sobota, 21 stycznia 2012

oczy szeroko otwarte

Miało być o filmie o miłości, ale nie wiem.


Od wczoraj noszę w sobie te obrazy. Dziś rano wymknęłam się ukradkiem z sypialni i na paluszkach, czając się jak złodziej z kreskówki krokiem stwonoga sunęłam ku kuchni aby tam przelać swoje odczucia względem.
Zahaczyłam jednak połą szlafroka o cośtam cośtam, i choć odgłos nie był huczny, to czujne ucho nietoperza zaraz wyłowiło go spośród ciszy sobotniego poranka i przywiodło swoją resztę do kuchni z roszczeniami. Nie żeby zaraz śniadanie, nie, nie. Oko bystre nietoperza ujrzało mnie nad lapem i wyartykułowało natychmiast swoje najgorętsze pragnienie: Ja chcę grać na komputerku!


Cóż innego mogło powiedzieć oko! Nic. To jest instynkt. Gdyby nie on, mogłoby zapragnąć czegokolwiek: że chce jeść, pić, bawić, czytać, rysować etc. etc. Ale ono ujrzało mnie i komputer, dwa do dwóch dodało i już wiedziało, czego chce najbardziej: popsuć mi notkę o fimie o miłości.


Nie ukrywam, że mu się udało, bo choć wytłumaczyłam zwięźle, że teraz mamusia gra na komputerku, to nietoperz siedzi w przedpokoju na zimnej posadzce, łapie wilka i patrzy z wyrzutem. Ale nic. Spróbuję.


Widziałam wczoraj film, z tych co to, choć nic się w nich nie dzieje, hipnotyzują widza i nie dają szans na siku.
(Przeniósł się z podłogi na łóżko i szlocha).


Film był o miłości tym bardziej zakazanej, że rzecz działa się w środowisku ortodoksyjnych Żydów. I choć momenty były, to poza tym nuda, panie, straszna. Ale jaka piękna!
(Wyje).


Jasne błękity wnętrz i piaskowy beż plenerów wypieczętowane czarnymi sylwetkami mężczyzn w kapeluszach.
(Podszedł, nos czerwony, smarki wiszą, mówi „o nie” i zamyka mi klapę. Wyprowadziłam).


Jedynym kolorowym akcentem jest mięso, które w swym szarobłękitnym sklepie sprzedaje bezbarwnym kobietom główny bohater.
(Stoi w przedpokoju. Podpełza. Zamiary ma złe).


I jego miłość do chłopca, o którym mówią, że jest zgubą prawych mężów.
(Odszedł, choć nie na zawsze).


Zapytany dlaczego, odpowiedział że był martwy, teraz żyje.

(Wrócił, chlipie, siąka).


A potem umarł. Z miłości.
(Jest. Siedzi na moich kolanach).



Sprawdziłam potem, czy mam puls…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz