wtorek, 7 września 2010

być jak kinga rusin

Będąc młodą staruszką wujęłam z kufra futro.
Zima przyszła, nie ma na to rady.



Wydobywszy jesionkę zasępiłam się nad ułudą minionego lata. Podobno były jakieś upały.

Podobno. Osobiście nie spotkałam się.

Pierwsza fala upałów skończyła się w dniu mojego powrotu z ciepłych krajów. Nie dotknęła mnie więc przesadnie do żywego.

Druga fala też mi umknęła: byłam, w czasie gdy dopiekała, nad morzem, gdzie jak wiadomo, upały nie docierają.



Jesionka. Hm.



Nie wiem co o tym sądzić, ale bez jesionki ani rusz.

Jak również bez swetrzysków. W tym sezonie obowiązują rozlazłe powyciągane.

Nabyłam zatem powyciągany. Wyglądam jak kloszard, zamotana w różne szarobure szmatławe powyciągane. I trampki.

Lubię.



Ale lubię też, niestety, wyglądać jak dama. Damą być, mieć pięć kilo biżuterii, kapelusze takie duże.



I tak oto trwa we mnie wojna postu z karnawałem: nie wiem, kim pragnę być jak dorosnę.



Nie nadążam z kompletowaniem strojów tak dla doktorowej Dżekyl jak i panny Hajd. Dychotomia odzieżowa mnie rujnuje zarówno w sensie obleczenia jak i emocjonalnie.



Bo, weźmy, idę. Idę jako dama. (Oczywiście – o tyle o ile).

Idę na obcasiczku, kle, kle, kle.

Aż tu naraz, pacze, idzie jakaś bardzo stylowa nie-dama. I natychmiast się czuję jak wyfioczone czupiradło, wykrochmalony koczkodan, żałośnie.



Najgorzej.



Niestety, to działa także w drugą stronę.



Bo, weźmy, idę jako nie-dama. Biję z trampka 

No to jeszcze gorzej, bo wtem wyłania się z mgły luksusowego zapachu dla kobiet dynamicznych jakaś perfekcyjnie wykonana zdzira, (a najgorzej, jak bez botoksu, bo te z botoksem i z ustami, jakie by nie były doskonałe, to są przezabawne) i strąca mnie w otchłań rozpaczy dla kopciuchów. Do piekła prowincjonalnych kuzynek.



Najgorzej.



W następstwie dyszę nienawiścią oraz niemożnością samookreślenia się.



A najgorsze z możliwych są te, boże nie dopuść, co to CZEGO BY NA SIEBIE NIE ZAŁOŻYŁY, WYGLĄDAJĄ JAK MILLION DOLARÓW. 

Ooo, te to masakra. Nienawidzę ich. (Np. moja siostra – ledwo ją toleruję).



Tak, nie jest mi łatwo w życiu. Czy może w rzyci.

W dupie.



W czarnej dupie odzieżowej…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz