czwartek, 24 stycznia 2008

Sex&drugs&gładź gipsowa

Aramaj odjechał pociągiem na spóźnione ferie. W międzyczasie musiałam na niego nawrzeszczeć.
Teraz mi gupio.
Ale on nigdy nie pozostawia mi wyboru.


Jako, ze prowadzę żywot starego kawalera zjadłam na śniadanie bigos sprzed lat rozhibernowany na prędce i nie wiem czy to był dobry pomysł.
Kto się zajmie mą maleńką dzieciną kwilącą w łóżeczku jeśli nabawię się salmonelli?


Ach, och, z okna patrzą na mnie moje nowiusieńkie roletki zakupione w ramach odkurniczania przestrzeni życiowej.
Cudne. Jedna leciuteńko krzywa, nie sunie równiutenienieńko ale co tam. Z upływem lat się przyzwyczaję.
Jak się tylko dowiedziałam o istnieniu „rolet mini z prowadzeniem żyłkowym bez wiercenia” to natychmiast kazałam Kotu się pakować i wypierdalać.
Co, jak wiemy, jest znakomitym żartem w stylu Monty Pythona. Cha, cha, cha!


W nadchodzącym miesiącu zakupię komplet kolejnych dwóch rolet „tworzących po zamontowaniu integralną część okna” i tak za 90 lat kurnik będzie można uznać za pięknie oroletowany a wtedy przyjedzie moje marzenie: piękny, muskularny rycerz na spychaczu i przewróci mi zalegające w mieszkaniu niepotrzebne ściany. Następnie zeskoczy i wprawnym ruchem zetrze w proch walusie i polozy nowe, marki wileroj i boch. Niewiele myśląc pokryje sciany duluxem (duralexem a może durexem?), pozamiata, pozmywa, wywiezie i zniknie.
Takie mam sny.
Remontowo-erotyczne.



1 komentarz:

  1. Sprawiłaś iż mój mąż patrzy na mnie teraz bardziej pobłażliwie aniżeli jak na wariatkę:) która po każdym powrocie z kawusi u nowych koleżanek dostaje pierdolca i wyje pół dnia bo nie ma dębowych podłóg..etc:P
    jestes moim Miszczem!

    OdpowiedzUsuń