poniedziałek, 8 lutego 2010

ogon merda psem

Bob Budowniczy wyruszył rano na bal.


Skutkiem słynnej we wszechświecie Bobowej niestałości emocjonalnej nie śmiałam go prosić wieczorem o próbę kostiumową ze zdjęciami plus autograf.
Przygotowałam kostiumy zaocznie: żółty kask, okulary ochronne, pomarańczowa koszula męska, spodnie ogrodniczki, pas z narzędziami, wiertarka. I wielką garść komplementów, że wygląda bosko.


Proszę sobie zatem zwizualizować.


Czy Państwo także obawiacie się swoich dzieciątek? Ja boję się ich odmowy. Lękam się protestu. Drżę przed niezadowoleniem manifestowanym długofalowym rykiem o wysokiej częstotliwości.


Takie mam dzieciąteczka.


Chociaż nie, Aramaj był upierdliwy inaczej. Był dzieckiem pogodnym, spolegliwym acz pląsająco-gadającym, drżącym, trzęsącym korpusikiem, stukającym nóżką, hałaśliwym, natrętnym, filozofującym, małoletnią niszczarką z ogromną kolekcją skarambolowanych samochodzików bez kółek i drzwiczek.
Obecnie pogoda ducha i spolegliwość przygasły nieco, a prym wiodą znechęcenie i kiełkujący nihilizm. Cała reszta cech b.z., może tylko resoraki zostały wyparte przez poharatane i zmięte gry o simsach na sto sposobów.


Buniozyl jest natomiast typem rozdartym wewnętrznie. Szloch jest jego najstraszliwszą bronią masowej zagłady, której nie waha się nadużywać, by gładzić.



(Ostatnio sąsiadka dała mi delikatnie do zrozumienia, że SŁYSZY, wie o wszystkim, obserwuje i obym tylko nie przesadziła).

Obym.


Wydziera się zatem nasze słodkie maleństwo średnio pięćdziesiąt razy dziennie na tematy drobne, takie jak: słomka nie taka, kakało za ciepłe, skarpetek nie chce, daj mi to, oraz trzy do sześciu razy na tematy fundamentalne, typu: weź mnie na rączki, ja nie wysiadam, kup mi gume, nie idę do domu, nie chę spać.


Więc ja na takie dictum, że idę sobie oto, a ty tu sobie wyj, aż się odwodnisz.
I idę.


Skutkiem mojego krótkowzrocznego postępowania słodkie maleństwo nękane jest lękiem separacyjnym w następstwie.



Droga redakcjo, czy jestem potworem?





Aaa, i jeszcze cecha najważniejsza: Aramaj jest mistrzem świata w odwracaniu kota ogonem.


Weźmy to.


Bawik. A. zbudował sobie bawika z pokaźniej gumki do wycierania na długim sznurku i miotał nią wokół siejąc spustoszenie, powodując szkody w ludziach, sprzętach, a nade wszystko drażniąc tą czynnością swoją matkę.


Matka wyartykułowała szereg ostrzeżeń pod adresem bawika.
Nie odnosiły one skutku, bądź krótkotrwały.


Matka, w desperacji, ostrzegła, że oto wywali zaraz bawika przez okno i, po kolejnym ciosie bawikiem w talerz z kolacją, obietnicę wypełniła.
Gumka spoczęła w głębokim śniegu w ogródku sąsiadów.


I odtąd bawik ściele się długim cieniem na relacji matka-syn, gdyż syn NIE ROZUMIE, DLACZEGO matka wywaliła mu zabawkę przez okno?


Co było przyczyną?
Jak mogła, tak bez ostrzeżenia?
Co z nią jest nie tak?
Czy jest chora psychicznie?
Czy syn ma jej też coś wywalić, cienie do powiek, żeby poczuła to, co on?


Tak długo dopytywał się DLACZEGO?, że matka, po wielogodzinnych zawiłych tłumaczeniach, sama nie jest już pewna. Się waha.


Podzielił się żalem ze swą babką, jednocześnie ulubioną teściową matki. Stali razem na balkonie, i spozierali w czeluść (zostawili ślady obuwia na śniegu). Rozmawiali o tym, co się stało, nie mogli pojąć. Babka zapytywała jego, zbulwersowana, kręcąc głową z niedowierzaniem:


- Ale dlaczego ONA wyrzuciła ci gumkę przez okno?



Droga redakcjo, czy ONA jest potworem?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz