poniedziałek, 30 maja 2011

varia

Odnośnie mojej wewnętrznej krucjaty pod nazwą „Zapnij, ciulu gupi, dziecko w foteliku” dziś na czoło wysunął się taki oto, co jechał ulicą z niemowlęciem na kolanach.
Być może nie była to droga pierwszej kolejności odśnieżania, ale też nie leśny dukt. Niemowlę prowadziło.


Tym samym rockandrollowa babcia wożąca swoim archiwalnym reno 5 uroczą parkę przedszkolaczków na przednim siedzeniu, spadła na pozycję drugą.


miau, miau


Kukułka jednak mnie drażni. Ryczy od bladego świtu na cały las. Wczoraj około szóstej rano naliczyłam, że wyjdę za mąż za 52 lata. Lekkie przegięcie.


miau, miau


Baronowa twierdzi, że kukułka służy do obliczania, tu cytat: „ile jeszcze będziesz żyła, niezależnie od stanu cywilnego”.


Już raz mi tak kiedyś pokrzyżowała światopogląd niejaka Trąba. Otóż, gdy
zaniosłam jej złą nowinę, że oto stłukłam lusterko i siedem lat za mąż
nie wyjdę, rzekła, iż mam się nie zadręczać, bo to nie tak. Po prostu będę miała siedem lat nieszczęścia . Nic więcej!


Sprawdziło się. Wyszłam. Miałam.


W związku z tym żyłam nadzieją, że nie wyjdę za mąż przez te pół wieku, a potem się zobaczy. Jęsli jednak rozpatrywać tezę wedle wskazówek Baronowej, to wszystko się w tak długim czasie może jednak zdarzyć. Jeśli do tego stłukę sobie jakieś lustereczko, to nieszczęście gotowe!


miau, miau


Co się tyczy bakterii coli, to w samym naszym zlewie, bywa, że jest ich dużo więcej niż na całym półwyspie Iberyjskimi.
Bynajmniej, w niektórych osiągnięciach, jesteśmy dużo lepsi od Hiszpanii jako państwo.
Jako państwo K.



piątek, 27 maja 2011

work in progress

Halo, halo!
Ja Brzoza, ja Brzoza! Czy mnie słyszysz?
Tajna operacja pod kryptonimem Maniana Boy rozpoczęta.


godz. 21.15
Zaproponowałam uprzejmie wymianę listwouszczelki pod drzwiami zmywarki. Położyłam corpus delicti na nadmienionej.
MB spojrzał, ziewnął.
Zatoczył koło po kuchni.
Wlazł pod kołdrę na kanapie. Leży. Ziewa.
Jest 21.44


Na razie nie wszczynam awantury. Będę meldować na bieżąco.


Bez odbioru.



Zostałam zdekonspirowana. Mam se sama zainstalować tę uszczelkę, wiem gdzie.



Odnośnie komentarza m. to, co prawda, nie ogarniam, ale przypomniała mi się pewna anegdota opowiadana onegdaj przez Pana L., mojego tatę.


Otóż podróżował on razu pewego, przed laty, z Panią L. samochodem. Czasy były wówczas inne, pasy bezpieczeństwa były rzeczą rzadko spotykaną w motoryzacji. Zatem mknęli tak sobie swobodnie, gdy wtem na ich drodze wyrosła jak spod ziemi jakaś przeszkoda, nie pamiętam co za.
Skutkiem zaskoczenia, wytrawnego skądinąd, kierowcy samochód dachował, a potem grzecznie stanął spowrotem na kołach w szczerym polu.


Pan L. po latach referował zdarzenie z właściwym sobie poczuciem humoru, które, nie wiedzieć czemu, nie bawiło Pani L, gdyż w swoim mniemaniu ledwo uszła z życiem:


Patrzę, a mama siedzi na tylnym siedzeniu. Nie wiedziałem, kiedy się przesiadła!



atak muzy

Sądzę, że to ta wiosna.


To ona mnie rozprasza na tyle, że nie potrafię się skupić na wewnętrznej udręce, na wydrapywaniu sobie w duszy dziur, by się potem nad nimi pochylać ze łzami w oczach.
To wiosna nie sprzyja delektowaniu się cierpieniem, gdyż kukułeczka rozkosznie kuka, chłopiec panny szuka, i nie sposób znaleźć w sobie tyle mroku, żeby starczyło na myśli samobójcze. Zatem, można zaryzykować, że jest dobrze, choć zawsze mogłoby być lepiej, przy czym niektóre niekorzystne aspekty pozostają niezmiennie aktualne.


Konkretnie chodzi o kurz, brud, nieład i ogólną lepkość. Napisałam nawet na ten temat odnośny poemat pt.


Niezmienność następstw cyklu przyrody w aspekcie higienicznym.


głodna lodówka
świeci
ogrzewa wewnętrznym blaskiem
plaster sera spocony
szarzeją roztocza
rozmowa
się klei
podłoga
stół
krzesło
mech
porasta wannę
znowu
zima
idzie/idzie się
zerzygać


Po tym krótkim incydencie z muza poezji lirycznej (Euterpe) wracam na powrót (pleonazm) do garów i mopa.
(proza)



czwartek, 19 maja 2011

kaszalot®pikczers rrraaa, rrraaa

Panie, panowie, z dumą donoszę, że Buniozyl w dniu wczorajszym definitywnie przeszedł na bezobsługowy tryb huśtawkowy.


Z tej to okazji wytwórnia filmów dokumentalnych Kaszalot®Pikczers ma zaszczyt zaprezentować obraz mocno już archiwalny p.t. „Bunio buja”.
Jest to superprodukcja niskobudżetowa i raczej nudna, o niezbyt ambitnych dialogach, ale względy sentymentalne przeważyły w procesie dystrybucji.


Państwo wybaczą.




wtorek, 17 maja 2011

rozterki natury uczuciowej

Ewa mówi, że to chwilowy kryzys, ale ja się martwię.


Że to już koniec, że wszystko między nami wygasło.
Że nie ma już tej iskry, tego ognia, szału uniesień, codziennej ekstazy, mrowienia w członkach, wypieków na licach.
Wzajemnej ciekawości, chęci bycia razem, życia sobą nawzajem, splotu w synergicznym uścisku.


Czy już nie kocham?


Nie no, kocham, kocham. Ale faza endorfinowa dawno już za nami.
Czuję, że zaczyna królować rutyna. Wszystko już o sobie wiemy, znamy się na wylot. Dobrze wiem, czego mogę się po nim spodziewać. Zaczyna przynudzać. Nie daje mi tego, czego od niego oczekuję. Nie zaspokaja moich wygórowanych pragnień. Przestał mi się podobać. Zdziadział.


Czy go rzucę? Jeszcze nie wiem.


Może to rzeczywiście tylko chwilowy kryzys. Kolejny.


Bo w sumie szkoda byłoby takiego dobrze zapowiadajacego się blogaska, nie?



środa, 11 maja 2011

polowanie na grubego zwierza

Gdzieś tak pod wieczór okrutna bada Krwawej Julki ruszyła na poszukiwanie ofiary. Kierowali się na zachód, gdyż tam, jak podpowiadał im nieomylny instynkt wytrawnych łowców, siedzą po krzakach najokazalsze i najbardziej tłuste kotozające.
Kotozając tymczasem, zwęszywszy pismo nosem, jął czmyhać ku konarom prasłowiańskiej gruszy…Nikt niednak nie umknął jeszcze przed wielobarwnym, stugłowym tabunem krwiożerczych pożeraczy kotozająców. Dopadli go, skrępowali i zapytali……- Ile masz lat?- Trzynaście.- O jaaa! Jak dużooo!!!



poniedziałek, 9 maja 2011

co robi otchłań?

Zaległości, niedobory, kryzys.


Tymczasem przyleciały jaskółki i robią jazgot.
Jaskółcze hałasy robią mi dobrze na życie. Lubię. Oznaczają, że teraz będzie dobrze. Albo, że kiedyś było dobrze.
Wiosną.


(Niemniej trochę zaczynam się dręczyć, że już maj i zaraz zima. Mój mąż twierdzi, że jestem chybiona).

Wiktoria nie jest już moją małżonką
– zwierzył mi się Bunio. Tym samym straciłam szansę na posiadanie kolorowych wnucząt. Przynajmniej na razie. Fajnie jest mieć wielobrawne potomstwo – przynajmniej żadna z babć biorących udział w wózkowym wyścigu zbrojeń, nie zarzuci mi, że moje wnuczę czeguś bledziutkie.


Ach te kobiety. Julietta z wypiekiem na licu oświaczyła wczoraj - Jestem do szaleństwa zakochana w moim koledze! Do szaleństwa, ciocia! I rzeczywiście wzrok jej płonął.


Czekam zatem kiedy Aramaja także trafi szczała amora – jest szansa, że wówczas nie trzeba go będzie wlec za wierzgającą nogę do łazienki. Niewykluczone także, że odkurzy szczoteczkę do zębów. Kto wie?


Reasumując: Bunio rozwiedziony, Julietta zakochana, Aramaj nieumyty.


A co u Was?