sobota, 11 kwietnia 2009

wesołe jajka

Niech mi będzie wolno powiedzieć, że nienawidzę świąt.


Nie mam zdolności do świąt. Nie jestem w tej dziedzinie utalentowana.


Moją największą bolączką w tym temacie jest fakt, że nigdy nie udaje mi się osiągnąć stanu ładu i porządku.
Zawsze urobię sobie białe dłonie po łokcie a w efekcie jest tak jak było, zanim wyruszyłam z odkurzaczem i wiadrem na pokoje.
Nieład kwitnie, tylko jakby nieco mniej zakurzony. Jedynie okna są żywym dowodem na to, że „coś tu siedziało” wyłącznie pod warunkiem, że nie spadnie natychmiast deszcz.
Jako kuliminacyjne w mojej karierze rozdartej wewnętrznie kury domowej wspominam Boże Narodzenie tamtego roku, kiedy urodził się Buniozyl: przepotworny bałagan,
nieumyte, niewyprane, nieposprzątane, nieodkurzone, słowem mogiła a na jej czubku roziskrzona choinka!
Schizofrenia okołoświąteczna mnie wykańcza. Rozpoznaję u siebie swoistą dychotomię: z jednej strony w dupie mam
konwenanse a z drugiej pragnę drobnomieszczańskiego ładu i bon tonu. Ale są pewne obiektywne przeszkody, mają dwie rozczochrane głowy i czepiają się wszystkich przedmiotów, które biorę do rąk.


Kiedy już uporam się z porządkami, a raczej przywyknę do myśli, że nie tym razem (znowu), następnie, zaraz rano w dniu pierwszego święta przypomina mi się kto i dlaczego najpiękniejszy kęs mi życia ujadł. I go o tym informuję w formie wymiany zdań raniących do krwi. Potem, mile zrelaksowana jestem gotowa do świętowania.
Ale nie.
Wówczas on się obraża, milczy wyniośle i jesteśmy na siebie poobrażani do końca świąt, czyli do czasu kiedy znowu trzeba się rzucić w wir codzienności i człowiek nie ma czasu na roztrząsanie oraz duperele.


A tymczasem pewna kobieta z wieloma dziećmi u piersi wyprasowała prześcieradła.
Zawsze kiedy ją czytam mam skręt kiszek z zazdrości, ale, umówmy się, jestem freeganką a noblesse obligue, czy jakoś tak.
Mnie nie wolno prasować.
Niemniej, nie rozumiem o co chodzi z tym prasowaniem prześcieradeł. Po co prasować coś, co się przy pierwszym użyciu wygniecie w cholerę.
Nie rozumiem o co chodzi z prasowaniem w ogóle.
No dobra. Czasem się złamię. Z okazji matury na przykład. No dobra. Kłamałam. Trochę częściej, ale nieznacznie.
Ale przescieradła w życiu nie wyprasowałam i nie wyprasuję.


Tak mi dopomóż Bóg!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz