Tak sie zresetowałam przeprzyjemnie, że teraz ręką nogą ruszyć nie umiem, piórem, myszką ni klawiszkiem. Niczym.
Co by tu?
Podróże kształcą.
Zatem udałam się w podróż, celem dokształcania, ponieważ jestem kompletną kretynką nieposiadającą gruntownej wiedzy w żadnym z kierunków.
Nie wiem, na przykład, nic o muzyce, o kluczach wiolinowych nic nie wiem, o pięcioliniach nic, poza tym, że jest ich pięć. Jak cięć.
Absolutną jestem muzyczną ignorantką.
Raz, przed laty, przez trzy dni usiłowałam uczyć się kilku chwytów gitarowych, ale rozbolały mnie paluszki i oddałam instrument narzeczonemu, gdyż wówczas chłopak z gitarą byłby dla mnie parą.
Całe szczęście nią nie został, bo teraz musiałabym się z nim rozwieść, jak moja przyjaciółka, która koniec konców została jego żoną.
Ergo: gitara to nie wszystko.
Takoż pieniądze, z tą różnicą, że jestem otwarta na pieniądze a na gitarę zamknięta.
W przeciwieństwie jednak do pieniędzy, posiadam gitarę, w sypialni, za drzwiami. Jest to była gitara mojego męża. Czyli jednak chłopak z gitarą byłby dla mnie parą, ale ani chłopak się nie zgadza ani gitara nie ta sama.
Co nie znaczy, że nie będzie rozwodu.
Czyli wszystko wraca i się zatacza, zapętla. Życie jest jednym wielkim loopem.
Fala jest morzem.
A ja kompletną kretynką. Ignorantką.
Nie wiem, na przykład, nic o muzyce…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz