czwartek, 28 sierpnia 2014

niezydentyfikowane szczątki lata

Piździ, nie?*

Wzięłam dziś udział w porannym sparingu w Lidlu.

Tematem zapasów były kurtki softshell oraz obuwie trekkingowe w przystępnych cenach.

Na podstawie dorocznych doświadczeń w temacie nabywania tego typu odzieży sportowej obserwuję wyraźnie schamienie populacji ludzkiej. Trzy lata temu, kiedy to po raz pierwszy rzucili softshelle, kultura osobista nabywców oscylowała na dużo wyższym poziomie. Niemniej należy oddać, iż buła ludzi ściśle przyssanych do szklanej powierzchni drzwi wejściowych pozostawia pole dla występowania różnorodnych typów osobowości, w tym niedomytych chamów rozpychających się bezlitośnie łokciami, gburów stających na stopie kobietom w zaawansowanej ciąży, tajskich bokserów płci obojga walących z karata, bab drapieżnych a nieustępliwych, pulard zachłannych z rozcapierzonymi pazurami oraz kobiet-gum, za sprawą których wyrasta nagle wyżej nadmienionym trzecia ręka spod pachy. Lub, co gorsza, z krocza, bo i takie rzeczy się na pewno zdarzają.

O mnie wiadomo, że kiedy wspólnota ramieniem mnie garnie, niby się tulę, a trzymam gardę, zatem w sytuacji imprezy masowej, za jaką można przyjąć szturm na Lidla osobiście się nie wtrancam, stoję grzecznie z boczku, łzy gorzkie łykam, liczę utracone szanse, patrzę, jak przewala się ta niagara ludzka, jak gore to konsumpcyjne inferno, jak rwie sobie z garści towary, z głowy włosy, jak ładuje na oślep w kosze - potem się zobaczy - jak wydzwania - Andżelika! Mom ikselki! Wziąść ci? A Allanowi wziąść? Na cztery lata? No! To mu na 146 wezmne. A Nikoli?...

I gdy już tłuszcza upocona i wymięta, zbita, sprana, usmarkana, z adrenalinowym zjazdem ustawia się smętnie w kolejce ku kasom, wtedy, jak czarna mamba, jak cień cienia cieniów, spomiędzy regałów, gdzie chroniłam przed stratowaniem swój bezcenny dar życia, wysuwam się ja i sunę ku ogórkom - ogórki mnie nigdy nie zawodzą - właśnie w ogórkach zwykle leżą najsmaczniejsze kąski, porzucone przez sytych troglodytów, tych, co to do kosza i na oślep. Gdyż jak się już nażrą, to nigdy na miejsce, tylko jeb w ogóry i chwała im za to, bo nie trzeba szukać po całym sklepie, choć i to nie zawadzi.

No to upolowałam jak co roku jeden duży i jeden mały.
Jedną notkę.
Jeden ser.
Lato się kończy.
Nienawidzę, jak się kończy lato.
Idę po maliny, bo tylko maliny trzymają mnie jeszcze przy życiu.

*Z pozdrowieniami dla Marcelego Ce, który ten, hm, regionalizm, bardzo polubił i chętnie włączył do słownika pierwszoklasisty.

12 komentarzy:

  1. niestety bardzo poubil i stale powoluje sie na ciocie kocice, ze powiedziala, ze tam gdzie mieszka to wcale nie jest brzydko. na co ja, ze nie mieszkamy tam, gdzie ciocia. na co on, ze wielka szkoda.
    tu sie akurat zgodze!

    OdpowiedzUsuń
  2. się przejaśniło, ociepliło, do lidla zaś chodzę po pastę z suszonymi pomidorami i lody w plastiku o smaku tiramisu ;-]
    po maszynę do szycia bym też poszła, ale jak rzucą, to nie mam kaski :-/

    OdpowiedzUsuń
  3. przepiekne, poezja o prozie

    OdpowiedzUsuń
  4. Na szczęście, gdy ,,cała Polska w Lidlu'', nigdy nie bywamy...

    OdpowiedzUsuń
  5. przed ciekawych wzrokiem. pozdro szk

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tez wole przyjsc juz po igrzyskach. Glówne nagrody juz co prawda rozdane, nagrody pocieszenia powywlekane z pudelek i rozwlóczone po calym sklepie, ale prawie zawsze sie znajdzie to, czego szukam. Bez nacierania sie oliwa, ostrzenia mieczy i walenia z karata. I niezmiennie nie dziwi i zastanawia - co te ludzie tak lubia w tych zapasach? Czy dziala tu instynkt lowcy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Thibo też rzucił asortymentem podobnym, zajrzyj.

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest zabawne - tłum ludzi kupuje ubrania i buty trekkingowe, a później widzisz taką rodzinkę na górskim szlaku - Andżelika, Allanek, Nikolka i Janusz, wszyscy w klapkach i cienkich sweterkach...

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocico, pozostaję wierną wielbicielką Twojej frazy!

    OdpowiedzUsuń
  10. Love za Andżelikę, Allana i Nikolę! Cała prawda o narodzie i współczesnym imiennictwie! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Boska notka!!! Absolutnie cudna!!! :-)))) Tylko, że powinna być oznakowana jakimś czytelnym symbolem (np. przekreślony nocniczek), bo ja stara jestem, znaczy po 40-tce i po dziecku i przy czymś takim odzywa się problem z nietrzymaniem moczu :-) Ale nic to, bo wzruszeń mocz... tzn. moc :-)

    OdpowiedzUsuń