili na dział męski wparowała postać emitująca owe, niezykłe jak na warunki niestadionowe, decybele - madam w kozaczku na szpilce, kusym kożuszku, dżinsach o niskim stanie eksponującym hebanowy schab i śniadym obliczu zdobnym w kruczą brew wymalowaną nie tam i nie tędy, gdzie na projekcie przewidział ją stwórca. Charcząc, prychając i fukając głośno nawoływała Allana poprzysięgając mu, że jak tylko go znajdzie, wszawego kurdupla, to mu nóżki z tyłka powykręca.
Czyli Matka.
Następnie zdybała gówniarza i czyniąc mu teatralne wyrzuty, że jest okropny, wstrętny i że są z nim same problemy, wpakowała bezceremonialnie do koszyka-autka i przytrzaskując mu rączkę drzwiczkami wrzasnęła: SIEDŹ!

Allan, już bez rączki, zapłakał głośno, wszystkie oczy, które od dłuższego czasu śledziły Matkę stanęły w słup, a z kolejki wystąpiła starsza pani i skrytykowała Matki metody wychowawcze.

Matka, będąc Dobrą Matką, (co wiemy stąd, że przecież wykupiła dziecku autko, do jasnego chuja, 5 zł/godzina to pies? Trzy godziny tu już z nim lata!) zdenerwowała się strasznie na taką jawną ludzką wredotę, bo przecież wychowuje gnoja, daje z siebie wszystko, wrzeszczy, bije, a nawet mówi do niego, a on nic, odwróciła ku mnie swą fizgjonomię i szukając w moich oczach potwierdzenia dla swojej niezbywalnej racji prychnęła:

- Pchy! Pouczać mnie będą!

Skoro już zostałam postawiona w roli adwokata diabła, korciło mnie, by zawyrokować:

- Ma pani rację! To pani dziecko, i może je pani nawet zabić, jeśli ma pani na to ochotę.

Tylko czy Dobra Matka, kolejka, kasjerka, starsza pani i koty wiedzą, co to jest sarkazm?
A jeśli nie?

9 komentarzy:

  1. raczej nie wiedzą, chyba że był to bardzo demonstracyjny sarkazm

    OdpowiedzUsuń
  2. co za podle dziecko..ale ja nie o tym.
    ten kozaczek mnie zaintrygowal. na szpileczce.
    tylko jeden byl?

    OdpowiedzUsuń
  3. ale nie zabiła!:) ludzka matka, chociaz jednonoga:)

    OdpowiedzUsuń
  4. z sarkazmem czy bez jest to niestety naprawdziwsza prawda. jedna z najchujowiej urzadzonych rzeczy tego swiata jest fakt, ze "wlasciciel" dziecka moze z nim absolutnie wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  5. czyli jeszcze przez dwa lata jakieś szanse allan by miał, a tak to baba w kozakach zrobi z niego gimbusa i nic mu już nie pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  6. jezusie brodaty, tak malowniczo opisałaś Rodzicielkę że od razu mam ją przed oczami, jak żywą. zwłaszcza te schaby hebanowe... ciekawi mnie czy miała jeszcze pazury wysadzane cyrkoniami, ewentualnie z zatopioną koronką. brr..

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Cię,za hebanowe schaby:-)))))))))

    OdpowiedzUsuń
  8. "hebanowe schaby" sa niezle, zwlaszcza, ze sama posiadam kosciosloniowa sloninke...
    Cza bylo sprobowac. Tego sarkazmu, znaczy sie. Pewnie by nie zrozumialy, ale za to bys miala wiecej do opisywania... Jakbys przezyla...

    OdpowiedzUsuń
  9. "Dałam ci życie, więc mogę je odebrać" - zwykłam byłam ćwierkać słodko do progenitury (i co z tego, że pełnoletnia - wszak jestem dobrą matką: nie zatłukłam przed nadaniem dowodu) za pewnym serialem o wyczynach i pomysłach amerykańskiej młodzieży kolorowej.
    I albo ludzkość nie ogląda tyle telewizji, co ja myślę, albo poczucie humoru mamy umiejscowione całkowicie gdzie indziej.
    Więc empirycznie mam wpojone, żeby raczej złotem niż srebrem, bo jeszcze ktoś wezwie służby.

    OdpowiedzUsuń