środa, 17 września 2008

carmageddon

Z pamietnika Kreci K.:



„Jade sobie rano jade samochodem swym do pracy, generowac Produkt Krajowy Brutto
i obserwuje wyrazny spadek mocy pojazdu silnikowego.
Mimo usilnych naciskow na pedal gazu, obroty silnika przy predkosci 50 km/h nie chca wzrosnac powyzej 1500 a pojazd dlawi sie i belkoce.
Rzucam okiem konesera na wskaznik paliwa


Wysoka rezerwa.
No, jak zwykle. Czyli OK.
Tylko zaroweczka sie wypalila od nadmiernej eksploatacji.


Mrozu prawie nie ma, wiec wykluczam przypadek, ze mi znowu strzalka przymarzla
i zaraz mi stanie.
Nic sie nie swieci, nie stuka, nie smierdzi, nie rzezi.


WIEC O CO MOZE CHODZIC, NA BOGA!!!


Zastanawiam sie czym zgrzeszylam, co bedzie dalej i jak ja teraz bede zyc.


Druga w kolejnosci mysla jest, gdzie zawiezc pojazd do lecznicy
i ile to bedzie kosztowalo.


Nachodza mnie czarne mysli.
Wizja zaglady.
Depresja.
Mrok.
Przypominam sobie, ze nikt mnie nie kocha.
Ze zycie jest podle a swiat niesprawiedliwy.
Ze lato sie skonczylo.
Ze nie mam jesionki i butow i nie bede ich nigdy miala, bo zje je samochod.


Oczy zachodza mi lzami, nic nie widze, pada deszcz…”



Chcecie zapewne wiedziec jak skonczyla sie dramatyczna przygoda Kreci K.?
Otoz, Krecia K. szczesliwie jakos dotoczyla sie do skrzyzowania,
gdzie w koncu zrzucila te piatke, na ktorej byla jechala.


KONIEC



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz