wtorek, 9 grudnia 2014

drżące ciało

Opowiem Wam historię pewnej Małej Dziewczynki.

Była sobie Mała Dziewczynka, trochę mała, a trochę duża - miała prawie 10 lat i marzyła o staniku i butach na koturnie. Jak wszystkie małe dziewczynki czasem była dobra, miła i wesoła, a innym razem zła, próżna i kapryśna - słowem niczym nie różniła się od innych małych dziewczynek.

Mała Dziewczynka miała kiedyś swój Różowy Świat, a w nim wszystko, czego potrzeba do bycia Małą Dziewczynką: dobry dom, Mamę, Tatę, Siostrę, a nawet psa.

Pewnego jednak razu Straszna Choroba wywróciła do góry nogami cały Różowy Świat Małej Dziewczynki - rozpanoszyła w nim na długo, by w końcu zabrać Małej Dziewczynce Tatę.

Tego dnia, gdy umarł Tata Różowy Świat Małej dziewczynki stał się Trochę Czarny.
 
A może Całkiem Czarny?

Tego nie wiemy, na oko bowiem Mała Dziewczynka była prawie taka sama jak dawniej i tylko kiedy było jej strasznie smutno zakładała któreś z ubrań Taty, ewentualnie, ale tylko w ostateczności, kiedy już naprawdę nie wiedziała co ze sobą począć, gryzła psa.

Życie toczyło się powoli swoim nowym rytmem i wszystkim się zdawało, że Małej Dziewczynce udało się to wszystko jakoś rozchodzić.

A jednak. Któregoś dnia w szkole Małej Dziewczynki dokonano makabrycznego odkrycia: znaleziono przyklejoną pod ławką KARTECZKĘ, a na niej Straszne Słowa. Słowa tak straszne, że kiedy Ciało Pedagogiczne przeczytało ich treść, przez jego ciało przeszedł dreszcz. Ciało zadrżało, zwłaszcza, że to prosto w Ciało skierowany był cały negatywny ładunek emocjonalny Strasznych Słów. Straszne Słowa tak strasznie ubodły Ciało Pedagogiczne w jego godność, cześć, człowieczeństwo oraz powagę piastowanego urzędu, że postanowiło ono przeprowadzić skrupulatne dochodzenie, znaleźć winnego, osądzić i ukarać przykładnie.

Straszne Słowa Małej Dziewczynki uruchomiły lawinę. Tak, tak, to ona napisała. To ona przykleiła.

Czyn Małej Dziewczynki zakwalifikowany został jako zniewaga funkcjonariusza publicznego z całymi tego konsekwencjami.

Niby konsekwencje niewielkie - obniżone sprawowanie. Da się z tym żyć. To TEŻ na pewno uda jej się jakoś rozchodzić.

Ale czy tędy droga?
Czy to powinna być jedyna odpowiedź szkoły na zadany temat?
Czy tylko mnie się wydaje, że coś im umknęło?



32 komentarze:

  1. I co mogą zrobić tej 10latce? Wyrzuca ze szkoły czy obniża sprawowanie? (do tej pory bawi mnie ta ocena wystawiana jak popadnie). Rozumiem niepokój jakby chodziło o ucznia liceum, ale podstawówka i takie przejecie sie tematem, w obliczu jej problemów rodzinnych to niedojrzałość grona pedagogicznego. Zamiast się zainteresować po ludzku to podstawowkowy kryminał zrobili. A w kogo miała gniew skierować? Pewnie jeszcze nieświadoma jest piekieł urzędów, zusu, skarbowek, komorników i akwizytorów. Też mam nadzieje ze to głuchy telefon, czeski film i tłumaczony z jakiegoś egzotycznego języka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie, że nie, to najprawdziwsza prawda.
      A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że nauczycielka, której się w tym liściku oberwało, sama jest wdową z trójką dzieci, więc tym bardziej powinna wczuć się w sytuację. Ale nie. Urażona godność wzięła górę, zgodnie z tezą: im mniej rozumu, tym więcej godności.

      Usuń
  2. Ale w sensie, że sąd? Prokurator? Czy jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obniżone sprawowanie. Niby nic, ale w tym wieku to jednak dotkliwa kara, zwłaszcza dla kogoś poturbowanego przez los.

      Usuń
  3. A mnie to nie dziwi, tyle lat już chodzę do szkoły z moimi dziećmi. To Ciało zawsze drży bo wydaje mu się, że dzieci szkoła i rodzice są dla nich a nie ono dla nas i zawsze jest szansa, że ktoś zobaczy iż wcale nie jest takie szacowne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że Ciało poczuło, że ktoś je zdemaskował i dlatego tak się zapieniło :)

      Usuń
  4. A szacowne jest rzadko,kieruje się z reguły schematami.Wiem co mówię,trzeciego syna przez podstawówkę przepycham.Od jakiegoś czasu nie znoszę ciał pedagogicznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również mam o ciele nienajlepsze zdanie. Przy czym "nienajlepsze" to wyśrubowany eufemizm. Owszem, wiem, że pośród ciał znaleźć można fajnych ludzi, większość jednak to tępe pindy.

      Usuń
  5. Też trzeciego syna przepycham przez podstawówke. I to po reformie go dopadli, małe wątłe 6letnie biedaczysko wyrwane do wielkiej instytucji z miłego przedszkola gdzie panie były ciociami. I cóż... radzi sobie, musi, nosi obiady nad głową jak afrykańskie kobiety wodę. Oblany sosami i innymi z zupami. Kompotu nie pija bo nie sięgnie. Ale wracając do sprawy.. mam trzech synów. Studenta gmibaze i pierszaka w podst. Przeszłam przez wiele placowek opiekuńczo wychowawczych i z wieloma ciałami miałam do czynienia. Oj bogate mam doświadczenia. Niektóre ciała były stare, zepsute, nadgniłe i fermentujace. Ale coś się polepszylo. W podstawówce ciało jakby młodsze, świeże z pomysłami i takie co nawet chyba lubiące dzieci z wzajemnością. Albo ja przywyklam? Jak to tak Całym CIAŁEM na jedną małą dziewczynkę??? Ja sie pytam???!!! Toż to biedne dziecko czynu swego dokonało jak wspomniałam w placówce opiekuńczo wychowawczej. Za mało faktów,ale moim skromnym zdaniem sądzę, że w tej szkole tą małą dziewczynką ani nikt sie nie zaopiekowal ani nie wychowal. Bo niestety ciało zapomniało o swoim "przeznaczeniu" i misji. Ciało wszystko zwala sie na rodziców. A rodziców nie ma. Tato zmarl a mama pewnie też chce umrzeć z rozpaczy. Ja rodzic trójki chłopaków w przeróżnym wieku, wzroście i wadze zainteresowaniach, wyznawanej religii,wrażliwości nie skończyłam psychologii pedagogiki w tym specjalnej bo czasami miewam wrażenie ze moje dzieci wymagaja specjlnej troski :) nikt nas nie uczył np. w szkole bycia dobrum i mądrym rodzicem!? A szkoda...wolałabym, bo np.matma niestety jak słowo daję do niczego mi się nie przydała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio na wywiadówce wychowawczyni Buniozyla rozdrażniona koniecznością użerania się z trudną parką nadpobudliwych samczyków postawiła śmiałą tezę, że ona jest od nauczania, a rodzice od wychowania i że ona ich wyręczać nie będzie.
      Może to i lepiej, choć trochę mi to nie licuje z misją szkoły, ale ja się nie znam. Myślę wszakże, że się z ciałem niebezpiecznie zbliżamy na płaszczyźnie stanowisk, że szkołę trzeba jakoś przetrzymać, przy czym ciało ma gorzej, bo dłużej.

      Usuń
    2. Taaa, przerabiałam to z obydwoma synami. Anse ucichły jak zapytałam czy mam przychodzić na lekcję i wychowywać.

      Usuń
    3. No właśnie WYCHOWAWCZYNI. skoro nie wychowuje to w jakim celu jest ta terminologia używana? Chyba ze ja znam inna definicje slowa wychowawczyni??? Wiadomo że na rodzicach ciąży trud i obowiązek wychowania dziecka to oczywista oczywistość, a w szkole to co? Tylko naucząja? Niech mi któraś matka powie czy to co im wpajaja do tych malych glowek to tylko wiedza??? Ja nie rozumiem jak wychowawczyni / nauczyciel może mówić ze nie ma wpływu na wychowanie naszych dzieci?

      Usuń
  6. Ze strony ciała zabrakło empatii zrozumienia i zainteresowania się tą dziewczynką. Ja tej kartwczki co to dziewczynka nabazgroliła nie czytałam ale na pewno między wierszami drobnym druczkiem było napisane coś ważnego, coś w stylu pomóżcie bo nie radzę sobie sama ze sobą i muszę napisać coś okropnego abyście zwrócili na mnie swoją uwagę. Ale z przykrością stwierdzam ,że ciało nie posiada umiejętności czytania tekstu ze ZROZUMIENIEM!!! Pozdrawiam wszystkich nauczycieli. Życzę im miłego wypoczynku na tej długiej przerwie świątecznej. Ja w tym czasie popracuje. I zaopiekuje sie dzieckiem. Przecież jestem matką gumą z gumy? Sorki za błędy ale o tej porze nawet kret już nie ryje a mój mózg nie funkcjonuje, a szkoły pokonczylam nawet wyższe i bardzo wysokie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciało zrozumiało wszystko dosłownie, ale może to dobrze: niech wie, jakie są nastroje wokół ciała. W końcu czymś się ciało narazić musiało, niech posiedzi, rozważy, przemyśli (żart!, żart!).

      Usuń
    2. ciało nie ma wolnego, ciało ma dyżury sześciogodzinne w czasie wolnym od nauki!!!!!!!!!! dla dzieci, nie dla ciała przecież!!
      empatia to bardzo ładne słowo i wszystko to co się za nim kryje ale dobrze by było, żeby obowiązywała w obydwie strony.
      Z komentarzy wylewa się nienawiść, pretensje i ogólnie nienawiść, pewnie komentarze takie w stosunku do ciała stosuje się przy dziesięcioletnich dziewczynkach, które potem piszą to na karteczkach.... nikt nie jest bez winy w takich sytuacjach!! ani rodziciele, ani ciało, ani ani.. pozdrawiam licząc na cień zrozumienia a nie tylko na ciągłe odkopywanie własnych traum ze szkoły.
      MONIKO MONIKO ZOSTAŃ NAUCZYCIELEM skoro szkoły pokończyłaś, będziesz miła tyle wolnego, że ho ho ho )))))))))

      Usuń
    3. Teatralna fakt, bardzo zazdroszczę nauczycielom tylu wolnych dni, ile to w roku? Ponad 50? I współczuję tych sześciogodzinnych dyżurów, to straszne! Ja moja droga i moi współpracownicy zapieprzam 8 godzin dziennie, a często i 10, a nawet 12, nie mam dyżurów w okresie świątecznym, tylko normalny wymiar godzin, a jak chce wolne w wigilię to biorę urlop, który mi przysługuje w wymiarze 26 dni w ciągu roku, jeśli mój pracodawca wyrazi na to zgodę. W tym okresie pracujemy „normalnie”, tzn. wykonujemy takie same obowiązki jak w każdym innym dniu. Poza tym wydaje mi się, że jesteś kłamczuszką, bo nie jestem wstanie uwierzyć, że w tym czasie 100% kadry nauczycielskiej ma jak Ty to nazywasz dyżur. Bo w szkole mojego dziecka tak nie jest, ale może są szkoły w których jest 100 % pracowników, może…? Podaj mi proszę nazwę, nr i adres placówki, w której tak jest, a odszczekam wszystko! Żądam dowodów! Rozczaruje Cię, nie mam traumy, uczyłam się bardzo dobrze, moi rodzice chwała Bogu żyją i cieszą się dobrym zdrowiem, matka nie była alkoholiczką, a ojciec mnie nie molestował, ani nikt mnie nie głodził i nie zaniedbywał. Od wczesnej edukacji miałam świetnych nauczycieli za co dziękuje losu i partii  Ale żeby nie było tak różowo moje dzieci, już miały mniej szczęścia… I nie będę tutaj się o tym rozpisywać, jeśli masz ochotę to zapraszam na kawę chętnie Ci poopowiadam. Jeśli uważnie przeczytasz moje komentarze , to zapewne zauważysz, że nie generalizuje i nie wrzucam wszystkich do jednego „złego” worka. Poza tym, nie miałam na celu obrażać lecz skomentować przypadek opisany przez Autorkę bloga. Napisałam też, że za mało faktów, ale mimo tego, śmiem i tak twierdzę, bo gołym okiem to widać, że „sprawa” dziewczynki została „załatwiona” w sposób mało profesjonalny! Jeśli miałabym predyspozycje i czułabym powołanie do zawodu nauczyciela to bym nim została. Nie czułam. Ale zgodzisz się ze mną, że trzeba je mieć? W moim mieście była kiedyś uczelnia – WSP, która produkowała nauczycieli na pęczki. Moi znajomi, którzy tam studiowali przeważnie nie dostali się na inne uczelnie, a na WSP „brali” każdego, poza tym każdy z tych znajomych był przeciętny, a jeden to nawet w liceum nie zdał z matmy do następnej klasy, przeniósł się do innego, ukończył i wylądował na WSP, o zgrozo! Na matmie. Wszystkie moje komentarze są wyłącznie moim prywatnym zdaniem. Zdanie wyrobione na kanwie moich prywatnych przeżyć i obserwacji. Oczywiście, że możesz go nie podzielać. Ale pozwól mi wyrażać, to co myślę. Ja na szczęście nie mam już dziesięciu lat i mogę głośno mówić, a nawet napisać co mi się podoba. I nikt mi za to nie obniży zachowania. I uczę tego swoich dzieci, aby zawsze mieli swoje zdanie i nie bali się go wypowiadać. A na koniec myśl Janusza Korczaka: „Wychowawca, który nie wtłacza, a wyzwala, nie ciągnie, a wznosi, nie ugniata, a kształtuje, nie dyktuje, a uczy, nie żąda, a zapytuje, przeżyje wraz z dzieckiem wiele natchnionych chwil, łzawym wzrokiem nieraz patrzeć będzie na walkę anioła z szatanem, gdzie biały anioł tryumf odnosi”. Dobranoc!

      Usuń
    4. ależ pozwalam ))) sobie pozwalam na zabranie głosu w tej sprawie również. zwłaszcza, że jestem bezpośrednio zainteresowana. Nie chodzi o to, że dzieci mówią, chodzi też o to jak i co mówią .. zapewne w domu też stawiasz granice.Z Korczakiem zgadzam się w pełni !!!! Choć myślę, że dziś jest nieco przeterminowany i dziś wielki Korczak umarłby po jednym dniu w szkole z obecnymi dziećmi.
      Moniko ja mogę prowadzić lekcje nawet w Wigilię !!!! ale zdaje się dzieci mają odpocząć??
      ale mnie się każe siedzieć w szkole na beznadziejnych szkoleniach albo siedzieć po prostu!!!! bo tak, bo dyżur!! bo przechowalnie bagażu ?? bo opieka ?? ja nie jestem opiekunką do dzieci. Zresztą moi uczniowie nie przyjdą zwłaszcza w średniej szkole. Powiem więcej, terminologia WYCHOWAWCA jest spadkiem po komunie! kiedy to "państwo nadopiekuńcze"kontrolowało wszystko. Powiedz szczerze czy życzysz sobie aby Twoje dzieci były wychowywane przez dziesiątki osób o często odmiennych poglądach?? ateistów, ultra-katolików, gejów, grubych, chudych...popieprzonych ??
      Nie wiem o co te pretensje z wolnym ?? taki zawód ))
      za to bardzo stresujący i średnio płatny.
      W normalnym dniu pracy siedzę po 12 godzin, każdego dnia!! niemalże! piszę o sobie, żeby był jasne.
      nie wiem też o co Ci chodzi z magistrem ale znam osoby beznadziejnie głupie po Jagiellonce..
      Ogólnie widzę, że na cztery wiatry byś towarzystwo rozpędziła ))))) pewnie masz swoje racje i ja to rozumiem...
      tylko ja się staram i to bardzo i przejmuję i chu... mnie strzela...i tyle
      pozdrawiam


      Usuń
    5. ps
      i żeby była jasność NIE MAM NIC PRZECIWKO gejom, ateistom, katolikom!! wręcz przeciwnie walczę z takimi postawami często wyniesionymi właśnie z domów rodzinnych i uczę swoje dzieci tolerancji,

      Usuń
  7. a jakież to były słowa tak straszne, że wypowiedzieć kocica ich nie ma mocy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego dokładnie nie wiem, ale sądząc z reakcji ciała nie były to powinszowania wszystkiego najlepszego.

      Usuń
  8. dodam od siebie, że pewne ciało pedagogiczne organizuje rokrocznie tzw. słodki tydzień, zbierając pieniążki na leczenie koleżanki z klasy mojego syna, która walczy z białaczką. zacny projekt, mamy pieką ciasta, dzieci kupują za złotówkę kawałek, pieniądze wspierają leczenie. dziewczynka po latach cierpień i walki wraca do zdrowia. świetna inicjatywa, dzieci piszą do koleżanki listy, dzwonią, taka pomoc, bardziej emocjonalna niż finansowa jest na wagę złota. popieram, uczestniczę. w tym samym czasie chłopiec, jako jedyny w klasie, który stracił w tym samym czasie ojca w wypadku, co jakiś czas musi pisać wypracowania, albo dawać odpowiedzi w tematach: "jak najbardziej lubię spędzać czas z tatą", ", "czego uczą nas rodzice" a na lekcji religii słyszy "wszystkich swiętych to czas, kiedy powinniśmy się cieszyć, że nasi bliscy są w niebie". nie cieszył się o dziwo a nad wypracowaniem płakał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, taka mała niezręczność. Ale przecież nie będziemy zmieniać całej podstawy programowej z powodu jednego chłopczyka! Oczywiście, bardzo mu współczujemy, ale niech się przyzwyczaja. Nam też wszyscy umarli: babcie, prababcie, praprababcie, a nie siedzimy i nie mażemy się! Twardym trzeba być, nie mjętkim!

      Usuń
    2. Mieliśmy w tzw. oddziale zerowym w naszej szkole Panią (celowo z dużej litery), która odwołała obchody dnia matki, a właściwie po prostu ich nie zorganizowała, bo mama jednego z dzieci umarła.
      Przed dniem babcio/dziadka upewniała się 3 razy, czy każde z dzieci będzie miało co najmniej jednego gościa.
      To na prawdę da się zrobić.

      Usuń
  9. oczywiście chłopiec nie pisze tych wypracowań "jako jedyny w klasie", piszą wszyscy. jako jedyny w klasie nie ma taty a klasa dla to przecież cały świat. wiadomo, że rozchodzi, nie wiem skąd te emocje podczas pisania...

    OdpowiedzUsuń
  10. To już ostatni mój komentarz w sprawie, bom tu tylko na gościnnych występach u Kocicy bardzo gościnnej zresztą i miło to z jej strony, że nie kasuje naszych dialogów Droga Teatralna. Wyobraź sobie, że nigdy nie traktowałam placówek oświatowych jak przechowalnię, bo NIE ŻYCZĘ sobie właśnie żeby moje dzieci były traktowane przedmiotowo jako niepotrzebne zło konieczne. Nie posiadam sztabu babć, cioć, teściowych, braci ani innych szwagrów, bo wyemigrowali dawno temu do obcych krajów, a nawet kontynentów, a na nianię stać mnie było dopiero przy trzecim dziecku, za to posiadam troje dzieci (i męża) i je nawet kocham, szanuje i robię wszystko dla ich i mojego zdrowia psychicznego żeby jak najmniej przebywały w świetlicoprzechowalniach. Należy im się odpoczynek jak psu buda!!! Łącznie z tym, iż jedno z moich dzieci uwielbiało wprost świetlicę, a inne miało obrzydzenie i gardziło nią, a do mnie dziecko kierowało groźby, że będzie uciekało hen daleko i go nie złapię, a że jestem elastyczno matko to zmieniłam mu szkołę, na bliższą miejsca zamieszkania, gorszą pod wieloma względami, aby mogło w podskokach i uśmiechem wracać do domu, a w domu przebywało samiuteńkie jak palec, a moje matczyne serce drżało i przeżywało czy po drodze nie zje go krowa, pies, nie porwie UFO ani nie zgwałci pedofil, a z roboty wyglądałam bez okno czy nad miastem nie unosi się łuna dymu, oczywiście z mojego domu, a na dźwięk pogotowia miałam palpitację i wylew krwi do mózgu. I obmyślałam w jakiej to sukience wystąpię w UWADZE, jako rodzicielka patologicznej rodziny co to się dopuściłam, aby dziecię moje spacerowało beztroskie samo do domu po lekcjach. Wprawdzie spacerowało zawsze z innymi dziećmi (to tak jakby samo), ale sama wiesz, ze dziecinna wyobraźnia pracuje na wysokich obrotach i dziecię zawsze mogło wpaść na pomysł aby skręcić w lewo zamiast w prawo i nieszczęście gotowe. Mimo, że w szkole tej był zakaz używania telefonów kom., poprosiłam ciało o to, że TAKA SYtuacja i że musi moje dziecko posiadać w szkole taki telefon, co bym miała je nonstop na linii i ciało było przychylne i ufne, pozwoliło posiadać przez dziecko na próbę - pod i tylko i wyłącznie warunkami ciała! Ja złożyłam przysięgę, że dopilnuje aby dziecko używało tel tak jak ciało chciało i przysięgałam że własnymi ręcami dziecko ukrzyżuje gdyby dziecko zasady złamało. Dziecko dopełniło warunków i wszyscy byli szczęśliwi. Poza tym kochana moja przyłapałam Cię, nie czytasz ze zrozumieniem, NIE MAM pretensji o wolne, ja wam tylko tego zazdraszczam! Ale nie myśl, żem taka całkiem nierozsądna, mam męża i zdolności logistyczne i udało się dogadać z kilkoma rodzicami i zorganizować podwózki przywózki i inne atrakcje, mój małżonek zatem awansował na szofera garstki dzieci naszych i nie naszych w każdą środę i piątki, a pozostali jak mogli. Dało się? Dało!

    OdpowiedzUsuń
  11. cd: Zapewniam Cię, że jestem matką utrapieniem, która rozwieszała plakaty i afisze w przedszkolach, aby głupie mamunie i tatuniowie nie przyprowadzali swoich pociech z zielonymi szpikami po kolana, oplutymi własnymi płucooskrzelami z ebolą i inną sraczką! Opieprzałam i wszczynałam awantury, urządzałam pyskówki takim osobnikom i prześladowałam i nie tylko z obawy, że różne mutanty wirusów zaatakują moje dziecię, a z troski o cudze dziecko bom miętka w sercu i mi zwyczajnie było go żal… Poza tym, cierpię na „nadczynność ruchową” i angażuje się, zapisuje się do RAD i RADZĘ, wprawdzie z różnym skutkiem. Czasami się nie angażuje, bo nie mogę, albo mi się nie chce. Pierworodny jest już studentem więc przez lata bywam zaangażowana z różnym natężeniem, bo bywam bezsilna i staje pod ścianą, kopie się z koniem, ale bywam też i skuteczna i są sukcesy. Bom schodziła swe zdreptane buty i nisko się kłaniałam i żebrałam w różnych bogatych instytucjach i firmach o sponsoring, aby dzieci miały fajną wycieczkę, aby pojechały wszystkie razem nawet te bidne bidulki bidniejsze niż myszka, aby miały fajny mikroskop bo wiadomo… zawsze kasy brak na pomoce dydaktyczne, a dzieci przecie nie tylko chleba są głodne i chcą czasami jakieś skrzydło muchy pooglądać bliżej niż z bliska! Poza tym okazuje się, że zawód mój wyuczony i praktykowany jest czasami pożyteczny i czasami pomagam i dzielę się to wiedzą z tymi co „nie wiedzą” i to za darmochę, nie że kasy nie potrzebuje, a jakże potrzebuje! Bom matka wieeecznie karmiąca. Wiesz ile paszy muszę nagotować, aby wykarmić 3 sztuki na stanie w domu i jedną na wygnaniu – znaczy się studenta, a student jak wiadomo zawsze głodny, nawet jak zje pół świni i worek ziemniaków to głodny! Uprzedzam, abym to nie była posądzona o nepotyzm i że to niby moje dzieci mają lepiej a piątki mają po znajomości. Nie mają. Dzieci moje o tym nie wiedzą, ani wychowawcy, chodzą do różnych placówek i nie pomagam tylko tam gdzie oni uczęszczają, pomagam na szerszą skalę, bo niestety jedna chwalipięta się pochwaliła i się rozniosło, że jest taka głupio co lubi pomagać  Ale wymusiłam na władzach aby się już nie chwaliła bo przestanę. Poza tym to byłam/jestem pracownikiem niższego stopnia niż najniższy byłam/jestem szefem i do cholery jasnej skoro ja sobie poradziłam z opieką nad dziećmi to dlaczego inni nie mogą? Też mam/miałam szefów chujowatych szczerze nienawidzących idylli rodzinnej i wszelkiej maści dzieci. A na dźwięk kładzionego l4 dostawali piany. Nie jestem idealna, popełniam błędy zwłaszcza wychowawcze, póki co jakoś dajemy radę. Zależy mi na moich dzieciach, na nie moich też. Ale… wracając do dziewczynki pragnę zauważyć, że na mocy art. 1 pkt 2) ustawy o systemie oświaty – system oświaty zapewnia w szczególności: WSPOMAGANIE PRZEZ SZKOŁĘ WYCHOWAWCZEJ ROLI RODZINY! Art. 1 pkt 12) system oświaty zapewnia w szczególności: OPIEKĘ uczniom pozostającym w TRUDNEJ sytuacji materialnej i ŻYCIOWEJ!!! Dodam, że wiele razy w ustawie użyto: opieka, wychowanie, wychowawca. Ponadto Rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w spr. standardów kształcenia przygotowującego do wykonywania zawodu nauczyciela w I.1.3) po zakończeniu kształcenia przygotowującego do wykonywania zawodu nauczyciela absolwent: posiada umiejętności niezbędne do kompleksowej realizacji dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych zadań szkoły (…), ponadto nauczyciel w I.3.6) charakteryzuje się wrażliwością etyczną, empatią, otwartością, refleksyjnością oraz postawami prospołecznymi i poczuciem odpowiedzialności!!! Poza tym, nie chce aby obce ciała wychowywały za mnie moje dzieci, ale jak zemrę to chcę, aby ciało było empatyczne, wspomogło w trudnej sytuacji moje dzieci i tyle. amen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslę, że w ferworze dyskusji i wzajemnych, niestety, pretensji, uciekło nam wszystkim o co tu naprawdę chodzi, a Kocicy chodzi o małą dziewczynkę i Jej uczucia. I co z tym wszystkim mozna zrobic. Otóż trzeba porozmawiac, może z ta wychowawczynią, może z innym nauczycielem, jesli z wychowawczynia porozmawiac trudno, czym dla skrzywdzonej dziewczynki jest obniżenie sprawowania - bo tu zgadzam się z Kocica - w wieku 9 lat jest to kara OLBRZYMIA.
      Nie uwierzę, że w całej szkole są tylko źli nauczyciele - takich szkół po prostu nie ma. Jak w każdym zawodzie są ludzie pracujący dobrze i źle, tych drugich trzeba unikać. Każdy słyszał o niedouczonym , leniwym lekarzu ( to też sa pieszczoszki juz nie systemu a publikatorów), wrednej urzędniczce, oszuście bankowym ...
      Jestem nauczycielem od 15 lat, wybrałam ten Moniko Moniko nie dlatego, że nie zdałam w liceum, tylko dlatego, że zawsze bardzo chciałam uczyć. Lubię swoja pracę i staram się nie krzywdzic dzieci, choć na pewno musiało się zdarzyć, że któreś przeze mnie poczuło się skrzywdzone - czasem niektórych sytuacji nie jesteśmy w stanie przewidzieć ...
      Niedobrze się czuję ze świadomością, że telewizji i równiez Pani minister udało sie zantagonizowac Rodzicó i Nauczycieli, a sa to grupy, które powinny ze sobą współpracować...
      Otóz, to nie do końca jest prawdą, że pracujemy mało, 18 + 2 godziny dydaktyczne ( skrupulatni policzą, że nie całe 60 minut, tylko 45, bo przez kolejne 15 bawimy się w policjantów i złodziei na korytarzach) to jest czas spędzany przy tablicy, poza klasa pracujemy również, chociaż zgadza się, już nie tak intensywnei jak przy tablicy ...
      wracając do dizewczynki - kocico, porozmawiaj z kimś w szkole, mozliwe, że mama dziewczynki nie ma do tego głowy, bardzo wątpię w sąd nad taka dziewczynką, myslę, że zostało to troche wyolbrzymione ...
      A wszystkich uczestników dyskusji bardzo prosze - spójrzmy na siebie życzliwie, nie doszukujmy sie tylko złych cech w Ciele, bo my jesteśmy Waszymi sasiadami, siedzimy z Wami w ławce na wywiadówkach ( nie da sie uczyć we wszystkich szkołach :-) ) Jesteśmy takie same jak Wy, i może juz pora, żebyśmy się zaprzyjaźnili??
      BTW, tak sobie myślę, że jako postulat możnaby zgłosić, żeby nam zaczęli płacic od nauczonego !!
      kłaniam sie i miłego dnia życzę. Idę przygotować stroje na Jasełka. W wolnym czasie takie hobby.

      Usuń
    2. wreszcie znalazłam odpowiednie PODSUMOWANIE i polecam serdecznie zwłaszcza Monice Monice http://joemonster.org/art/30669/Co_ty_wiesz_o_zawodzie_nauczyciela_Przemyslenia_nauczycielki_po_kolejnej_fali_hejtu#commentsContainer

      Usuń
  12. Moniko Moniko mianuje cie święta matka i od razu stawiam pomnik, o ty nieomyla, jedynie sprawiedliwa, wspaniała i naj naj zapewne jestes biurwa wielka !! Reszta to mierzwa a zwłaszcza nauczyciele. Pozdrawiam tez biurowa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowa biurwo, czy normalna matka, która dba o dzieci, wychowuje i angażuje się w życie szkoły to dla Ciebie święta? To kim Ty jesteś? Paniusią w garniuturku z makijażem spod latarni, wlokącą swoje chore dziecko do szkoły. Domyślam się, że na wywiadówki też nie chodzisz, nie wspomnę o pracy dla szkoły. Po co? Przecież są takie święte matki jedynie sprawiedliwe i wspaniałe niomylne, ale jakie głupie jak Monika Monika co zrobią to za Ciebie. Prawda? I to jej własnie daje prawo do wypowiadania się. Miłego dnia. Też_Monika

    OdpowiedzUsuń
  14. OMG! Weźcie już na luz! Kocico czy wiadomo Ci czy dziewczynka rozchodziła?

    OdpowiedzUsuń
  15. a co konkretnie była napisane na tej kartce? I czemu musi to mieć związek ze śmiercią jej taty?

    OdpowiedzUsuń