sobota, 2 lutego 2008

Alzheimer sie kłania na kolanach

Nie mam głowy.


Mam przeciążone podzespoły i przegrzane styki. Kazdy zamiar przerywany jest przeciągłym kwikiem, po wybrzmieniu którego nie pamiętam czego on dotyczył (kwik, zamiar, wszystko jedno).


Weźmy teraz.
Siądłam, zbieram mozolnie dwie mysli do kupy. I już jest! Wyrósł jak spod ziemi, stoi i coś stęka i pokazuje oczami.
Pytam, dysząc nienawiścią: „co?”
Boga sie nie boi, mówi a właściwie mamrocze enigmatycznie: „jaaa teeeż”
„O co chodzi” ponawiam a ciśnienie mi wypycha oczy.
„Ja teeeż chceee pogracć na komputerku” ośmiela sie oświadczyć
Co za tupet! Chryste panie.


Oni wszyscy niby wiedzą, że nic z tego ale cale życie próbują. Drążą, gnębią, molestują.
Nie przestają nigdy, chyba, że akurat śpią, ale wówczas śnią o metodach manipulacji, które natychmiast po obudzeniu (mnie) wcielają w życie.


Wszystko mi leci z rąk.


Co gorsza ten stan, nazwijmy go permanentnym chaosem, zaczyna mi wyłazić z domu i się rozprzestrzenia.
Jakiś czas temu szaleństwo dręczyło mnie tylko tu, o, i tylko w towarzystwie moich bobasków.
Teraz tkwię w obłędzie non stop.


Weźmy na zakladzie.


Nie potrafię się na niczym skupić, choc teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie.
Miast siaść na dupie i zrealizować polecone zadania do wykonania wiercę sie na krzeselku, sprawdzam mejle, pacze na torebki/buty/staniki/paski/kapelusze/pantalony/muszki. Gówno mnie one obchodzą ale czuję wewnętrzny przymus.
W wolnych chwilach czytam blogi, pisze blogi, komentuję blogi.


Ponadto mam problem z kawusią: zapominam wypić kawusi, wstawiam całkiem dobrą choć zimną kawusię do mikroweli, zapominam kawusi tamże, kawusię przynosi mi koleżanka na poły wygotowaną, musze wylać. Robię nową, której zapominam wypić itd.


Bardziej namacalną formą chaosu jest burdel.


Mam co macać.


Mam burdel w domu. To wiadomo. Każdy, kto posiada bachory posiada także burdel. Te rzeczy sa serwowane w pakiecie.
Dodatkowo ten burdel za mna łazi: mam burdel w samochodzie, w torebce, w portmonetce oraz w przyzakładowych szufladkach.
Tylko w komputerze nie mam. Resztką sił. Wiem czym to sie konczy kiedy wszystkie pliki noszą nazwę xxxxx lub ppppp jak zwykl nazywać je nieodżałowany pan W.
Ale to tylko kwestia czasu.


A może to pospolity Alzheimer a ja sie zadręczam?


(Znowu przyszedł, mlaska mi nad uchem. Niby nic a jaki efekt.)


Zapomniałam wywrócić dżinsy na lewą stroną przed praniem i wyrosły mi na nich eleganckie prążki.
Zawsze kiedy podgrzewam mleko ono kipi.


Bunio wyrzuca wszystko do kosza. Dzis wyrzucił Kotu telefon.


Bardzo ich kocham.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz