czwartek, 15 stycznia 2009

mamutatumam

Struchlalam. W telewizji mowia, ze jestem wszystkimi dziewczetami, z ktorymi sie calowalam. Czy to widac? Czy to dlatego ksiadz na koledzie tak mi sie przygladal?


Koled sie lekam od wczesnego dziecinstwa i staram sie unikac ich jak moge. Wystawiam sobie falszywe zwolnienia lekarskie, podrabiam podpisy obojga rodzicow.


Pamietam az za dobrze ten stres przedkoledniczy. Dom babci, babcie, (jestem swoja babcia, ktora mnie wbijala) ktora wbijala mnie w przymale stroje wizytowe, zeszyt z religii na stole, wode swiecona, ktora mnie fascynowala tym, ze jest swiecona i co bedzie jak jej dotkne, jak wloze w nia palec. Czy to pali grzesznikow zywym ogniem? A ja przeciez strasznie zgrzeszylam: mysla, mowa, uczynkiem i zaniedbaniem.


Mistyka, groza, gryzacy sweterek, żrąca woda, ksiadz w przykurzonej firance, pachnacy mrozem. I czekanie. Dlugie godziny czekania z zoladkiem skurczonym w piastke.


Czyli obecnie, jako ofiara traumy, moglabym sobie juz odpuscic, do dnia powrotu na lono kosciola (Wszystkie stare baby wracaja. Po tym, jak im wyrasta na glowie moherowy beret. To dlatego, ze nikt ich nie kocha. KOCHAJMY STARE BABY! Kochajmy, do jasnej cholery!)


Moglabym, ale. Ale mam dziecko. Lęgłam to mam.
I to dziecko ma wielka potrzebe szeroko pojetej normalnosci.
Z dziecinstwa pamietam, ze tez taka posiadalam. Niezaspokojona. Po dzis dzien.


Zatem swojemu dziecku staram sie stwarzac mieszczanskie pozory, choc przychodzi mi to z niejaka trudnoscia. Chocby dlatego, ze bedac (oczywiscie na niby) przyzwoitym czlowiekiem, trzeba przyjmowac kolede.


Nie histeryzuj, mowie sobie, raz w roku mozna sie spotkac oko w oko z normalnoscia.
Poza tym traume trzeba przepracowac, dodaję.


To moze byc takze pouczajace pod innymi wzgledami.
Pod katem fizykochemicznym wiem np., ze po Gerdzie w kolorze buk, nie wolno smarowac niebieska kreda, bo zostaje zielony napis po wieki wiekow amen i juz nigdu nie sprzedam mieszkania muzulmanom, bo nie kupia.
Naznaczone.


Target mi sie skurczyl a tu jeszcze kryzys.
Wiatr w oczy. I koleda w dom.


W dodatku male dziecko pieknie wyspiewuje wraz z Czesiem jego popisową arię z Włatcuf móh: Alleeeluuujaaa, alleeeluuujaaa…


Zderzenie normalnosci z przyzwoitoscia tu mam. Czolowe.
Koktajl molotowa. A ja nienawykla jestem. Bede sie musiala szybko wytarzac w rozpuscie.


Trudno. Jak mus to mus.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz