piątek, 1 czerwca 2012

living on the highway

Się jeździ.


Na tylnych szybach poniemieckich pojazdów z lat osiemdziesiątych pojawiła się ostatnio taka oto propozycja:


POKAŻ CYCKI
DAM CI CIASTKO


To ja się pytam, dlaczego ciastko?
Czy od ciastek się nie tyje przypadkiem?
W życiu bym nie pokazała ani jednego cycka za deserowe z cukrem.
Czy nie lepiej byłoby napisać:


POKAŻ CYCKI
POKAŻĘ CI PYTĘ


Albo w ogóle na zachętę kupić sobie lepszy wóz?


Również napis UWAGA! DZIECKO W SAMOCHODZIE wydaje mi się sporym nadużyciem. Po co straszyć współużytkowników drogi swoim dzieciątkiem?
Skoro ono takie groźne, to może lepiej okleić przewozem materiałów niebezpiecznych. Bardziej widoczne i mniej liter. A im mniej liter, tym łatwiej przeczytać, nie?


Choć z drugiej strony może dzięki takiej naklejce pewien palant, który ostatnio zapragnął zabić siebie i kolegę mną i Buniozylem, byłby się zastanowił.
Może zatopiłby się mozolnie w lekturze treści: uw-a-ga-dzi-e-ck-o w sa-m-o-chodz-ie i z miłości do dzieci zrezygnował manewru, który, gdyby nie foczy system skompikownych wspomagaczy natychmistowego stawania w miejscu, kosztowałby go dwa urwane puste łby toczące się po asfalcie z okien byłego opla w kolorze gówna.


Bo my jechali z Buniozylem na południe pięknie-ładnie, czteropasmówką, prawym pasem, może szybko, ale znowu bez przesady.


I nagle: japierdole! Jadący energicznie pasem lewym wyżej wymieniony padlinowóz skręcił wtem gwałtownie tuż przed nami w prawo. Sru, z lewego pasa, bo stacja tam teraz i on chciał. Nie wiem: co? Piwo mu się skończyło?


Jakaż by nie była czysta jego intencja, to fakt pozostaje faktem, że ten kawał (tu brak mi słowa) zajechał nam drogę w sposób nagły i bez dania racji.
Jak depłam po hamplach to Buniozylowi wypadły z rąk krakersiki małe zoo i wysypawszy się z paczki drogą pod fotelem znalazły się u mych stóp. I pedałów. Lewki. Małpki. Słoniki. Klaaaksooon.


Mówią, że powinnam dogonić i zadzwonić na policję.
Ale ja najpierw musiałam pooddychać do torebki, a jak skończyłam, to już chciałam do domu, a to jeszcze było trzysta kilometrów.


Nosz kurwa, wszystkiego bym się spodziewała, wiadomo ograniczone zaufanie, sratytaty, ale TAK SIĘ NIE ROBI!!! NIGDY!
Chyba, że się jest rażoną impulsem elektrycznym stułbią. Stułbia za takie coś nie może.


Proponuję badać przyszłych kierowców na obecność mózgu. Palpacyjnie – tanio i pewnie: PUK! PUK!
To by wstępnie rozstrzygało wiele podań.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz