wtorek, 10 lutego 2015

kwestia emisji oka

Oho! Mój niezmordowany wielbiciel, którego jestem pierwszą prawdziwą i jedyną miłością znów dał znać o sobie.

To miło z jego strony, chociaż mam podejrzenie, że pomylił koleżanki, bo zwrócił się do mnie z pytaniem: "Pamiętasz, co mi powiedziałaś w X? Ciągle aktualne?". Z tego, co sobie przypominam, nie powiedziałam mu nic, więc w zasadzie - aktualne.

Ach, jak miło jest być czyjąś pierwszą prawdziwą i jedyną miłością, zwłaszcza w dobie atakujących ze wszech stron uwiędłych ryjów, które w dodatku przy bliższym przyjrzeniu się, okazują się być naszymi własnymi.

No bo tak - jak się człowiek skrada do lustra, nawet bardzo rano, nawet po nieprzespanej nocy, to się może jakoś przygotować, dysonans poznawczy złagodzić powolnym otwieraniem oczu, blurowaniem obrazu rzęsami, a gdy ma, jak moja babcia, lustro skutkiem lat upływu całkiem zaśniedziałe, to się można sobie może nawet i spodobać. Tak więc pamiętać należy, by w procesie autopercepcji zachowywać daleko posuniętą ostrożność, nie wykonywać gwałtownych ruchów, nie działać pochopnie, a wszystko będzie dobrze.

Bywa wszakże, że nasz mąż sprawi sobie telefon o zdolności rozpoznawania twarzy, a my nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa chcemy chytrze nabić mu impulsów lub skrycie sprawdzić jego esemesy - i tu spotyka nas sroga kara, bo znienacka na wyświetlaczu oczom naszym ukazuje się odrażająca fizis, która w dodatku, przy bliższym przyjrzeniu się, okazuje się być naszą własną!

Co zaszło? Dlaczego tak się stało? Czego nie dopatrzyliśmy? Zabrakło otóż elementarnej ostrożności, głębokiego oddechu, przygotowania - trzech przysiadów, jednej pompki - tej suchej zaprawy, która daje nam siły aby odeprzeć to, czym zaatakował nas złośliwy display.

To samo, powiedzmy, w sklepie z elektroniką. Niczego nie podejrzewając idziemy sobie między telewizorami HaDe kiedy nagle z jednego wyziera na nas jakaś stara, gruba baba podobnie do nas ubrana, którą w dodatku skądś jakby znamy. Przypatrujemy się jej z niechęcią, gdy wtem dociera do nas, że ta stara, gruba baba to my! W dodatku w ohydnym berecie, który wydawał nam się tak twarzowy, gdy u modystki patrzyliśmy na siebie spod półprzymkniętych powiek.

Tak że nie wiem, czy mój niezmordowany wielbiciel, którego jestem pierwszą prawdziwą i jedyną miłością zdaje sobie sprawę, na co się pisze.

Nie wiem, czy mu będzie do śmiechu kiedy wreszcie powiem TAK.

6 komentarzy:

  1. bosze ty widzisz i nie grzmisz, jak ona przebrzydle kokietuje! sliczna jest w chuj, a ciagle przemyca jakies info, ze niby nie do konca.
    UWAŻAJ BO CIĘ POKARZE, spadnie na ciebie siding jak na rodzinę silnego przy niedzielnym grillu, jak bedziesz tak dalej jechac z ta kokieteria!

    OdpowiedzUsuń
  2. :D albo ją kaczuszki podepczą i koziołek ubodzie w siedzenie :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście panele na mnie jebły, a konkretnie wylewką mnie pany z komfortu dobiły, że się nie obejdzie. Umieram.

    OdpowiedzUsuń
  4. dystans do siebie mieć należy, czasem spojrzeć jednym okiem, nie że krzywo, ale tak, powiedzmy z ukosa,
    jednak najlepiej z przymrużonym,...a wielbiciele niech czekają chocby w kolejce ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z fotką tak miałam! Gdzieś coś kiedyś zrobili mi fotę, potem pokazują album i ja na niej. Krzyk przerażenia! ( mój oczywiście) Po chwili do mnie dotarło ze to ja, poraziłam głosem po po raz drugi i o mało nie padłam z nadmiaru porażenia wzrokowego, także uświadomienia.
    Uff!

    OdpowiedzUsuń
  6. aha. czyli to norma. odetchłam.
    moja ciotka maluje się w ułamanym skrawku lustra powiadając, że tyle starej baby jest w stanie znieść. jakby miała na nią cała spozierać, to nie dałaby rady jej oka zrobić.

    OdpowiedzUsuń