poniedziałek, 7 kwietnia 2008

styry konie

Zastanawiam sie skad moj stary bierze takie niczym nieuzasadnione poklady dobrego samopoczucia.
Musze obadac czy aby przypadkiem nie jest w tym wzgledzie wampirem optymistycznym moim i jeszcze kilku.
Popatrze tu mi zaraz z bliska czy nie jestem podlaczona do jakiegos akumulatora czy generatora cyklofrenii.


A temczasem doznalam zaskoczenia.
Siedze sobie siedze, pracuje pracuje, slucham lasta slucham, az tu naraz kapela ze wsi warszawa pojechalo.
Bardzo ten.
Przepoczwarzam sie czy co? Od malenkosci folk wywieral na mnie natychmiastowe dzialanie wkurwiajace a tu taka niespodzianka.


Tak, tak.
Maja racje.
Wszyscy jestesmy ze wsi.


NAWET ja.



sobota, 5 kwietnia 2008

paszteciki pięciu smaków

Ostatecznie wykrystalizowalam sie za sprawa pobliskiego sklepu spozywczego.


Sklep ten, choc calkiem nowy i samoobslugowy, charakteryzuje sie sporym rozgardiaszem owocujacym tym, ze zawsze cos smakowitego zawieruszy sie w magazynie i jest potem w przystepnej cenie eksponowane z adnotacja krotkie terminy.


O ja cie, ja cie! I codziennie nowe niespodzianki!


I tak w dniu wczorajszym nabylam ekskluzywny ser feta, paczke szprotek wedzonych, dla pociech danonki i trzy surowki dla zdrowotnosci.


I jeszcze wczoraj sie lekko krepowalam swych plebejskich sklonnosci, nieprzystajacych do kreowanego dynamicznie wizerunku kobiety luksusowej.
Tego, ze po wejsciu do sklepu moje krnabrne oczko, miast wedrowac w kierunku towarow delikatesowych, pelzlo na polke z przecenami.


A od dzisiaj jestem z niego dumna: grzeczne oczko ladne oczko!
Bo teraz wiem, kim jestem.
Jestem mianowicie freeganka.


Czy raczej jestem na dobrej drodze do nia sie stania, gdyz szanujacy sie freeganie wyzeraja ze smietnika.


Ale sie rozwijam.



piątek, 4 kwietnia 2008

Daj ogien i skreta, snia mi sie bliznieta

W zwiazku z pojawiajacymi sie zarzutami o postepujaca pauperyzacje bloga przejawiajaca sie rzekomo w jego lakonizacji a nawet przeistaczaniu sie w haiku, spiesze doniesc, ze nieprawda jest jakobym nie potrafila pisac wyczerpujaco o sprawach.


Dowodem na to niech bedzie list do Hilarego z czasow, kiedy wystepowaly u mnie synapsy pod chmurnym, niskim niebem czaszki:



Drogi Dziadziu!


To ja, Twoja podstarzala Wnusia! Jak zdrowie, czy podagra Dziadzia nie udręcza? Ja w zasadzie nie tyle w sprawie Dziadziowych demencyj, co w zupelnie innej.


Otoz malzonek moj, poslubiony mimo protestow jego matki, znalazl zatrudnienie w Warszawie, lecz stale wybrzydza na drogie i pluskwiaste miejsca zamieszkania, ktore mu sie proponuje.
I w zwiazku z tym bedzie chyba mieszkal w przyczepie kempingowej marki Niewiadów, jakich skądinąd wiele na ulicach naszej, wschodniej w swym anturażu, stolicy. Rzuci sie napis „Hot-Dogs, Pończochy, Spinki do wlosów i Pasty, Artykuły dla kanarków” I nikt sie nie zorientuje, ze w srodku Kot zamiast powyzszego, a jesli do tego za szybka pojawi sie odręcznie nakreślona kartka RENAMENT, to na pewno nikt go nie bedzie niepokoil.
Jezeli jednak istnialaby jakas ewentualnosc, iz dziadzio znalby kogos kto znalby kogos, kto z kolei slyszalby o kims, komu mowiono o kims innym, kto widzial raz kogos, kto przechodzac obok przystanku zobaczyl swojego z dawien dawna nie widzianego znajomego, który mial najswieższe wiadomosci o kims ze swojej mlodosci, kto ożeniwszy sie przed wojną z panną niższą stanem, i popełniwszy w ten sposób mezalians, spowodowal, ze jego ciotka doznala na wieść o tym udaru mózgu, co zaowocowalo tym, ze wkrótce zmarla, ale to zupelnie inna historia, no więc ten ktoś poznal latem kogos, kto mowil, że jego byla żona, aktualnie żona kogoś innego, jakiegoś, skądinąd, zupełnie obcego czlowieka (kto to widzial!), no więc ta zona slyszala w pracy, przez ściankę działową w ubikacji, jak ktoś odebrał dzwoniący telefon I powiedzial: nie, pomylka, a potem wyszedl nie umywszy rąk, ale upuścil karteczkę z napisem: „Potrzebujesz spamu? Napisz do nas. Przyślemy bezpłatnie każdą ilość”. I ona tę karteczkę podniosla I schowala do kieszeni, tak zupelnie odruchowo I wyszla zapomniawszy o niej na smierc. Wrocila do domu, zrobila sobie omlet i poszla spac nie zagladajac do kieszeni. I szczerze powiedziawszy nie zajrzala do niej po dzis dzien. Pewnie zajrzy kiedys przy okazji jakichs wiosennych, powiedzmy, porządków w szafie I zupełnie nie będzie wiedziala skąd ją ma I po co I ją po prostu zemnie I wyrzuci do śmietnika.


Ale, abstrahując, pragnę zapytać Dziadzia czy nie słyszał może Dziadzio o jakimś mało przykrym mieszkaniu do wynajęcia? Takim coby sę charakteryzowało w miarę dogodnym dojazdem w okolice Kolumny Zygmunta, niekoniecznie zaraz w Jankach lub Łomiankach?
A jeśli nie Dziadzio, bo z racji starczej głuchoty mógł Dziadzio siłą rzeczy nie słyszeć, to może ktoś bardziej rześki spośród Dziadzia współpensjonariuszy? A może pielęgniarz jakiś atletyczny, salowa nieco bardziej uprzejmna, lekarz geriatra, którego eksperymenty z wszczepianiem pod powiekę zardzewiałych kapsli po piwie dziadzia nie obejmują?
Bardzo proszę aby dziadzio nie dal sie sklerozie i popytal, to tu to tam.
I niech no mi Dziadzio przyśle tu zaraz numer swego telefonu bo nie ma takiego numeru.
Z wyrazami dozgonnej czci.


Kochająca Wnusia


I co, a nie mowilam?



czwartek, 3 kwietnia 2008

no i jak tu nie jechac

Jechalam autobusem.
A potem spalam na kanapie gdyz stracilam od tego przytomnosc.


Calkiem juz zapomnialam jak to jest oddac sie komunikacji miejskiej.
I to akurat teraz, kiedy komunikacja miejska za sprawa komornika zabiera chleb i buty moim niewinnym dziatkom i kiedy poprzysieglam sobie w duchu, ze nigdy wiecej ani grosza tym smierdzacym spalina padalcom.


A tu naraz moj maz zarzadal swojej polowy mojego samochodu. I musialam dac, no bo co.


Dalam i pojechalam.
Nie tak od razu wszakze, bo gdy tak stalam na przystanku bez parasola spadly na mnie grad i szarancza.


Komunikacja miejska posiada obok rozliczlicznych zalet same wady.
To samo okno, ktore sie nie zamyka zima, latem sie nie otwiera.
Czytac sie nie dalo bo mglilo w szczewiach – grzali az mi futro falowalo.


Z niewatpliwych zalet moge wymienic te, ze nie jechal z nami menel.
Z menelem to jest zawsze rosyjska ruletka. Tu ma zastosowanie rachunek prawdopodobienstwa oraz silnia.
Proporcja jest taka, ze w naszej aglomeracji jeden menel przypada na piec srodkow transportu.
W stolicy na jeden srodek transportu przypada pieciu meneli.
Wyniki badan odnosza sie do okresu jesienno-zimowego zatem stoleczna komunikacja posiada w tym czasie piec razy mniej zalet niz tutejsza.


Zaprawde powiadam wam, trudno to sobie wyobrazic.


P.S. Media donosza, ze ksiadz Edward puscil na komputerze film pornograficzny a potem rozebral sie do polowy. Nie uscislily do ktorej.



czendzys

Nadejszla w zasadzie wiosna i nalezaloby posprzatac w domu, w zyciu oraz w blogu.


Dom nalezaloby zburzyc i w to miejsce postawic nowy z uzyciem ytongow.


Zycie nalezaloby zburzyc i postawic w to miejsce nowe z uzyciem ytongow.


Bloga zas trzeba by odziac graficznie.
Ide rysowac kocice.
Papierosy.
A.



środa, 2 kwietnia 2008

Sceny z zycia malzenskiego

Spotkalam wczoraj kuzynke Tabazy.
Kuzynka w ciazy i z synkiem w koszyku pchanym przez meza.


Kuzynka rzecze: To moj maz a to Tytus.
(w brzuchu pewnie siedza Romek i A’tomek)


Ja na to: Rany, jaki Tytus jest podobny do twojej siostry! Jestes pewna, ze twoj stary nie kombinuje na boku z twoja siostra?


Nie wiem czemu jej to nie rozbawilo.
Pewnie kombinuje.



wtorek, 1 kwietnia 2008

Jest ktos, kto mnie rozumie!

Znowu mnie kizia pod ziobrami.


To wiosna. To na pewno ona. Musze sie miec na bacznosci.


I chyba mam AMS (i nie o reklame zewnetrzna tu chodzi)
Jest cos takiego? After Menstrual Syndrome?
Albowiem dzis wzruszylam sie do lez sluchajac jak polozna Jeanette
Kalyta przekonywala mnie w reklamie radiowej, ze Lactacyd jest dla
kobiet wyjatkowych. „Takich jak ty” powiedziala. A we mnie serduszko zatrzepotalo jak maly ptaszek.


Takich jak JA!


JA!
MNIE!
MNIE!
MNIE!
MNA!
MNIE!
JA!