środa, 14 maja 2008

Bo z bachorami nigdy nie wie, oj nie wie sie.

Oho! Zaczelo sie. Jest. Pekniecie w stosunkach.
A nie mowilam?


Dzwonil Aramaj, ze ma dosyc D.
Ze D. pierdzi, beka, siorbie, mlaska, dlubie w nosie i to zjada.
Nie powiedzialam, kto mi sie nasunal przed oczy duszy. A raczej co. Raczej przypowiesc o belce. W oku.


Ale to jeszcze nic.


Syn, lat 10, w trakcie dywagacji na temat obrzydliwosci kolegi rzekl uprzejmie do matki: „poczekaj chwileczke” i wrzasnal na stronie do (bylego?) przyjaciela:
„Nie przeszkadzaj mi! Nie widzisz, ze rozmawiam? Czy ja ci KURWA przeszkadzalem jak rozmawiales?!”


Tu mi sie zrobilo jak w zajawce u Wojewodzkiego: Aaaaaa….


Przepadlo. Strzala wypuszczona w przyszlosc poleciala ze swistem i tyle ja widzieli. Baj baj.


No, ale mam jeszcze jedno dziecko do zepsucia.


Drugie dziecko nasadzilam dzisiaj z pewna taka niesmialoscia na fotelik rowerowy. Niesmialosc bralam stad, ze to nie jest dziecko, ktore sie na wszystko zgadza. Jesli by mu sie nie spodobala ta forma podrozowania to koniec balu panno lalu. Sama se wsiadaj i jedz. Do zobaczenia nigdy wiecej.


Trzeba wiec bylo najpierw wywolac zadze roweru. Pokazac jak fajnie sie jezdzi i ze Zuzia ma rowerek, Julia ma rowerek i Buniozylek tez  ma rowerek.
To ten, czarny, 26″.
Dobra, kupil to, pozwolil sie posadzic.


Ale-ale. Czemu znowu szelki? Szelkom mowimy stanowcze nie.
Nalezalo zatem szybko ruszyc aby wzbudzic wiatr we wlosach.
Wiatr OK.


Teraz przyszla pora na kask.


Kask nie.
Ja na to: jak kask nie, to rower tez nie.
On na to: nienienie, kask nie – rower tak.
Ja na to: Jak tak to do widzenia.
On na to: Leeeee, no dobra, dawaj ten kask, ale tylko na chwile.
Ja na to: alez oczywiscie.


I pomknelismy. Ja cie, no mowie wam, cudownie. W mgnieniu oka bylismy tam, dokad zazwyczaj kulalismy sie wozkiem dlugie godziny. Wozkiem, na ktory sie dziecko zasadniczo nie zgadza i daje temu glosno wyraz.


Tym razem udalismy sie na wycieczke do serwisu. Tego samego, z ktorego odebralismy rower w dniu wczorajszym. Pan nam naprawil rower w ten sposob, ze hamulec tylny nie dziala. Przedni zas wrecz przeciwnie. Poszlismy poprosic, zeby pan podzielil hamowanie rowno po polowie.


Pan poprawil, ale nie dziala.
Przed serisowaniem dzialal. Nie na darmo stare przyslowie sowieckie mowi, ze lepsze jest wrogiem dobrego.


Taniej by wyszlo nie dlubac.


Pojechalismy potem na laki, turlac sie  w promieniach slonca. I gdy tak sie turlalismy, wtem, okazalo sie, ze Buniozyl ma kupe.
Fajna jest taka rozwalcowana na rowerze kupa.
W kazym razie duza.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz