piątek, 15 czerwca 2012

kapitalizacja pozytywnych emocji

Jednak zamiast szarej pleśni mamy mszyce. Albo oprócz. Chyba powinnam znależć sobie inne hobby – na przykład hodowla płazów lub gadów. Czy to choruje?


Moja siostra Sister ma węża – straszliwego dusiciela in spe. Miła gadzinka, jak dziecko podrośnie, będzie miało się z kim bawić. Na razie wąż dusiciel siedzi w kątku i chrupie mrożone mysie płody z blistra pakowane po dwanaście, co daje 100% rocznego wężego zapotrzebowania energetycznego. Należy tylko po obiedzie nastawić kalendarz w telefonie, żeby zadzwonił za 30 dni na podwieczorek. To by mi nawet odpowiadało, gdyż z taką mniej więcej częstotliwością podlewam swoje rośliny doniczkowe z działu interior. Dział exterior jest fhuj podlany i to też źle, co się niejako wpisuje w moją życiową dewizę, która głosi: WSZYSTKO ŹLE.


Poza tym mam anginę, co jest moim drugim, po podlewaniu, ulubionym zajęciem.


Podobno nalaży odbyć pięć angin w roku, żeby zostać wstępnie zakwalifikowanym do usunięcia migdałów. To prawie tyle, co wąż myszy. Ciekawi mnie wszakże, czy przez „rocznie” rozumiemy dwanaście miesięcy, czy rok kalendarzowy? Znając przychylność NFZtu zapewne wymierzył tu jakąś sprawiedliwość i czerwcowe anginy się nie liczą, bo skończyły się punkty, natomiast te grudniowe przechodzą na styczeń i poprzednie cztery, niewykorzystane, przepadają – zaczynamy liczenie od nowa.
Jako gorliwa katoliczka tak bym się znowu nie garnęła do tego usuwania, ale Balladyna mówi, że życie bez migdałów jest naprawdę piękne. No to może w Niemczech. U nas jest inna polityka – proanginna.


Dobra, to sobie kwadransik pochorowałam, a teraz idę malować przedpokój. Choroba chorobą, ale nikt tego za mnie nie zrobi. Literalnie NIKT. Gdy zaproponowałam tę czynność Staremu, to się obraził, i powiada, że dziękuje, już malował. Jedno malowanie w życiu w zupełności go satysfakcjonuje.


I tego mu okropnie zazdroszczę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz