piątek, 2 października 2015

serca gwiazd twardy lód

Gdy tak sobie jeżdżę tymi górami i lasami, to mi po różne myśli chodzą po głowie. Mówi wyrażenie potoczne, wyrażenie potoczne przecenia ruch myśli.

No bo ta ciocia Jadzia, co to całe życie w stroju tradycyjnym pociskała na rowerze, to nie mogła mieć ze mną wspólnego genu, z tej prostej przyczyny, że ona miała serce, a w mojej rodzinie, w linii żeńskiej bynajmniej, po kądzieli w sensie, serca nie występują. Bo po mieczu, owszem mogły być, nie pamiętam.

Podobno prababka miała jakieś serce, może nawet wielkie, tylko dziwnym zrządzeniem losu jej córkom się ono nie udzieliło. Może było ich zbyt wiele, tych córek - jedno serce po podziale na cztery to nawet nie wypada po jednej komorze, ale po pół, a jeśli do tego komora pusta, to już w ogóle dupa nie serce. Choć dup też nie mamy jakichś szczególnie rozbudowanych, ot, takie półdupki se. Po dwa.

A może całe serce miała tylko dla syna swego jedynego?

W każdym razie ani moja babcia, ani żadna z ciotek sercem nie grzeszyły, a niektóre z nich wręcz sprawiały wrażenie cyborgów, które z sercem miały tyle wspólnego, że lubiły je żywcem wydzierać z piersi ofiary.

No dobra. Może jestem odrobinę niesprawiedliwa względem cioci Marysi nieboszczki, ale faktem jest, że baliśmy się jej wszyscy jak diabeł święconej wody, gdyż miała ona w zwyczaju bezlitośnie obnażać deficyty interlokutora, na co ten reagował oczywistą niechęcią. Choć z pewnością godne to było i sprawiedliwe, jako i cała ciocia Marysia, która zmarła we śnie, w zamian, jak podkreślił ksiądz na pogrzebie, za zasługi odniesione na polu żarliwej dewocji, którą zwykła praktykować. Odeszła zresztą na własne życzenie, gdyż wszystkie jej koleżanki z ruchów szensztackich, czcicieli serc maryjnych, różańców niepokalanych i sztandarów przenajświętszych oddały ducha Bogu przed nią i nie miała już kogo moderować. A bardzo lubiła, więc po ich ucieczce na łono Abrahama życie jako forma spędzania wolnego czasu przestało ją interesować.

Tak czy owak w mojej rodzinie występuje deficyt serca niezmierny - jest to wada dziedziczna i raczej nieoperacyjna.

Bo tak - Babka - bez serca, skupiona na sobie, osobowość heliocentryczna - świat kręci się wokół niej, ale jej nie interesuje, może o tyle, o ile interesuje się nią. Tak więc trzeba mieć zawsze włos ułożony, strój nienaganny, okna umyte i obejście wystrzyżone, żeby nikt nie znalazł na nas haka.
Z braku genu serca nie przekazano zstępnym.

Matka - mogło być serce, ale w pędzie w obłędzie prawdopodobnie zgubione pod miedzą.

Siostra - serca nie ma. To coś, co jej tam puka pod adresem synka to sztuczna komora kompensacyjna, któremu w ten sposób stara się histerycznie wyrównać braki serca poniesione ze strony matki.

No i ja. Kto chce wiedzieć, czy mam serce, niech spyta mojego starego.

Buhahahahaha!

7 komentarzy:

  1. nie chcę ci psuć licencji poetiki ale na moje oko zostałaś podmieniona, co w latach twego urodzenia działo się pono nagminnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. moja babcia też miała serce jedynie dla synka swego najmłodszego, zatem teges, przypuszczm, że córeczkom nie było już co uszczknąć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. I bardzo dobrze. Zazdroszcze. Wiesz ile chorob cie ominie?

    OdpowiedzUsuń
  4. ludzie bez serca, a w szczególności Kobiety Bez Serca, w ogóle nie zauważają braku tegoż. Podszywasz się

    OdpowiedzUsuń
  5. A co to są ruchy szensztackie?
    Randi

    OdpowiedzUsuń
  6. Każdy ma serce! :)
    spodziewajka

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma serca. Potwierdzam jako porzucona żona. Ma lisi wzrok. Ot.

    OdpowiedzUsuń