Od kiedy Kontrol stał się kotem wolnowybiegowym, nie ma ciszy w bloku.
Jak już nadmieniłam, rewitalizują nas. Unia Europejska daje na to megawaty, by luksusem znów zabłysły nasze kurne dotąd chaty. Wobec tego chłopaki gwałcą od siódmej do szesnastej, z przerwą o dziesiątej, od poniedziałku do soboty włącznie, z tym, że w sobotę udary rozlegają się tylko do trzynastej.
Bardzo przyjemnie jest mieć kogoś blisko, zwłaszcza w trakcie łazienkowych ablucji poczuć można miły dreszczyk, gdy wtem w oknie wedle wanny zjawi się szczera twarz chłopca w żółtym kasku. Albo chociaż jego muskularny cień przemknie ścianą wizawi.
Nie jest nudno - człek nigdy nie wie, który z pięciu dotychczas obrabianych budynków zostanie zaatakowany dziś siódma zero pięć z kafara. Metoda, podług której chłopaki skaczą z elewacji na elewację, pozostaje dla mnie jak dotąd nieodgadniona, choć uwielbiam łamigłówki, a całe dzieciństwo spędziłam na gapieniu się na rzucik z rolki na ścianie w domu babci i zastanawianiu się, gdzie się styka, gdzie rozchodzi, gdzie mija - na obserwacji amplitud i opracowywaniu odnośnych statystyk. Tu jednak moja biedna głowa pozostaje w rozterce - nic dwa razy się nie zdarza, a każdy z domów jest nadgryziony to tu, to tam, jak chatka z piernika po ataku wygłodniałych Jasiów w kamizelkach z odblaskiem.
Całość przedsięwzięcia spowija woal z siatki, pod którym kryją się rusztowania i stąd właśnie bierze się nieoczekiwana wolność kota Kontrola.
A zaczęło się wszystko od tego, że pewnego dnia wróciłam z zakładu, a tu nic. Otwierając drzwi jak zawsze przygotowałam właściwie wygiętą nogę, gdyż trenujemy koci drybling - kot zawsze prze ku wyjściu i należy go kończyną przesterować ku wnętrzu. Komu się ten manewr nie uda, biega za karę za kotem po piętrach.
Zatem wsunęłam czujnie stopę w laczku w szczelinę, a tam - nic.
Nic nie tylko w przedpokoju, ale również kuchni i łazience nic. W pozostałych izbach nic.
Szukam-wołam. Nic. Grzechoczę chytrze pudłem z chrupami. Nic. Znaczy - albo śpi, albo nie żyje. Zachodzę do sypialni, a tam okno uchylne otwarte, a ZA OKNEM siedzi kot i paczy.
Przeniknął. Z narażeniem życia, albo chociaż którejś z łap, wylazł górą i puścił się w miasto.
Wonczas zapadła we mnie męska decyzja nadopiekuńczej matki - Idź! Płyń po morzach i oceanach! I tylko nie daj się ocieplić styropianem.
Założyłam mu na szczęście jego czerwone majtki z dzwonkiem i numerem telefonu. Chciałam pomachać...
Pooo-szed!
To było długie popołudnie. Dzieci płakały: Dzie kotek? Dzie kotek? Zawsze był! Chcemy przytulić kotka! Nie ma! W sercu niepokój - może go otruli, podpalili, pogryźli, przejechali? Na pewno umarł, nie żyje, zdechł, skonał, leży, broczy, jęczy, charczy, rzęzi, dogorywa.
Zjawił się o drugiej w nocy - zawisł znacząco na drzwiach od tarasu. Wrócił taki trochę spracowany, skrzący, upanierowany na szaro w azbeście.
Szczęśliwy.
I byłoby wszystko pięknie, ale odtąd właściwie nie spałam. Bo albo wraca w środku nocy, albo nachodzi go nagła chętka, by wyjść i o czwartej nad ranem rozpoczyna skoki i zgrzytanie pazurami o szybę. Rzucanie butami, jaśkami i telefonem pomaga jedynie doraźnie. Nie ustaje, dopóki nie dopnie swego.
To, że się go wypuści, nie oznacza, że nie trzeba go będzie zaraz wpuścić.
Niewypuszczony gryzie w nogę.
Wtedy marzę, że go otruję, podpalę, pogryzę i przejadę.
Osobiście.
Klucze dajcie kotu. Sam niech sobie otwiera.
OdpowiedzUsuńKlucz to jedno, ale nie wiem, czy spamięta stucyfrowy kod od nawiedzonego domofonu.
Usuńhahah Kaczka dobre :D
Usuńa co będzie jak te rusztowania kiedyś znikną? Przeciez kocisko już ZAWSZE będzie drapać pazurami by go wypuścić (wiem dobrze bo mam takie wychodzące w koło Macieju łajzusy x3, tyle, że wychodzą na dach - a dach (raczej) nie zniknie któregoś dnia )
OdpowiedzUsuńMamy już opracowany Chytry Plan Be - z parapetu na daszek, z daszku na balustradkę z balustradki na trawniczek. Nie wiem tylko, jak na wieść o kocie depczącym parapet/daszek/balustradkę/trawniczek zareaguje sąsiadka z parteru, a mam niegramotną.
UsuńKontrol wiosnę poczuł. Nie ma na to rady!
OdpowiedzUsuńPoczuł wyłącznie nosem - w styczniu rok minął, jakeśmy mu ewentualne ojcostwo odjęli. Ale to, jak widać, bardzo nie przeszkadza :)
Usuńpies lepszy ;-) nie łazi po nocach ino grzecznie śpi pilnując domostwa :-D wymień inwentarz na szczekliwy, tak!
OdpowiedzUsuńNeva! Wyrwana ręka, zjedzone buty i rozkopany kosz na śmieci nie są dla mnie. Ponadto kot jest samoobsługowy, a ja jestem lazy bitch, więc pasuję wyłącznie do kota.
Usuńzrób kontrolowi KONTROL IKS!
OdpowiedzUsuńŚwietna myśl! Zrobię mu alt kontrol delete!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje wpisy:) i zawsze czekam z niecierpliwością na nowe:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Tęsknię za Krecią...
OdpowiedzUsuń"upanierowany w abeście"
OdpowiedzUsuńwielbię Twoją frazę kocico!
O tak, Kreci chcemy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń