Motoryzacja pędzi naprzód. Dziś mi śmigła w osobie pewnej damy.
Bo tak. Rano. Przygruntowe przymrozki. Szron na pojeździe.
Powzięłam zatem narzędzie i wykonałam skrobankę. Szuruburu.
A jednocześnie zerkałam na pewną damę, co to wraz ze mną zawitała na parkingu, lecz miast skrobać drogocenny pojazd, zapaliła silnik i godnie zasiadła w klimatyzowanym wnętrzu. I gdy ja, niczym dziewczynka z zapałkami, naga i bosa niweczyłam płaszcz lipidowy swych alabastrowych dłoni, dama wsłuchiwała się w ton nadawany przez radio zet czy świergot innego rajskiego ptaka.
Ot luksusy.
Takie damy mnie drażnią.
Wiem, panie doktorze, wiem, powinnam spróbować seksu.
Dziesiąć minut później, gdy już zalogowałam Buniozyla w przedszkolu, dana dama błysła mi w oko swą rozmrożoną strzałą w siną dal.
Ergo: piętnaście minut ta szczeżuja stała i smrodziła na MOJEJ planecie.
Zatruwała MOJE środowisko naturalne.
Sprawiała, że giną lasy tropikalne, walenie wylegają tłumnie na brzeg, wysmołowane na czarno foki szare zdychają w męczarniach, usycha grzegrzółka.
DŁUGO BY OPOWIADAĆ.
Wiem, panie doktorze, wiem, seks.
Podobno dobrze robi na kompulsywne segregowanie odpadów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz