poniedziałek, 30 grudnia 2013

na całej połaci... szron


Nieprawdą jest jakobym w celach zarobkowych penetrowała wysypiska.

Ot, po prostu wiedziona romantyczną okolicznością przyrody ruszyłam w łąki fotografować oszronione cuda natury. I gdy tak sobie hasałam, niczym rusałka zwiewna przebudzona słonkiem, wpadłam na tę, oto, martwę naturę, to, mówię sobie, też jej cyknę focię, a co, nikt jej nie kocha, niech ma.

A Wy, gdzie idziecie na Sylwestra?

piątek, 6 grudnia 2013

wieje i rozwiewa mnie

Dziś jestem zła. Zła i brzydka hulajnoga.
(Dla porządku: dawno, dawno temu, gdy Aramaj był mały (!) wygłosił taką oto wiekopomną sentencję:
Złe i brzydkie hulajnogi popsuły znak drogowy na mojej ulicy.
I to stąd. I dlatego).
Ja też. Też chętnie coś bym popsuła, wytargała za ogon jakiegoś kota, podpaliła kosz z plastikiem, narzygała komuś do kozaczków, podstawiła nogę staruszce albo chociaż dziecku w kołysce wyrwała lizaka. Powodują mną niskie pobudki niewiadomego źródła, podłość, wredota i lisi wzrok. Może to  wszystko przez te atomy, albo przez Ksawerego - fakt, że komuś bym jebła z misia, czy raczej podłożyła świnię. Z tego powodu nie odbieram telefonów, by nie zelżyć interlokutora i dlatego ukradłam w szkole sok tymbark z automatu, choć to nie dla mnie się zaciął. Pokiwali my z Buniozylem klapą i wyleciał. Rrrarrr.

Co do kozaczków, to widziałam w Zarze takie oficerki, do których swobodnie można spawać bez szkody, a szkoda, bo są piękne i ujrzawszy je poczułam wzmożone libido i zaczęłam natychmiast rozkminiać, kto jakiego łabądka z papieru hand made w tym roku otrzyma ode mnie na gwiazdkę. Niestety, po szczegółowych oględzinach wyszło na jaw, że rzeczone są co prawda bardzo skórzane, ale tylko po wierzchu, wnętrze zaś mają wyłożone niezwykle praktycznym linoleum, które w razie zaburzeń gastrycznych, lub, jak w moim przypadku psychicznych, zapełnić można treścią żołądkową, a następnie umyć wodą z węża. Nie wiem tylko, jak tego typu poliuretanowe wykończenie wpływa na komfort noszenia na nodze, gdyby akurat nic nam nie leżało skórką z pomidora na żołądku.

Na zakładzie nas tymczasem rozpieszczają - a to nam urządzą spotkanie integracyjne z poczęstunkiem, bezalkoholowe - to ja nie chodzę, bo na trzeźwo tego nie wytrzymam, a to mikołaj nam raffaello bez względu na płeć baletnicy zapoda, album książkowy, uścisk dłoni prezesa, dyplom, piątka z koroną, zabawa mikołajkowa dla najmłodszych (tym bardziej nie chodzę) - słowem raj na ziemi. Tego jeszcze nie było. Coś mi tu śmierdzi i nie jest to kozaczek z PCV. Mam niejasne przeczucie, że w tym roku nie będzie premii świątecznej. Ale ja jestem defetystką. Pamiętajmy.

Zima. Kot żre i to się przekłada. Dwa razy dziennie. Powiedziałam mu: Trzysta sześćdziesiąt pięć kup w wannie rocznie I ANI JEDNEJ WIĘCEJ!!! Zastanawiam się w związku z powyższym nad relegowaniem gadziny na śmietnik. Tylko nie mam gwarancji, czy kotek, stołując się na mieście, nie przyniesie powyższego menu by złożyć je do mojej wanny. A właściwie mam taką pewność. Ale ja jestem defetystką. Pamiętajmy.

I hulajnogą.

Wobec tego ide se podpalić kotka. Niech się na coś przyda.