Czy wszyscy macie już koty i rowery?
Jeśli ktoś jeszcze nie ma roweru, to trudno, choć życie takiego człowieka jest puste i pozbawione rozmaitych podnietek. Takich jak ta na przykład, że jadąc przez park do zakładu spotykam co dzień grupki chłopaków rocznik 30. i wzbudzam ich niekłamany zachwyt, zgodnie z zasadą: tu biuścik, tam nóżka, nie ten wzrok. Nie wiem, skąd się te dość liczne grupki rekrutują, gdzie opodal znajduje się klub seniora, zrzeszenie kombatantów czy dom spokojnej starości, niemniej bardzo mnie ich obecność cieszy, bo zawsze to miło zostać boginią zaraz z rana. Robi mi to dzień, choć czasem coś go zburzy, gdyż już na przykład w oczach chłopaków rocznik 90. i więcej jestem najwyżej gadającym stojakiem na produkty impulsowe.
Serio.
Stałam kiedyś w kolejce do kasy w sklepie sieci odzieżowej. Kolejka typu jedna kolejka. I gdy nadeszła pora na mnie, stojąca za mną dwójka rocznik 90. i więcej bezpardonowo wbiła na kasę, na moje zaś głośne protesty, że teraz ja, jeden spojrzał na drugiego nic nierozumiejącym wzrokiem, w którym wyczytać można było bezmiar zdumienia faktem, że głos słychać, a nikogo nie widać.
Nie jest to bardzo przykre, choć symptomatyczne.
I tu się przydaje kot, do ćwiczeń. Można przetrenować bycie lekceważoną(nym), zanim pierwszy raz ktoś młody i bezkompromisowy wejdzie po naszych plecach do tramwaju, korzystając z faktu, że potknęliśmy się i upadliśmy na tory.
Kot bowiem olewa, i to jest jego wielką zaletą, choć niektórzy twierdzą, że wadą. Niektórzy się nie znają. A potem płacz, bo wszyscy mają mnie w dupie. A tak, to by była sucha zaprawa, trening na fantomie i człowiek wiedziałby jak się zachować.
Wracając zatem do pytania głównego: czy wszyscy macie już koty i rowery?
A jeśli nie macie jeszcze kota, to na co czekacie, hę?
Było dobre, jak zwykle zresztą , proszę dokładkę :)
OdpowiedzUsuńPrasz!
Usuńcudo:))
OdpowiedzUsuń:)
Usuńdokładnie ! :)
UsuńBums,jestem trafiona ,oblizuję się i o dokładkę upraszam :))
OdpowiedzUsuńdacapoalfine wszystko zjadło!
UsuńKoty robią śmierdzące kupy. A rowery - nie. Wystarczy rower
OdpowiedzUsuńŻe tak to bezpośrednio określę - a Ty robisz fiołkami? :)
UsuńAle spuszcza za soba wode ;-)
UsuńProszę się o kupy nie kłócić! Dla wszystkich wystarczy!
Usuńmam rower, ale nikt się za mną nie ogląda z podziwem, mam kota, który się mnie słucha. co robię źle?
OdpowiedzUsuńno właśnie, moje koty też się mnie słuchają, nie rozumiem. - szkrbt
UsuńWszystko?
UsuńBić, głodzić. Może się zbuntują.
mam jedno i drugie, a zadne nie daje mi szczescia.
OdpowiedzUsuńszczescie daje mi butelka wina w piatkowy wieczor.
czyli teraz mam szczescie!
gdzie jestes, ze nie dziele go z toba???
No właśnie, no właśnie...
UsuńJa poszłam na całość. Chciałam podwoić swoje szanse i być czyjąś boginią i z rana, i z wieczora. Mam więc dwa rowery i dwa koty. No i takie dwa problemy, że po pierwsze mieszkam w lesie i na rower mogę wyrwać co najwyżej siniaka na czole, a po drugie lekarz ortopeda mi powiedział, że z moim kręgosłupem jazda na rowerze po wertepach może nie przynieść żadnych korzyści, a wręcz odwrotnie i bardzo przeciwnie. Finał jest taki, że koty wyżerają mi dziurę w budżecie, rowery nie chcą dopłacać do swojego utrzymania, kręgi słupa mie latają i grzechoczą podczas jazdy, a jeśli w ogóle kogoś spotkam po drodze, to jest to leśniczy i chce mi wlepić mandat za jazdę bez kagańca. Bo z psem jadę.
OdpowiedzUsuńAle oczywiście wszystkim innym polecam, gdyż dlaczego miałabym sama cierpieć.
Pozdrowienia dla Autorki, od nas wszystkich :)
Ale dla kota nie jestes boginia tylko sluzaca ;)
UsuńI o to chodzi - to daje balans :)
Usuńnie mam ani roweru, ani kota, zapewne mieć nie będę ;-) bo ja psich wolę i spacery, ło!
OdpowiedzUsuńMoże być, zaliczam.
UsuńNie mam kota tylko psa dla ktorego jestem bogiem, boginia, duchem swietym i calym wszechswiatem ;)
OdpowiedzUsuńI nie mam roweru tylko autko, ktore wzbudza usmiech u przechodniow i zdziwione miny kierowcow wyprzedzanych bez trudu na autostradzie - tudziez na swiatlach ;)
Rower na autostradzie nie wiem, czy się przyda, za to kot raczej nie.
UsuńUWIELBIAM!!!!
OdpowiedzUsuńAlesz!
UsuńJa tez
OdpowiedzUsuńNo dobra.
Usuńani kota ani roweru.... i jak tu zyc, no jak??
OdpowiedzUsuńRower kupić, kota znaleźć. Nie odwrotnie!!!
OdpowiedzUsuńNie mam kota. Ale za to nadmiar rowerów. I hulajnogę, którą jeżdżę do monopolowego!
OdpowiedzUsuńDo monopolowego! To lubię!
UsuńMam ja i rower i kota. Rower raz wyciągnięty z piwnicy okazał się nienapompowywalny, a serwis hen! Kot lękliwy, z nadwagą i krótkimi łapkami wielbi mnie tylko w noc i to jedno nas różni bo ja wielbię znacznie częściej.
OdpowiedzUsuńBy zetrzeć z twarzy ten bezczelny uśmieszek samozadowolenia, biorę końskie dawki leków (3 koty). Terapię wzmacniam odmawianiem rowerów, by nie móc uciec przed kotami. Nie będę się bezczelnie szczerzyć ze szczęścia na rowerze, bo mi mucha w zęby wpadnie.
OdpowiedzUsuńGdy mam lepszy dzień (np. w pracy ktoś pochwali), to myślę o wzięciu czwartego kota. To tak cudownie poniża... Jeśli coś w głowie zaświta, kot natentychmiast się zesra i idź do swych powinności, babko klozetowa!
Apogeum samobiczowania.
nic nie mam. zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem.
OdpowiedzUsuńDwa koty, pies i zero rowerów. Przyznam się, że nienawidzę większości rowerzystów, pies również i tak okropnie mnie kusi, żeby mu w końcu pozwolić wpić się w łydkę któregoś rowerzysty pędzącego po chodniku i omijającemu przechodniów o włos. Albo chociaż kij w koła, rozmarzyłam się...
OdpowiedzUsuńRowerów brak z powodu głębokiej odrazy jaką moje 2 koty żywią do tego środka lokomocji. W ramach pracy nad sobą w kierunku całkowitego podporządkowaniu się kotom - rowery zostały usunięte. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń