wtorek, 13 października 2009

krecia walczy z bestią (i przegrywa)

Zgasły światła.


- Akuku! – Bestia zafilowała na Krecię slimak slimak pokaż rogi – Dzień dobry! – puściła zielone oczko.
- Spierdalaj – wycedziła Krecia przez zęby.


Ale było już za późno.


To, co ujrzała Krecia, wgryzlo jej sie w trzewia i spowodowało, iż zapragnęła ona zbić torebką po masce zarówno swój niesubordynowany samochód jak i Barona von Hindenburg, który nota bene złamał jej życie.


Okazało się bowiem, że ten tu oto przezabawny, wymuskany facet o wyglądzie stylizowanym na przedwojennego amanta argentyńskich superprodukcji, co to przed chwilą opuścił superultraluksusowy samochód, a obecnie pchający wózek rolls royce dla inglessina seria limitowana, takimi jeżdżą bliźnięta joli-pitt oraz pitt-joli, w garniturze od pierra cartierra z dzieckiem w środku w śpiochu od Kęzo, to ona już wie, kto to jest. I to odkrycie napełniło ją jadem i goryczą.


- Kurza dupa! – klęła w myślach bardzo szpetnie roztwierając maskę pojazdu w poszukiwaniu źródła awarii oświetlenia – Niech się innym wiedzie i mnie też, niech się innym wiedzie i mnie też, niech się innym…


No bo jak to jest możliwe, że Krecia, piękna, mądra i powabna, dłubie tym posranym śrubokrętem pod maską tego posranego samochodu, a jej piąteprzezdziesiate koleżanki, dobra, może ładne, może nawet i prześliczne, ale durnowate na pewno, wstrętne, glupie, złe, bez śladu zlotej myśli na twarzyczkach o odętych ustach, w oczach chabrowych za okularami guczczi versacze, jak sie okazuje wcale nie z targu, allegro, o nie, lecz z salonu limitowana seria optycznego, takie same nosi paris, lejdi di i lejdi gaga, więc te glupie zołzy, córki sprzątaczek, pomywaczek, pakowaczek, samotnie wychowujących w wiekuistym deficycie, więc te małpy wychodzą za mąż za potentatów finansowych w skali mikro bo mikro, ale jednak, a Krecia oczywiscie musiała wyjść akurat za Barona von Hindenburg! Bez jednego logo!


Uroniwszy bezpośrednio na blok silnika siną łezkę żalu nad swym losem podłym, Krecia zatrzasła maskę z tak wysoka, iż jej się nieomal samochód złamał i odjechała w nieznanym kierunku, gdyż od tej chwili było jej już dokładnie wszystko jedno.


Świecą, czy nie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz