poniedziałek, 26 października 2009

najn, najn, najn!!!

Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek zapyta Was: Ciastolina?
Odpowiedzcie stanowczo: Nie, dziękujemy!


Wczoraj miał miejsce zaległy kinderbal urodzinowy Buniozyla.
Aramaj miał od tego stan ciężki już od rana: pląsawicę huntingtona przeplataną rzucawką i rozmaitymi depresyjkami oraz euforią i poczuciem misji przejawiającą się obsesyjnym dbaniem o nagłośnienie imprezy bez względu na wzgląd.
- No, jest trochę przygłupawy – rzekłam do męża – ale cóż, trzeba kochać jak swoje.
Czy wszyscy chłopcy lat około dwunastu są tacy labilni emocjonalnie, czy tylko mojego syna nawiedza duch klimakterycznej primabaleriny?
Się boję, bo wiem, że to i tak dopiero przedsmak, pełny bukiet dopiero przed nami.


Ale wróćmy do balu.


Bal się odbył w dniu zmiany czasu, co się odbiło falą ujemną na kondycji zaproszonych maloletnich gości, gdyż ich zegar biologiczny został wystawiony na ciężką próbę, kiedy się okazało, że o 20 jest tak naprawdę 21 i wszyscy wytarzani w ciastolinie, galaretce z bitą śmietaną i confetti ze smartisów skaczą ze stolika kawowego na kanapę bdang, bdang. Buniozyl wrzeszczy co rusz: Ja tu rządzę! Mayonnaise siedzi na nocniku po ciemku w klozecie i twardo czyta książeczkę, Satnisław T. przechadza się krokiem prezesa z rękami założonymi na plecach po gruzach ciastolinowo-żelkowo-smartisowych, a Żulietta lepi strusie. W tym czasie Dyzma, brat Stanisława T. śpi w foteliku jako małoletni, ale przyszłoroczna impreza będzie jego! Aramaj wzdycha z wyższością, że wszyscy są tutaj w wieku poniżej lat pięciu, ale twardo zarządza zabawę w makdonalda. Lepi się hamburgery i frytki, Buniozyl na kasie. Leniwe raz! Konsumenci fast foodów mają na łokciach, pupach i kolankach wprasowanki z ciastoliny w kolorze szarym, bo właśnie szary kolor zdominował kolorystykę menu, skutkiem uporczywego mieszania kolorów dopełniających. Z keczupem czy bez? Smartisy wszędzie, tylko nie na torcie.


Miał być tort ze smartisami, ale wyszło kakaowe oko skutkiem tego, że się murzynek wziął i w sobie zapadł tworząc malowniczy krater, kakaowe oko jak żywe, po tym, jak zniecieprliwiony Aramaj zerknął ciekawie do piekarnika czy już, w ramach przedimprezowego szału uniesień.


Wobec tego zrezygnowałam z przylepiania cukiereczków i potem szczerze żałowałam, bo jednak co przylepione smartisy to jednak przylepione i trudniej sie je rozsiewa, ale to nauczka na przyszłość.


W każdym razie, jak spytają: Ciastolina?
Odpowiadamy za Grocholom: Nigdy w życiu!


Jak spytają: Smartisy?
j.w.


Jak spytają: Dzieci?
To już jak kto uważa. Osobiście odradzam.
Chyba, że takie z ciastoliny.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz