Zakładam w salonie kącik pamięci narodowej. W przypływie wiosennego pierdolca donabyłam farbę w kolorze rich red i zaraz jadę.
Będzie się działo.
Tymczasem w tefauenie program rozrywkowy 66 coś tam coś tam.
Znani i lubiani prezentują varia, wypowiadają się na wielorakie tematy w atrakyjnej młodzieżowej formie. Błyszczą poczuciem humoru, czasem nawet rzucą słowem żwawszem. Ho, ho! Dowcipkują, żartują, brylują.
Opowiadają bardzo fajne anegdoty. Na przykład tę, o Himilsbachu.
W oryginale brzmi ona mniej więcej tak:
Dwa dni po pogrzebie Maklakiewicza Himilsbach zadzwonił do jego matki.
„Zdzisiek jest?” – pyta zachrypniętym głosem.
„Ależ panie Janku – dziwi
się matka – przecież pan wie, że Zdzisiek umarł”.
„Wiem, kurwa, ale mi
się w to wierzyć nie chce. Bardzo panią przepraszam”.
Tefauenowska wersja według niejakiego Lizuta (WTF is Lizut?):
Do żony Maklakiewicza przychodzi Himilsbach i pyta: „Zdzisiek dalej nie żyje?”
Nie wiem jak Zdzisiek, ale ja umarłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz