środa, 6 lutego 2008

Carramba!

Powiem wprost, bo widzę, że inaczej nie działa.
Ojciec jest śmiertelnie chory. Nie wiem czy nie umierający.
Może dyplomatycznie zapomniał wspomnieć o tym fakcie, jeśli tak, to go wyręczę.


Myślę, że powinniśmy się spotkać. Nie wiem co zrobimy, jak już się spotkamy ale na pewno będzie strasznie fajnie. Rzucimy się sobie w ramiona i będziemy długo szlochać.
Tak to widzę.


Ostrzegam, że jeśli przyjdzie nam się poznać na jego pogrzebie to tego nie wytrzymam, kurwa, nerwowo i na zawsze się zamknę w świecie brazylijskich telenowel.


Mam nadzieję, że nie odziedziczyłeś skłonności do chowania głowy w piasek i się stawisz.


To gdzie i kiedy?



Ścieżka kariery

Przeczytalam wlasnie kąsek jakiegoś pamiętniczka, w ktorym jakas pani pisze, ze oto przeczytała twoj styl i wskutek tego nigdy nie byla tak pewna czego chce od zycia.


No to sie, kurwa, zdziwilam.
A jednoczesnie wszystko stało sie jasne.


Okazalo sie mianowicie, ze za rzadko chodze do dentysty.
Powinnam częściej, to dobrze robi na zęby oraz na cel w zyciu. Mozna sobie rozjaśnić jedno i drugie za te sama cene a jednoczesnie nie trzeba kupywać najczesciej kupowanego luksusowego czasopisma dla kobiet.
Teraz juz wiem skad moje rozterki.
Ale nie kupie.
Albo moze kupie, ale nie przeczytam.
No nie mogę.
Może nie trzeba czytać, może wystarczy kupić?
Może ta pani niepotrzebnie przeczytała?


Mam mętlik w głowie.
Celuuu…



wtorek, 5 lutego 2008

Przepraszam bardzo, czy pani hipersomnia?

Wstaję rano i mam dość.


I nawet nie mogę spokojnie wyżalić się mojemu dzienniczkowi bo ktos mi wisi na nogawce i ujada.
Obecnie siedzi obok mnie na fotelu i ma swoją klawiaturę i swoją mysz.
Ale nie. Pożąda moich. Włazi na mnie.
Postawiłam.
Stoi wczepiony w mój rękaw i ryczy. Łzy jak grochy kapią mu z przepastnych, błękitnych ócz.
Przestał ujadać. Zagaduje coś pokojowo. Nie podziałało, znowu ryczy, tylko sobie usiadł. Jamra.


Poszedł.


Niby dobrze, ale dokąd?
Zatrzymał się w przedpokoju.
Przypomniał sobie o nieszczesciu jakie go spotkało.
Wrócił.
Wyciąga łapki i stuka w klawisze. Na razie w swoje.
O. Teraz usiłuje w moje.
Przegoniłam.
Na znak protestu majstruje przy kontakcie. Z doswiadczenia wie, że to działa. Ale nie tym razem. Patrzy zdziwiony.
Rozgląda się co by tu.


No i co?
Miało byc o moich rozterkach, o niechęci do życia i osobowości depresyjnej a wyszło jak zwykle.


A co to! Kupa?
1:0 dla niego.


WIADOMOSC Z OSTATNIEJ CHWILI:
Zaniedbane dziecko z kupą w majtkach jeździ koszem na smieci po salonie a zobojętniała wychowawczo matka siorbie kawusie czytajac pudelka.
Nie trzeba dodawac, że zlewie piętrzą się gary.
To się wie.



poniedziałek, 4 lutego 2008

Bloody Monday

Szybko szybko.
Mam 7,5 minuty zanim Aramaj skończy zadanie domowe i napadnie na mnie i na komputerek.


Eeeee…
o czym to ja chciałam?


No, już nie musze sie zastanawiać. Oto co przed chwilą usłyszałam:


„Mamooo, piszesz jak jakaś taka baba w jakimś urzędzie w jakiejś wsi tylko ci szybciej idzie to pykanie”


Co mogę dodać?
Mogę dodać, że onegdaj usiłowałam na sobie samej przeprowadzić kurs pisania bezwzrokowego. Zaopatrzyłam się w odpowiednie przewodniki i rozpoczęłam mozolne ćwiczenia:


abau abau abau abau czy tak jakos a potem: kale kale kale kale czy coś w podobie


i tak do smierci, tylko coraz dluzsze sekwencje liter
Niestety, mój układ nerwowy tego nie wytrzymał.
Po trzech minutach podobnych ćwiczen zaczynało mnie swędzieć całe ciało a po pięciu toczyłam pianę z pyska. Szczerze odradzam osobom wyczulonym na estetykę gorsu.


A gors mam właśnie okrwawiony, gdyż Buniozyl dziś wyciął potrójnego tulupa z lądowaniem na twarz. Krew z nosa i krew z rozciętej wargi.
Dwie krwie.
Tak się niewinnie pochylił i stało się. Tym razem nawet przez myśl mi nie przeszło żeby zemdleć.
Ot, wzięłam ryczącego poszkodowanego i zrosiłam bieżącą wodą. A i on nie szlochał przesadnie długo i po chwili zaczął sobie radośnie chlapusiać.


Rutyna.


Dziecko mówi: szkielet człowieka tworzy 206 kości, nie?


Nie wiem, nigdy nie liczyłam.



niedziela, 3 lutego 2008

Lazy Sunday

Drzwi sie tu nie zamykaja.


Stary już prawie wyrzucil choinkę i jestem mu wdzięczna i jest cudowny.
To jego słowa.


Aramaj się we wszystkim zapamiętuje. Jak dziś kolega mu podszepnął czy by nie zostali indianami na jeden wieczór to od razu wysmarował sobie gębę czarną farbą. Przy okazji kurtkę też. Następnie wpadł do domu i zażądał wydania namiotu.


Odmówiłam.


Obecnie podejmuje kolegę w swoim pokoju. Zostaniemy jak zwykle z wybebeszonymi do ostatniej zabawkami bo kolega w pół słowa zrobi zwrot na pięcie i zniknie.
Właśnie zdradził, że to będzie o siódmej.


Musze do zadań.



sobota, 2 lutego 2008

Alzheimer sie kłania na kolanach

Nie mam głowy.


Mam przeciążone podzespoły i przegrzane styki. Kazdy zamiar przerywany jest przeciągłym kwikiem, po wybrzmieniu którego nie pamiętam czego on dotyczył (kwik, zamiar, wszystko jedno).


Weźmy teraz.
Siądłam, zbieram mozolnie dwie mysli do kupy. I już jest! Wyrósł jak spod ziemi, stoi i coś stęka i pokazuje oczami.
Pytam, dysząc nienawiścią: „co?”
Boga sie nie boi, mówi a właściwie mamrocze enigmatycznie: „jaaa teeeż”
„O co chodzi” ponawiam a ciśnienie mi wypycha oczy.
„Ja teeeż chceee pogracć na komputerku” ośmiela sie oświadczyć
Co za tupet! Chryste panie.


Oni wszyscy niby wiedzą, że nic z tego ale cale życie próbują. Drążą, gnębią, molestują.
Nie przestają nigdy, chyba, że akurat śpią, ale wówczas śnią o metodach manipulacji, które natychmiast po obudzeniu (mnie) wcielają w życie.


Wszystko mi leci z rąk.


Co gorsza ten stan, nazwijmy go permanentnym chaosem, zaczyna mi wyłazić z domu i się rozprzestrzenia.
Jakiś czas temu szaleństwo dręczyło mnie tylko tu, o, i tylko w towarzystwie moich bobasków.
Teraz tkwię w obłędzie non stop.


Weźmy na zakladzie.


Nie potrafię się na niczym skupić, choc teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie.
Miast siaść na dupie i zrealizować polecone zadania do wykonania wiercę sie na krzeselku, sprawdzam mejle, pacze na torebki/buty/staniki/paski/kapelusze/pantalony/muszki. Gówno mnie one obchodzą ale czuję wewnętrzny przymus.
W wolnych chwilach czytam blogi, pisze blogi, komentuję blogi.


Ponadto mam problem z kawusią: zapominam wypić kawusi, wstawiam całkiem dobrą choć zimną kawusię do mikroweli, zapominam kawusi tamże, kawusię przynosi mi koleżanka na poły wygotowaną, musze wylać. Robię nową, której zapominam wypić itd.


Bardziej namacalną formą chaosu jest burdel.


Mam co macać.


Mam burdel w domu. To wiadomo. Każdy, kto posiada bachory posiada także burdel. Te rzeczy sa serwowane w pakiecie.
Dodatkowo ten burdel za mna łazi: mam burdel w samochodzie, w torebce, w portmonetce oraz w przyzakładowych szufladkach.
Tylko w komputerze nie mam. Resztką sił. Wiem czym to sie konczy kiedy wszystkie pliki noszą nazwę xxxxx lub ppppp jak zwykl nazywać je nieodżałowany pan W.
Ale to tylko kwestia czasu.


A może to pospolity Alzheimer a ja sie zadręczam?


(Znowu przyszedł, mlaska mi nad uchem. Niby nic a jaki efekt.)


Zapomniałam wywrócić dżinsy na lewą stroną przed praniem i wyrosły mi na nich eleganckie prążki.
Zawsze kiedy podgrzewam mleko ono kipi.


Bunio wyrzuca wszystko do kosza. Dzis wyrzucił Kotu telefon.


Bardzo ich kocham.



piątek, 1 lutego 2008

Adawa kadawra czy coś

Aramaj skonczyl w dniu wczorajszym 10 lat!


Otrzymal Smokologie oraz ostatni, o, dzieki najwyzszemu, tom facynujacych przygod Harrego Pottera.
Oczywiscie natychmiast rzucilismy sie do lektury.


Nie wiem o co w tym chodzi, ale czytajac kolejne dziela nie potrafie sie oprzec wrazeniu, ze oto jestem chomikiem wpuszczonym na karuzelke.
Pani Rowling opanowala w znakomitym stopniu szermierke tabloidowym zasobem 1200 slow i w kolko sie nimi posluguje okraszajac calosc 25 rodzynkami typu horkruks czy petryfikacja. Calosci dopelnia polewa z egzotycznych imion i nazwisk.


Bellatrix Lastrenge…


Marzenie kazdego masochisty.
Kazdy bowiem zdominowany marzy aby rzeczona smierciozeczyni napadla na niego w swojej branzowej odziezy i spetryfikowawszy go wetknela mu rozdzke pod powieke, powiedzmy.
Nastepnie zrobila mu horkruksa i znikla z lordem woldemortem zostawiwszy go okajdankowanego i proszacego o jeszcze.


Dobra. Dziecko przeczytalo drugi rozdzial i oswiadczylo, ze nudny.
Harry Potter cały czas siedzi i czyta gazete.


Ciekawe jaka…