wtorek, 22 września 2015

ze śmiercią jej do twarzy

Wczoraj chłop by mnie zabił na pasach.

Przechodziłam grzecznie prowadząc rower i jednocześnie zerkając ciekawie, czy kierowca z prawej strony mję uwidział, gdy wtem z lewej usłyszałam pisk opon, ujrzałam dym i poczułam smród palonej gumy. Zatrzymał się literalnie pół metra ode mnie.

Taka przygoda.

W domu mówię do męża: Kochanie, ledwo uszłam z życiem, chciano mnie przejechać na przejściu dla pieszych...

Na co mąż, wyraźnie zaaferowany: No, no, słuchaj, ZROBIMY KARTOFLE DO GULASZU?

Wot' męska ępatia.

W niczym się zresztą nie różni się od żeńskiej. Kiedyś mój mąż (ten od kartofli) zadzwonił, jak się później okazało, z miejsca wypadku i takim głosem przejętym wyrzucił z siebie: ŻYJĘ!

Co ty powiesz? - odrzekłam sarkastycznie - Też mi nowina!

Tak, że, ten - żywy martwego nie zrozumie.

5 komentarzy:

  1. Brutalna prawda o rzeczywistości. Tzn tez chciałam napisać mwahahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. A mój nawet kiedy upadłam i prawie złamałam nos,zamiast się rzucić i natychmiast całować ziaziu, inteligentnie zapytał "Gabi...co ty rooobiiisz?" Nieodmiennie odpowiadam - Gram na ukulele, do kroćset!

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze Cię kocham.
    Po drugie zaś, mój chłop, niezależnie od tragizmu sytuacji, niezależnie od tego co mnie spotkało mówi zawsze (nie unosząc jednak oczu znad klawiatury) "Żałuję Cię!"

    OdpowiedzUsuń
  4. A mój: to jak ja bym równocześnie ł i dzieci ogarniał?

    OdpowiedzUsuń