środa, 22 kwietnia 2009

hulaj noga piekła nie ma

Jutro świat o mnie usłyszy.
Jutro będzie futro.


A to za sprawą pewnego allegrogada, który przyobiecał mi hulajnogi dla dzieci równo osiem dni temu i do dziś się nie wywiązał.
Dałam mu wewnętrzny, nieprzekraczalny termin dedlajn upływający w dniu dzisiejszym, i nie obchodzi mnie, że umarła mu matka ojciec i pies mu usiadł bądź ryż mu się gotuje a on sam posiada obustronne zapalenie całego organizmu i legitymuje się usprawiedliwieniem od lekarza rodzinnego.


Moje dziatki, wraz z dziatkami sąsiadki, wypatrują hulajnóg i mają traumę, gdyż hulajnogi są niejednokrotnie punktami zapalnymi w ich relacjach z resztą świata.


Bo, weźmy niedawno, Buniozyl napotkał w piaskownicy milutką właścicielkę różowego cacuszka z rozmaitymi udogodnieniami. I spędził długie godziny kuśtykając upojnie dookoła piaskownicy. Dziewczynka tylko nieśmiało protestowała, gdy Bunio o hulajnodze mówił „niuje” (Niuje – moje, przyp. tłum. Ogólnie rzecz biorąc wszystko jest „niuje”). Poza tym luz, pokój i dobro. Trochę tylko nie chciał oddać, ale w końcu poluzował zbielałe paluszki i jakoś poszło.


Skutkiem jednak tego spotkania, nabrał on przekonania, że wszystkie posiadaczki maleńkich jednośladów są przyjaźnie usposobione.
A tymczasem nic bardziej mylnego, o czym miał się niebawem przekonać.
 
Nazajutrz bowiem nastąpił krach oraz kryzys świeżo poczętych wartości.


Otóż Bunio, wyszedłszy na spacer ze swoim szalenie męskim, granatowym w różowego kota, wózkiem dla lalek, napotkał inną dziewuszkę na hulajnodze.
Zielonej.
I z ocząt mu sypnęły snopy iskier. Czemprędzej poddreptał i jął najpierw dotykać przedmiotu pożądania, a potem dyskretnie, z biodra, eliminować dziewuszkę z pojazdu.
Dziewuszka zgrzytnęła mlecznymi ząbki z niezadowolenia, ale na moją propozycję, aby się zamienić na wózek bardzo męski, przystała, choć stresował ją nieco brak lali.


To wystarczyło by Bunio popadł w hulajnożny błogostan. Rozkoszną jego sytuację przerwała jednak raptowna zmiana stanowiska dziewuszki: widząc zadowolenie malujące się na chłopczykowej twarzy, zgłosiła natychmiastową reklamację i przygrzmociła Buniowi bez dania racji, czym zwaliła go z nóg i wprawiła w bezgraniczną rozpacz.


A następnie zarzadziła niani, że idą natychmiast do domu po wózek 
z  l a l ą.


Czyli, sami państwo widzą, że hulajnoga jest w tu artykułem absolutnie pierwszej potrzeby. Trzeba mieć.
Wypatrujemy poczty polskiej z nosami przyklejonymi do szyby od ponad już tygodnia.
I nic.
Skasował padalec za cztery hulanogi (bo mieć muszą wszyscy z grona przyjaciół, w przeciwnym razie nie uda się uniknąć rozlewu krwi) i nic.


Nogi z dupy powyrywam. Nie pojeździ już on na hulajnodze.
O nie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz